Kaja patrzyła na sukienkę swojej córki z czasu, kiedy była jeszcze niemowlakiem. Cztery lata minęło tak szybko... A dopiero co była taka malutka. Pamiętała ten wyraźny zapach nowo narodzonego dziecka, który tak lubiła. Niestety szybko się to zmieniło, gdy ON dowiedział się o dziecku, że jest jego. Przecież mogli być szczęśliwi. Mogło to inaczej wyglądać. Mogłaby mieć stanowisko, szacunek władcy, rodzinę, miłość ze strony partnera, którego kocha z wzajemnością... A tak to musi dalej tu gnić, patrzeć jak jej córka dorasta u jej boku bez miłości. Jedynie dziękowała za to Bogu, że Ethan bardzo kocha małą. Gdyby nie on... Nie dałaby rady, popełniłaby samobójstwo, cierpiałaby dzień w dzień, a Ciri razem z nią. Byłyby obie nieszczęśliwe. Jednak zawsze miała nadzieję, nadzieję na to, że ON zechce z nią być. Stworzyć z nią rodzinę, mieć drugie dziecko. Gdyby tylko była młodsza, była w jego wieku... Może wtedy... Może właśnie wiek mu przeszkadzał? Nie wiedziała, ponieważ nie odezwał się słowem na temat swojego odejścia. Powiedział tylko „To koniec”. Nic więcej... Gdyby tylko dodał jedno słowo... jedno. Tylko jedno, a może wyjaśniałoby to wszystkie jej pytania. Chociaż pogrzebało to także marzenia względem NIEGO.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Wiedziała, że to Ethan z Ciri wrócili z obiadu. Dlatego szybko wrzuciła sukienkę do szuflady, a na nią położyła kartki, testy ciążowe oraz parę zdjęć córki wraz z mężem. Kiedy zamknęła skrytkę, odetchnęła z ulgą, że nie została przyłapana na gorącym uczynku. Nie chciałaby się dowiedzieć, co by było, gdyby przyszedł tu i zobaczył ubranko. Dlatego wyszła z sypialni, wchodząc do salonu zawalonego w większości przez dziecięce zabawki. Pierwsze, co zobaczyła, to zapłakana córka biegnąca w jej stronę. Wyciągnęła ramiona ku górze, pociągając nosem, z którego co rusz wypływały bańki ze smarków. Nie mając innego wyboru, wzięła dziewczynkę na ręce. Poczuła mokrą twarz w zagłębieniu swojej szyi oraz mocny uścisk. Położyła dłoń na plecach Ciri, a drugą podtrzymywała jej tyłek, by nie spadła. Dopiero po chwili podniosła wzrok, chcąc spojrzeć na Ethana i wysłuchać go, co się stało. Zobaczyła jedynie jego dłoń zamykającą białe drzwi od łazienki. Westchnęła, wiedząc, że jest już skazana tylko na słowa swojej rozżalonej córki.Ewentualnie mogła zaczekać parę minut, dopóki by się nie uspokoiła. Byłby to lepszy pomysł niżby od razu zadawać pytania. Ponownie westchnęła, siadając na dużej skórzanej kanapie. Posadziła małą na swoich kolanach, otulając ją ramionami, by jak najszybciej pohamowała swój płacz.
— Ciri... — zaczęła, unosząc głowę, by móc spojrzeć na małą. Nie mogłaby dłużej czekać, nie wytrzymałaby. Chciała się dowiedzieć, dlaczego była tak bardzo roztrzęsiona. A Ethan, zamiast jej pomóc, poszedł od razu do łazienki. — Dlaczego płaczesz?
— Bo-o. Cierpi... Bardzo-o. Cio-ocia. Ta-ata. Bo-oli. A-auł — wydukała za każdym kolejnym słowem, nabierając gwałtownie powietrza. Czerwone policzki niczym dojrzałe buraki nie mówiły, że jej stan się poprawia. Wręcz przeciwnie. Gdy wypowiadała kolejne słowa, płakała jeszcze bardziej, przypominając sobie powód tej czynności. Było to irytujące. Zwłaszcza że teraz miała inne problemy niż roztrzęsiona córka z niejasnego powodu.
— Ciocia uderzyła tatę? Tak? — dopytywała, ponieważ nic innego nie mogła wywnioskować z tych słów. Nawet wydawało się to prawdopodobne, ponieważ nieraz jej siostra wyżywała się na innych.
— N-nie... Ta-ata. Cio-ocia. A-auł. K-krzy-yczała.
— Ale co krzyczała? — zapytała, kręcąc głową na boki. W końcu nic nie mogła zrozumieć, co jeszcze bardziej ją irytowało.
— Ta-at-ta. Cio-ocia — powtórzyła, wycierając nos w rękaw. Niestety próba uspokojenia się była nadaremna, ponieważ kolejne łzy spływały po policzkach Ciri. Gwałtownie pociągała nosem, łapiąc powietrze — Pocałował ją, j-jak cie-e-ebie ma-am-o. A-a-a po-o-otem. Do niej. A-auł. Ta-ata w pokoju. Cio-ocia. O-o-ona krzycza-ała-a.
CZYTASZ
Spójrz na mnie
Werewolf"To co niemożliwym staje się możliwe. Nawet jak nie ma prawa bytu. Taka właśnie więź łączyła Lanesrę i Akosa. Nawet jak odpychali się, to i tak przyciągało ich do siebie. Jedno drugie chce zabić ale nigdy tego nie robi. Balansują między nienawiścią...