Rozdział 70

2 0 0
                                    

 Obok mnie leży chłopak. Po jego oczach widzę, że jest oszołomiony, podobnie jak ja. Nic z tego nie rozumiem. Nie trwa to za długo. Po chwili w zasięgu mojego wzroku ukazuje się postać w białym płaszczu. Pochyla się nad chłopakiem. Łapię go szybkim ruchem za głowę, aby po chwili raz po raz uderzać nią o podłogę. Ja mogę tylko patrzeć na to z przerażeniem. Nie jestem w stanie pomóc. Jestem zbyt słaby. Postać przestaje dopiero, gdy twarz ofiary zaczerwieni się od krwi, a jego płaszcz się pobrudzi. Wstaje. Chwile stoi i wpatruje się w zakrwawioną podłogę. Rusza w stronę ściany. Za mną. Wraca. Widząc, co trzyma w dłoniach zmuszam się do wysiłku.

-Zostaw go!!!-wydzieram się.

Postać nie reaguje. Podchodzi do zakrwawionej ofiary. Dokładnie mówiąc, staje nad jego nogami. Bierze zamach i uderza. Ciało chłopaka podskakuje. Do mych uszu dociera głuchy łoskot. Przełykam ślinę. Zmuszam się do wstania. Postać w tym samym czasie raz po raz okłada nogi chłopaka grubym kijem.

-Powiedziałem-mówię-Zostaw go!!!!!!!!!!!!!!!

Po tych słowach rzucam się na dziwnego przybysza. Odpycham go od chłopka. Powalam na podłogę. Kij wylatuje z jego rąk.

-Wypierdalaj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-drę się.

On tylko przekrzywia głowę i poprawia kapelusz. Wstaje i podchodzi do mnie. Przekrzywia jeszcze raz głowę. Przez dłuższą chwilę wpatruje się we mnie.

-Czego?-pytam zniecierpliwiony.

Nie odpowiada. Wycofuje się i podchodzi do kija. Wiedząc, że nie mogę mu pozwolić, aby go dobył, rzucam się w jego stronę. Powalam go na podłogę razem z sobą. Szamotamy się. On jest silniejszy. Czuje to. Nie potrafię go powstrzymać. Przegrywam po kilku sekundach. Wystarczy jego celny cios w moją szyję. Wstaje, zostawiając mnie duszącego się na podłodze. Podchodzi do kija. Podnosi go i rusza w stronę chłopaka. Gdy przechodzi obok mnie łapię go za skrawek płaszcza. Odwraca się. Widzę ruch ręki i słyszę świst powietrza. Upadam na podłogę. Zaczyna mi piszczeć w uszach. Przykładam dłoń do prawego ucha. Gdy poczuje wilgoć wycofuję. Zerkam na zakrwawione palce. Ból przychodzi po chwili.

-Zajebie cię-mówię.

Postać się tym nie przejmuje. Podchodzi do chłopaka i kontynuuje katowanie jego nóg. Przestaje, gdy obydwa kończyny charakterystycznie chrupną. Jedynie co mogę zrobić to zwymiotować. Postać widząc to odrzuca kij. Łapie ofiarę pod pachami i zaciąga do mnie. Po to tylko, aby wymazać twarz chłopka moimi wymiocinami. Do oczu nalatują mi łzy.

-Po co to robisz?-pytam słabo.

Nie dostaję odpowiedzi. Jedynie co robi postać to zrobienie z pleców chłopaka łóżka, na którym można bezkarnie skakać. Nie wydobywa z siebie ani jednego dźwięku. Wszystko robi w ciszy. Gdy w końcu uzna, że kręgosłup ofiary nie wytrzyma więcej przestaje się nad nim znęcać.

-Zabierz go-mówię.

Nie mogę na to patrzeć. To już nie jest człowiek.

Postać łapie chłopaka za kostki i zaczyna ciągnąć. Zostawia przy tym czerwoną smugę. Zatrzymuję się w progu salonu, aby wrócić po kij. Podchodzi z nim do mnie. Jednym sprawnym ciosem w głowę pozbawia mnie przytomności.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz