Pablo's POV
Obudziłem się dość sporo wcześniej przed Pedrim, więc uznałem to jako świetną okazje, że zrobić mu niespodziankę. Dobrze wiedziałem, że w tygodniu rano około siódmej zostawiają mu catering w specjalnym miejscu, więc poszedłem po cichu na dół, aby przygotować nam śniadanie.
Podgrzałem to co było trzeba, a następnie porozkładałem mu na talerz, aby nie musiał się już z tym męczyć. Wróciłem pospiesznie na górę, aby obudzić moją śpiąca królewnę.
—Pedri masz jedzenie na dole..—powiedziałem delikatnie go szturachajac.
—Nie wstanę bez buziaka.—wymamrotał.
—No już się chyba kurwa zapędzasz. Wstawaj leniu, bo na całusa od takiego przystojniaka trzeba zasłużyć.—odparłem pewien siebie.
—To ciekawe co takiego zrobiłem, że ten przystojniak całuje mnie codziennie.—podniósł się do siadu.
Obróciłem się nie chcąc mu pokazać, że zarumieniłem się jak głupie na wypowiedziane przez niego zdanie. Gonzalez ubrał na siebie koszulkę, a na nogi włożył klapki po czym zszedł szybko na dół.
—Słodka kuchareczka z Ciebie Pablito.—powiedział siadając do stołu.—A dla siebie co zrobiłeś?—zapytał, a moje serce przestało na moment bić.
—Jak się czujesz? Wyspałeś się?—próbowałem jak najbardziej zmienić temat, lecz problem był w tym, że Pedri zbyt dobrze mnie znał.
—Pablo, gdzie masz swoje śniadanie?—zapytał dużo poważniej odkładając widelec i odsuwając się od stołu.
—Zjem coś później, albo obiad.—odparłem cicho chcąc jak najszybciej uciec.
Patrzył się na mnie jakbym powiedział właśnie najbardziej niedorzeczną rzecz na świecie. Nie miałem w tamtym momencie ochoty na jedzenie, ani siły na trening, który zaczynał się na parę godzin.
—Pablo musisz coś zjeść przed treningiem rozumiesz?—zapytał. Wiedziałem, że to było jedyne wyjście.
—Jadłem, kiedy spałeś. Byłem w sklepie i zjadłem coś jeszcze ze swoich rzeczy.—skłamałem.
Chłopak zmarszczył jedynie brwi. Wiedziałem, że mi nie wierzył, ale nie miałem wyjścia. Kłamstwo było jedyną opcją mimo, że bolało.
Koło dziewiątej byliśmy już na parkingu i wypakowywaliśmy z bagażnika swoje torby treningowe z ciuchami i butami na zmianę.
Pablo stój na nogach. Błagam, nie teraz.
Powtarzałem sobie w myślach, kiedy niespodziewane zakręciło mi się w głowie tak mocno, że bałem się o utratę równowagi. Złapałem się drzwi od bagażnika po czym przymknąłem oczy i lekko się schyliłem.
-Maluch co jest?—zapytał Pedri łapiąc mnie w talii.
—Wszystko w porządku. Po prostu na moment straciłem równowagę.—odparłem wyrywając się z jego uścisku.
—Jeśli nie czujesz się dobrze możemy wrócić do domu. Położysz się.—zaproponował, lecz odmowiłem.
Zawiesiłem sobie torbę na ramię i powędrowałem w stronę szatni.
Pedri's POV
Pab zachowywał się przez cały trening jakby zniknęła mu gdzieś cała kondycja i motywacja do wysiłku.
Patrzyłem na niego i czułem jakby znów gubił mi się przed oczami. Nie widziałem mojego Gavi'ego, a zmęczonego życiem chłopca błagającego o ratunek. W pewnym momencie, kiedy chciał kopnąć piłkę nagle opadł na ziemie przestając się ruszać.

CZYTASZ
Bad idea, good story || Gonzalez x Gavira
FanfictionDwójka najbardziej rozchwytywanych piłkarzy Fc Barcelony wraca z mundialu po wyjątkowo ciężkich zmaganiach, które ostatecznie kończą się porażką. Tuż po przekroczeniu granicy Hiszpanii w ich głowach rozgrywają się już przygotowania do kontynuowania...