- Nazywam się Aleksandra Lubopolska i tak jestem córką magnata. Czy się z tego cieszę? Z ojca nie, ale z jego pieniędzy już tak. Udało mi się już wrobić brata w morderstwo więc droga do zgarnięcia majątku ojca powinna być szybka i prosta...
Wóz nagle skręcił i a po tym nastąpił głośny huk który przeszył las. Walnełam czołem w drewno z którego wykonany był żółty powóz. Nie powinnam dawać bratu prowadzić po tabace.
Wygramoliłam się ze środka wozu i zobaczyłam mojego zdurnialego brata rozmawiającego z jakimś szlachcicem i człowiekiem ze skrzydłami.
Czyżbym umarła?
Może to był anioł?
Ale wątpię żeby święty Piotr był szlachcicem, sarmatą.
I wątpię że po mojego brata przyszedłby anioł. Bardziej stawiała bym na samego szatana.- Co to za Panienka? - Święty Piotr w przebraniu szlachcica wskazał na mnie.
- A to moja mała siostrzyczka.Myślałam że rozszarpie brata gołymi rękami.
*
Stałam i patrzyłam jak Jan Paweł i Zofia przytrzymują drzwi. To miejsce stawało się coraz dziwniejsze.
- Chcemy wydać naszą córkę Aniele za syna magnata...
- Ja bym mu nie dała zdechłego szczura pod opiekę a co dopiero własną córkę.Oboje spojrzeli na mnie że zdziwieniem wymalowanym w oczach. Drzwi momentalnie otworzyły się i staną w nich kolejny szlachcic. Za nim jak za kaczką matką podążyły trzy brzydkie kaczątka.
Byłam w folwarku w mniejszej (jak się dowiedziałam) połowie Adamczychy.
- A ty Anielo masz jakieś ukryte talenty.
Siedziałam prosto w fotelu czując się nie pewnie w tym miejscu gdy mój brat zachowywał się coraz dziwniej. Nie to że było to coś czego się nie spodziewałam.- Tak, potrafię taką sztuczkę, wychodzę i mnie nie ma.
I wyszła. Zaśmiałam się pod nosem. Już lubiłam tą dziewczynę. Również wstałam i wyszłam bez słowa za Anielą. Współczułam jej tej różowo czerwonej sukni. Moja prosta czarna z czarnym haftowanym w czarny bluszcz gorsecie. Suknia miała też rękawy z małymi bufkami dzięki którym nie było mi chłodno.- Anielo! - dobiegłam do niej i teraz szłyśmy obok siebie. - Współczuję ci że ty i twoja rodzina musicie się płaszczyć przed moim bratem.
- Ja przed nikim nie będę się płaszczyć.
- Dobre podejście. Mnie też chcą wydać za jakiegoś wysoko postawionego dupka.W tym momencie chyba zmieniła swoje nastawienie do mnie. Spojrzała mi w oczy szukając podstępu. Akurat tu go nie było więc nie martwiłam się że dopatrzy się czegoś w mojej postawie.
- Dziewczyny chodźcie to nie czas na pogawędki idziemy na polowanie!
*
Zawsze uważałam że lasy są bardzo ładne i zwierzęta w nich niczym sobie nie zasłużyły na zabijanie.
Zostałam przydzielona do drożyny z brzydkimi kaczątkami szlachcica Andrzeja... albo Jędrzeja. Nie wiem.Stałam teraz i patrzyłam jak trzy szlachcianki gołymi rękami zabijają dzika. Ja pierdole. Podejrzewam że moja mina była bezcenna.
Wróciliśmy z naszym łupem na polane przed lasem. Nadal miałam chyba wytrzeszcz oczu bo Aniela patrzyła na mnie jak by ducha zobaczyła.
Cuż nigdy nie od zobaczę tego widoku.- ...Widzisz Andrzeju nawet chłopi już nie jędzą mięsa.
W krzakach coś się poruszyło.
- To łoś.Jan Paweł i Andrzej zaczęli ładować do broni proch i za chwilę celowali już w stronę lasu. Patrzyłam na całe zdarzenie z wstrzymanym oddechem.
Strzał.
Jakie było moje zdziwienie gdy w miejscu w którym miał stać łoś zobaczyłam mojego brata.
Mojego brata bez głowy.
Myślałam że zacznę krzyczeć...
Jakub Adamczewski
Skończyliśmy z Bogdanem egzorcyzmy. Byłem się siebie bardzo dumny. W końcu wygrałem z samym diabłem. Choc na ogół nie wieże w zjawiska metafizyczne. Za wyjątkiem pana Boga oczywiste.
Wszedłem do izby w naszym folwarku. Szkoda że nie może być mój. Ojciec siedział na przeciwko Andrzeja i o czymś zawzięcie dyskutowali. Moją uwagę zwróciła jakąś szlachcianka siedząca w rogu pokoju z dziwnym nie zbadanym dla mnie wyrazem twarzy. Z jednej strony w jej oczach było przerażenie z drugiej jakąś lekko psychopatyczną ekscytacja.
Przyglądałem się dziewczynie. Wyglądała na jakieś maksymalnie siedemnaście lat. Czarne kręcone włosy opadały jej na ramiona nie lubiłem odkrytych włosów u kobiet, ale gdzieś w środku przyznałem że wyglądała z nimi... dobrze. Czarna suknia opinała jej talię. Zatrzymałem dłużej wzrok na dole gorsetu.
Dlaczego na to patrzę?
Odwróciłem wzrok. Chyba Aniela miała rację że celibat źle na mnie działa. Pierwsza lepsza panienka a ja co?
Spojrzała na mnie. Jej zielone oczy teraz były już przykryte warstwą powagi a poprzednie uczucia zupełnie zniknęły. Wpatrywała się we mnie nie odwracając wzroku. Próbowała mnie rozczytać.
- Janie Pawle poslałaliście już po księdza?
- Nie Aleksandro to jest Jakub nasz najmłodszy syn.Ojciec wrócił do konwersacji z Andrzejem a dziewczyna podeszła do mnie. Była nieco niższa ode mnie więc chociaż wzrost stał po mojej stronie. Wyciągnęła rękę.
- Aleksandra Lubopolska córka magnata.
- Jakub Adamczewski.Córka magnata...
- Tymczasowo Aleksandra będzie tu mieszkać ponieważ zgodziła się z nami współpracować.
Spojrzałem na mężczyzn stojących teraz obok nas. - Andrzej spojrzał na Aleksandrę.
- W jakiej sprawie?
- Niechcąco dokonaliśmy zabójstwa syna magnata który tak się składa był jej jedynym bratem...Ojciec z Andrzejem dalej coś mówił o tym że muszą to ukryć bo ich zabiją, że dziewczyna pomoże im i inne tego typu rzeczy. Ja ich już nie słuchałem, zrozumiałem że zostałem wciągnięty w jakąś partie szach. W dodatku z bardzo inteligentnym przeciwnikiem.
W takim wypadku dziewczyna i jej mąż odziedziczą cały majątek magnata...
Teraz już wiedziałem dlaczego w jej oczach nie było smutku, nie płakała jak każda kobieta w takiej sytuacji. Ona była inna. Miała swój plan.Zastanawiało mnie to jaki dokładnie był jej plan i jaką rolę miałem odegrać w nim ja?
885 s
CZYTASZ
Non licet hoc facere [Jakub Adamczewski]
FanfictionNazywam się Aleksandra Lubowiecka i jestem córką magnata. Mój ojciec jest głupcem o bracie nawet nie wspominając. Jestem towarem przetargowym, chcą mnie opchnąc jakiemuś frajerowi z dużym majątkiem. Lecz ja mam inne plany... Dziewczyna zupełnym p...