Rozdział 5.5

48 21 1
                                    

Z trzema reklamówkami pełnymi zakupów, które naturalnie niosła Cornelia zważywszy na mój stan, udaliśmy się do samochodu, a następnie do apartamentu. To tam odczułem w końcu, jak bardzo jestem zmęczony całym dniem. Chcąc zapobiec nawrotom bólu związanego z potłuczonym organizmem, wziąłem kolejną dawkę leków przeciwbólowych. Obserwowałem, jak moja towarzyszka wypakowuje zakupy i układa je w adekwatnych do instrukcji przechowywania miejscach. Dopiero gdy to zrobiła, wolnym krokiem ruszyła do salonu, po drodze ściągając z siebie perukę.

– Czemu to nosisz? – zapytałem, nim jeszcze weszła na samą górę.

– Część umowy. Mogłam albo kupić to dziadostwo, albo zafarbować włosy. Wybór był oczywisty. Jak widać, do końca życia będę pokutować za to, że wybrałam sobie ksywkę „Candy" – odpowiedziała, zaraz przed tym jak schowała się w swoim pokoju i zamknęła drzwi.

Na chwilę zostałem sam. Położyłem nogę na stoliku kawowym, by dać jej wypocząć i odchyliłem głowę do tyłu. Zamknąłem oczy. To był wyjątkowo intensywny dzień, podczas którego poznałem ludzi, których nie chciałem poznawać i dowiedziałem się rzeczy, o których wcale nie chciałem wiedzieć.

W tamtym momencie dotarło do mnie znienacka, że nadal nie zdobyłem dostępu do internetu! Działo się tak dużo, że zupełnie o tym zapomniałem! Wraz z przejęciem tego ciała straciłem nie tylko swój piękny wygląd – zdecydowanie spadł mi iloraz inteligencji. A może to przebywanie z tymi ludźmi sprawiało, że stawałem się coraz głupszy?

– Pomożesz mi z kolacją? – pytanie padło z zaskoczenia, toteż podskoczyłem bezwolnie, nawet nie zauważając, że Cornelia zmaterializowała się obok mnie. – Chodź mięczaku. – Nie mogła podarować sobie przytyku, a ja zareagowałem na to tak, jak zwykle, zatem przewróciłem oczami.

Nie podniosłem się. Obserwowałem, jak dziewczyna wyciąga z lodówki kolejno jajka, mleko i masło, a potem z szafki cukier, mąkę i wodę gazowaną. Oddzieliła białko od żółtek do dwóch osobnych misek. Do białka dosypała szczyptę soli, a potem podeszła do mnie i podała mi miskę oraz trzepaczkę.

– Masz, rób to co mężczyźni robią najlepiej.

– Bardzo śmieszne – burknąłem nieprzyjemnie, podkreślając w ten sposób, że żart o trzepaniu obraża moją inteligencję. Nie bawił mnie humor tak niskich lotów.

Okazało się, że nie jestem zbyt dobry w ubijaniu, bo po kilku minutach maź nie zmieniła konsystencji nawet odrobinę, a w tym czasie Corin zdążyła już połączyć wszystkie suche składniki i wymieszać żółtka z cukrem na jednolitą masę.

– Czasem mam wrażenie, że tylko udajesz, że straciłeś pamięć... ale teraz to ci nawet wierzę – skomentowała moją nieudolność.

Podeszła i spróbowała zabrać mi akcesoria kuchenne. Nie pozwoliłem na to. Usiadłem bokiem do niej i starałem się jakoś zaprzeć metal między nogami tak, by miska nie uciekała mi przy każdym ruchu. Na niewiele się to zdało. Corin otoczyła stół i nie pytając o pozwolenie, kucnęła przede mną i złapała za naczynie. Unieruchomiła je na moich kolanach.

– Działaj – rzuciła, a ja z grymasem na twarzy skupiłem się na tym, by dokończyć robotę, którą wykonywałem pierwszy raz w życiu. Cesarze nie gotują!

Nie znaczyło to jednak, że nie wykorzystałem sytuacji, by się zemścić. Gdy w misie pojawiła się już biała piana, zamachnąłem się trzepaczką na tyle mocno, by część wyleciała poza rant i trafiła na nos dziewczyny.

Czy to było dziecinne? Może. Czy sprawiło mi przyjemność? Jak najbardziej. Szczególnie gdy spojrzała na mnie z miną mówiącą: „no i co ty robisz?", wycierając brzegiem bluzy twarz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Come back home [SZUKA WYDAWCY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz