Tala Valdez nie lubiła słyszeć słów „dzisiaj zostajesz” lub „masz odpocząć”. A najgorszym zdaniem było „dzisiaj zostajesz, bo masz odpocząć”. Tak, jakby nie potrafiła się sobą zająć.
A potrafiła – to nie tak, że całe życie spędziła chroniąc ludzi wokół, by nie zrobić im jakiejś krzywdy. Że ukrywała swoje zdolności, wmawiając wszystkim w swoim otoczeniu, że miała rzadką chorobę skóry i lepiej by było, gdyby nikt jej nie dotykał.
Radziła sobie. Nie była przecież dzieckiem.
Jednak to, że w Protokole Valorant była najmłodszym agentem, nie pomagało jej w utrzymaniu tytułu młodej dorosłej, którą przecież była, bo skończyła już dwadzieścia jeden lat. Nawet Jett i Raze, które liczyły sobie po dwadzieścia cztery często wypominały Neon fakt bycia młodszą. Irytowało to Talę. Do tego stopnia, że nieświadomie pozwalała woltom skakać po ciele, by w końcu wystrzelić w kierunku najbliższej osoby. To nie bolało; tak przynajmniej mówiły osoby, które doświadczyły tych wyładowań. Mimo to i tak przepraszała za każdym razem.
Czasami wychodziła z organizacji i nie wracała przez długi, długi czas. Brała ze sobą komunikator, żeby być cały czas pod ręką, ale magicznie wtedy nikt niczego od niej nie chciał. Nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle – czy jeszcze bardziej ją to irytowało, czy było jej wszystko jedno.
Niektórzy w Protokole śmiali się, że jeśli nie mogą znaleźć Neon w budynku, na pewno jest na strzelnicy. I nie mylili się – tylko tam Tala chodziła, by się rozładować w przenośni i dosłownie.
Czasami nie wiedziała, czy lubiła swoje… umiejętności. Czy to, co robiła, było słuszne.
Kolejny robot padł od wystrzału, jaki zapodała mu Neon. Psucie ich już dawno przestało jakkolwiek młodą agentkę satysfkacjonować. Miała wrażenie, że znała ich wszystkie ruchy – co było dość niemożliwe, bo poruszały się bez większego szyku. Nudziło to Talę.
Dlatego kiedy system ogłosił kolejne zwycięstwo Tali nad robotami, odłożyła broń do arsenału i wyłączyła system. Imitacja budynków schowała się w ścianach i podłodze – pomieszczenie znowu zrobiło się puste.
Westchnęła. Większość osób była aktualnie na misji, a jeśli nie na niej, to gdzieś, gdzie Neon nie była potrzebna.
Jej ciało przeszedł niewielki wstrząs, spowodowany rozładowanie bioenergetyki. Nasiliły się, odkąd jej stabilizator został zniszczony podczas ostatniej akcji. Neon była przyzwyczajona do okazjonalnego bólu, jaki jej to przynosiło, jednak musiała przyznać sama przed sobą, że miała już dość. Że nie chciała już więcej tego czuć. Brakowało jej… ciepła drugiej osoby. Tych przytuleń z zaskoczenia, którymi czasami obdarowywała swoje rówieśniczki, lub one ją. Teraz musiała uważać. „Lepiej nie, nie chcę zrobić ci krzywdy” mówiła, kiedy Raze, Killjoy lub Jett pytały, czy mogą ją objąć. To było przykre. Cholernie przykre.
Chciała pospieszyć Klarę z naprawianiem stabilizatora. Bała się, że ten tymczasowy nie wytrzyma i w końcu będzie musiała z powrotem wrócić do pomieszczenia, w którym rozładowywała napięcie. A to trwało – nudziła się tam jak mops, czując coraz większe i większe zmęczenie, aż w końcu, słaniając się na nogach, mogła pójść do własnego pokoju, bo tylko do tego się wtedy nadawała – do pójścia spać. A spała długo; za długo jak dla osoby, która powinna większość czasu spędzać na misjach.