Morderca nie zapomina...

21 7 9
                                    

Janek został ze mną do rana. Pizzę zjedliśmy na śniadanie, a potem mój chłopak odwiózł mnie do pracy mimo moich sprzeciwów. Obiecał, że mnie także odbierze, ponieważ mają nowe tropy w śledztwie, o których oczywiście nie mógł mi powiedzieć, ale poinformował mnie, że groźby z listów mogą przerodzić się w coś więcej.

W takiej sytuacji zgodziłam się grzecznie odwieźć, nie byłam głupia, wiedziałam, że jeśli Janek mówi, że jest poważnie, to wolałam go słuchać. Pod zakładem pocałował mnie namiętnie i ledwo co wypuścił samochodu. Na pożegnanie jeszcze mi pomachał i odjechał czarnym jak smoła BMW.

- Dzień dobry pani Małgorzato, wiedzę, że prokurator dba panią.

- Ach, no dba. – odpowiedziałam grzecznie naszemu ochroniarzowi. –

- To dobrze, jak mówiłem to porządny facet.

- I miał pan rację. – zgodziłam się.

Nie było sensu kłamać. Janek mi się podobał, a to jak wczoraj do mnie wpadł wywoływało szczery uśmiech na mojej twarzy. Jeszcze nie miałam tak udanej nocy z dostawcą pizzy.

Weszłam do swojego biura, które oczywiście dzieliłam z innymi i przywitałam się ze wszystkimi grzecznie. Od razu z uśmiechem na ustach zabrałam się do pracy, a o dziesiątej jak zawsze zeszłam na śniadanie do zakładowej stołówki.

Podeszłam do blady chłodniczej z sałatkami i zaczęłam sobie nakładać same zdrowotności. Kiedy szłam do swojego stolika, prawie ze łzami w oczach mijałam moją ulubioną kiełbaskę smażoną w cebulce, ale musiałam sobie jej odmówić przez najbliższy tydzień, aby na balu prezentować się nienagnanie.

- O Gośka, a ty co? Chora jesteś? Sałatka zamiast kiełbaski wybornej? – zapytała kadrowa, która właśnie weszła na stołówkę.

- Ano widzi pani, czasem trzeba zjeść coś dla zdrowotności i z witaminami. – odpowiedziałam grzecznie z uśmiechem.

- Ee tam. – machnęła lekceważąca ręką. – dla zrostowości to jest kiełbasa z duszoną cebulką, a nie jakieś zielsko jak dla królika. – podsumowała.

Spojrzałam na swój talerz pełny sałaty i zaburczało mi w brzuchu, ale postanowiłam być twarda.

- No czasem trzeba i z kiełbasy zrezygnować pani Maryniu. – odpowiedziałam grzecznie i poszłam do swojego stolika.

Usiadłam i patrzyłam na mieszkankę warzyw na swoim talerzu. Zaczęłam powolnie jeść żując każdy kawałek sałaty i każdego innego warzywa bardzo dokładnie. No i…

No dobra, to nie tak, że nie lubię warzyw, ale no… No przecież jak tu wytrzymać jedząc sałatkę z pomidorem, ogórkiem, oliwkami i serem feta, kiedy pod nosem czułam intensywny i bardzo pociągający zapach kiełbasy.

No jak?

To tak jakby nie dać się przelecieć Jankowi, kiedy ten ściągnął wczoraj koszulę, kiedy dostarczył pizzę. No grzech ciężki po prostu, gdybym mu odnowiła. I to samo czułam w stosunku do kiełbaski wybornej.

Ale nie było rady.

Jakoś zmęczyłam tą sałatkę i zmęczyłam także cały ten dzień w pracy.

Jedyną radością tego dnia jaka miała mnie spotkać było spotkanie z Jankiem i odwiezienie do domu. Byłam naprawdę zadowolona wychodząc z pracy, kiedy to koleżanka Asia z recepcji mnie zatrzymała.

- Gosia jakiś list do ciebie przyszedł.

- Podeszłam niepewnie do niej. Podała mi list z uśmiechem i zagadała do mnie.

- Słyszałam, że masz nominację na pracownika roku, gratuluję. –

Dziękuję. – odpowiedziałam skupiona na kopercie, która mała dokładnie taki sam kształt i kolor jak poprzednie. – Muszę lecieć, przepraszam. – dodałam i wybiegłam z recepcji.

Prawie pędziłam, żeby pokazać list Janowi, ale kiedy wyszłam przed szlaban portierni nie było tam czarnego BMW. Trochę się zmartwiłam, bo przecież prokurator obiecał, że będzie o szesnastej na mnie czekał, a było już dziesięć minut po. Może odjechał, bo nie chciało mu się czekać. – pomyślałam.

Poczułam w torebce jak zawibrował mój telefon i szybko chcialam go odebrać, ale okazało się, że to wiadomość tekstowa.

Gosiu musiałem coś załatwić i nie mogę cię odebrać, ale wysłałem kogoś w zastępstwie. Tylko bardzo grzeczna, to może znowu odwiedzi cię dostawca pizzy :)

Uśmiechnąłem się do siebie, bo przecież zawsze byłam grzeczna. To prokurator wyzwalał we mnie niegrzeczne zachowania. Spojrzałam przed siebie i w tym samym momocie przed portiernią zatrzymał się biały opel. nie widziałam jaki to model, ale był duży i ładny. Jak zwykle rozpoznałam tylko znaczek.

Szyba samochodu, który zatrzymał się tuz przede mną odsunęła się, a chłodny ton głosu powiedział.

- Wsiadaj panno Małgorzato, podobno potrzebujesz ochrony.

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz