1

629 53 16
                                    

Choć historia zaczęła się od słońca, to wokół szalała burza.

Czarne chmury spowiły niebo i odcięły świat od reszty nieba.
Wiał tak silny wiatr, że Draco ledwo utrzymywał się na miotle, a oczy piekły go od mocno zacinającego deszczu. Palce powoli mu odmarzały, chciał po prostu złapać ten znicz i wrócić już do zamku.
Mecz nie powinien odbywać się w taką pogodę, ale to było otwarcie sezonu, nie mógł po prostu nie zagrać i skazać ślizgonów na porażkę. Rozejrzał się wokół, po trybunach i zawodnikach, ale nigdzie nie widział znicza.

Przetarł oczy pełne wody i zakaszlał cicho czując, że jeszcze chwila, a poważnie się rozchoruje. Nie mógł zawieść ani swojego ojca, ani całej drużyny, więc porażka nawet nie wchodziła w grę. Znicz jednak przepadł na dobre, a przynajmniej tak mu się zdawało, aż nie zobaczył kątem oka złotego blasku przemykającego między zawodnikami.
Odwrócił się maniakalnie w jego stronę, ale ten znów odleciał, tym razem jednak kierując się wprost do góry, w ciemne kłęby chmur burzowych.

Harry Potter najwyraźniej też to dostrzegł, bo już po chwili leciał tuż za nim w stronę nieba.

Na Merlina, czy to zawsze musi przytrafiać się akurat jemu?
Ruszył więc wyżej, nawet grawitacja ciągnąca go nieprzyjemnie w dół nie mogła już go powstrzymać. Trochę na oślep, kierując się jedynie swoim instynktem wleciał wprost w chmury. Burza zdawała się tam szaleć bardziej niż przy ziemi, co wcale nie pomagało w znalezieniu znicza.

- Malfoy!- Słyszał za plecami znienawidzony głos, postanowił go ignorować. Brzmiał na coraz bardziej przytłumiony odgłosami burzy.

Przynajmniej wyprzedził swojego przeciwnika, a właściwie tak mu się wydawało. Miał więc mało czasu by namierzyć znowu znicz i być pierwszym.

Ciężko oddychając rozglądał się wokół siebie, ale nie widział nic poza szarością. Gdy myślał już, że zakręci się wokół i spadnie, wyrósł przed nim gryfon o ciemnej, mocno opalonej skórze i kręconych włosach w odcieniu gorzkiej czekolady. Wydawało się, że nawet pomimo pogody jak i beznadziejnej sytuacji, on delikatnie się uśmiecha. Zatrzymał się tuż przed Draco i udawał najwyraźniej, że wcale nie są bliscy utraty życia przez tą paskudną pogodę.

- Malfoy!- Krzyknął chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

Choć wcale nie musiał tego robić, to jak zachowywał się wtedy Potter już samo w sobie zdawało się być co najmniej dziwne i Draco nie potrafił oderwać od niego wzroku. Zmarszczył jasne brwi i otworzył usta by na niego nakrzyczeć, ale wtedy zrozumiał jedną rzecz. Potter też się w niego wpatrywał, nie szukał znicza.

- Co ty... Co ty robisz?!- Zdołał jedynie z siebie wykrzesać.

Od zielonych oczu odbił się błysk pioruna, Draco bardzo nie chciał tego po sobie pokazać, ale w duchu zadrżał na ten dźwięk. Zacisnął dłoń na trzonku miotły mocniej niż powinien, a do jego chudych palców przestała dopływać krew.

- Zaraz spadniesz.

Usłyszał tylko jego łagodny głos, jakby uważnie zastanawiał się co powiedzieć. Potter spojrzał wtedy ponad nich, a potem całkiem bez ostrzeżenia wbił się w jedną z gęstych chmur.

Draco chciał krzyczeć żeby tego nie robił. W końcu jeśli coś mu się stanie, to przerwą mecz, a on zostanie bez zwycięstwa dla swojego domu. Poza tym... Potter nie był może jego ulubionym gryfonem, ale nie był też tym najgorszym. Mimo cichej wojny jaką toczyli uważał, że tak nagła i nieodpowiedzialna śmierć nie powinna mieć wtedy miejsca.

Heliophilia ° DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz