VI

116 6 1
                                    

GUESS WHO'S BACKKKK
muszę się przyznać, zapomniałam o tej książce xD i szerze to po czasie stwierdzam, że jest ona chujowa, ale skoro zaczęłam to ją skończę (ciul z tym, że minął miesiąc ponad xd)
ostatni rozdział.
Ostatnie słowa, może tego nie spierdole.



Minęło równe pół roku odkąd... Odkąd Aziraphal umarł. Crowley od tamtej nocy praktycznie nie wychodzi ze swojego mieszkania, bo po co? Wie, że Muriel zajmuję się antykwariatem, a do parku nie ma siły chodzić. Jeszcze ani razu nie zebrał się w sobie, aby go tam odwiedzać. Poprostu nie potrafił się na to zdobyć. Nie potrafił się przyzwyczaić, że anioła, JEGO anioła, już nie ma.
Corwley typowo spał. Pomimo, że teoretycznie mógł by usunąć na całe stulecie nie potrafił się do tego zmusić. Teraz też nie było inaczej. Już zasnął i było by cudownie, gdyby nie to, że usłyszał we śnie? A może naprawdę? Czyjś głos. Wydawało mu się, że należał do anioła. Crowley chyba już tracisz zmysły... - myślał, podnosząc się jednocześnie.
Przez następne tygodnie wcale nie było lepiej, Crowley coraz częściej słyszał głos, jak mu się zdawało, należący do Aziraphal'a. Zaczynał się nawet obawiać, że naprawdę zwariował. Nie żeby wcześniej był zdrowy psychicznie, ale to co się teraz odwalało to jakaś przesada.

- Czego?! - wrzasnął, otwierając drzwi z ogromną wściekłością.
Za progiem stała Muriel.
- ja... - zawahała się na moment - przyszłam sprawdzić jak się czujesz. Od ponad pół roku cię nie widziałam...
- Doskonale. - skończywszy mówić trzasnął jej drzwiami przed nosem i wrócił do sypialni, narzucając kołdrę na siebie.
Czy ja proszę o tak wiele?

Dziś oficjalnie mija rok odkąd Aziraphal nie żyje, jak ma się Crowley? No cóż... Określenie tragicznie, nie opisuje go nawet w 5%... Demon był istnym wrakiem. Nie miał totalnie siły dbać o swój wygląd, więc pozwolił rosnąć włosą.
Przez ostatnie kilka miesięcy jednym czym się zajmował było spanie oraz picie ogromnych ilości alkoholu.
A co do głosu anioła, to zaczął go słyszeć również w totalnie randomowych momentach dnia. Nie raz próbował coś zrozumieć, ale bez większego skutku. Raz udało mu się wychwycić jedynie krótkie: "Nie poddawaj się Crowley". Co to miało znaczyć? Sam nie wiedział.

Crowley kilkukrotnie rozważał opcje popełnienia samobójstwa. W końcu wydawało się być najlepszą opcją. No bo przecież nie miał już dla kogo żyć. Więc jaki był dalszy sens jego egzystencji. Co prawda już raz próbował i wiedział jak potworny ból mu to przyniesie, nie mniej w obecnym stanie był pewien, że jest gotów zapłacić każdą cene.
W każdym razie, jeszcze nie był na tyle zdesperowany.

Obudził się, tym razem bez żadnych głosów ani niczego innego. Jako, że nie miał najmniejszego zamiaru nigdzie wychodzić, bo po co? To udał się do kuchni po butelkę czerwonego wina i skierował się w stronę kanapy w salonie.
Pił tak, sam nie wiedział ile, ale w pewnym momencie usłyszał dźwięk jakby ktoś chciał otworzyć drzwi. Niemal natychmiastowe zerwał się z kanapy i ruszył w stronę drzwi. Po drodze potknął się o własne nogi, ale szybko się podniósł i dopadł do drzwi. No prawie, bo za nim zdążył chwycić za klamkę te się otworzyły. Crowley ujrzał w progu anioła. Swojego anioła. Odruchowo cofnął się i opadł na podłogę, podciągając kolana pod brodę.
- Nie, nie, nie, dlaczego to dziej się akurat mi?
- Crowley? Wszystko w porządku?
Crowley się nie odezwał. Jedynie wbił swój wzrok w anioła. Lustrował go bardzo uważnie i odziwo wszystko się zgadzało. Każdy najmniejszy szczegół. I do tego ten zapach... Demon uznał, że i tak już nic nie pogorszy jego stanu, więc poprostu chwycił twarz anioła w dłonie i poprostu go pocałował. Nie sądził, że anioł odda pocałunek. I to z taką gorliwością. Po dłuższej chwili Aziraphal zaczął się od niego odsuwać. Crowley chwycił go za dłoń, a w odpowiedzi dostał pytające spojrzenie.
- nie odchodź jeszcze, proszę...
- Crowley, na pewno wszystko z tobą dobrze?
- nie skoro z tobą rozmawiam. Ty nie żyjesz... - Crowley poczuł jak pod powiekami zbierają się łzy.
- Ta... Jeśli o to chodzi to... - zawahał się - okazuję się, że jednak żyje.
- Nie gadaj głupot - zaśmiał się histerycznie - przecież pochowałem cię!
- Crowley ja też nie do końca rozumiem jak to się stało, ale wiem, że teraz tu jestem. I już nigdy cię nie zostawię.
Reakcja Crowley'a była natychmiastowa. Wpadł prosto w objęcia anioła, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Podobasz mi się w tej fryzurze - powiedział anioł, chwytając kosmyk włosów Crowley'a - tak bardzo za tobą teskiniełem...
- Nigdy więcej mi tego nie rób. Nie zostawiaj mnie samego... W taki sposób... Obiecaj mi to...
- Obiecuje. Już zawsze będę przy tobie. - mówić to uśmiechnął się lekko. - Kocham cię.
- Kocham cię. - odpowiedział demon mocnej wtulając się w anioła.

Lost On You, Angel... || Good OmensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz