Wybaczcie mi literówki. Nie zdążyłam dokładnie sprawdzić, jednak zależało mi, by opublikować rozdział i nie zostawiać Was z niczym!
Miłego czytania. ❤️---------------------
Natychmiast oderwałam się od jego ust. Orvaldi w tej samej chwili puścił mnie. Zachwiałam się, z trudem łapiąc równowagę.
— Co to za miejsce? — spytałam, cofając się w głąb pokoju.
— Kto to jest?
— Kto?
Mauricio doskoczył do mnie, łapiąc za nadgarstek. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
— Znasz go — stwierdził ostro. — A sądząc po twoim desperackim kroku, kurewsko mocno zależało ci na tym, by cię nie rozpoznał... albo chciałaś mnie zmylić.
— Puść mnie!
Spróbowałam się cofnąć. Nie pozwolił mi. Oddychałam coraz ciężej. Patrzyłam z wahanie na jego twarz, bojąc się kolejnego kroku. Przyciągnął mnie do siebie, na nowo miażdżąc moje wargi. Szarpałam się z coraz większą siłą, gdy jego dłonie zaciskały się coraz boleśniej. Nie rozumiałam jego napadu, a tym bardziej furii, którą zapłonęły jego oczy. Zaczęłam krzyczeć, okładając go na oślep, kopiąc i drapiąc, robiąc wszystko, by się uwolnić. Upadliśmy na podłogę. Orvaldi przycisnął moje ciało do podłogi. Poczułam metaliczny smak krwi. Jego dłoń brutalnie zadarła sukienkę wyżej. Robiłam wszystko, by się uwolnić, próbując wygrać nierówną grę. Drzwi otworzyły się. Nawet wtedy Orvaldi nie zaprzestał swoich czynności. Dostrzegłam Ricka stojącego w progu.
— Jak za starych dobrych czasów, z tym wyjątkiem, że nawet Vanessą dzieliłeś się nie tylko z Gambino.
Stężałam na dźwięk jego słów, a Mauricio razem ze mną.
— Wypierdalaj — warknął, rozdrażniony, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.
— Nie unoś się tak, Orvaldi. Przyjdź jutro do klubu. — Rick spoważniał. — Pogadamy.
Drzwi znów się zamknęły. Drżałam ze strachu, a słowa Ricka podjudziły moją wyobraźnię do dziwnych projekcji.
I kim, do licha, była Vanessa?!
Nie miałam pojęcia o czym mówił, ale wiedziałam, że Mauricio nie był zadowolony z jego słów.
— Nie krzycz. I nie drap.
Dłoń powoli puściła nadgarstki, a tułów nieznacznie się uniósł. Nasze klatki stykały się za każdym razem, gdy nabierałam drżący oddech do płuc. Odzyskując nieco więcej wolnej przestrzeni, uderzyłam Orvaldiego. Odwróciłam się na brzuch i wyczągałam spod jego ciała. Dopadł mnie kilka sekund później. Tym razem łapiąc w pasie i podnosząc z podłogi, znów przyciskając do swojego torsu. Zaczynałam już opadać z sił, a moje krzyki i próby uwolnienia ponownie spełzły na niczym.
— Uspokój się! — głos rozbrzmiał zbyt blisko mojego ucha.
— Puść mnie! — krzyknęłam, odpychając jego dłonie.
Wykonał moje polecenie. Puścił mnie gwałtownie. Tym razem nie udało mi się zachować równowagi. Zachwiałam się i upadłam na podłogę.
— Zostań tu.
Poprawił marynarkę, spoglądając wściekle na moją postać. Był dziwnie rozemocjonowany, komicznie rozdarty. Gdy podnosiłam się z podłogi, on znów zamienił się w teflonową postać. Jego spojrzenie wyblakło. Twarz przybrała maskę obojętności. Odwrócił się i wyszedł, nie wyjaśniając nic więcej. Rozedrgana, obciągnęłam w dół sukienkę, na tyle na ile to było możliwe, nie będąc w stanie ukryć strachu. Do pokoju wszedł Dex. Nie potrafiłam wyczytać nic z jego spojrzenia. Podszedł bliżej.
CZYTASZ
Podziemny układ. Vendetta [18+]
RomansCykl: Elitarny krąg ( tom 4) thriller psychologiczny/romans/akcja Romans mafijny. "Do czego jest zdolny człowiek, dla którego zemsta to mało?" ⚠ UWAGA: opowiadanie zawiera SCENY EROTYCZNE, PRZEKLEŃSTWA, PRZEMOC.