Dopiero, gdy wróciłam do swojego domku i spojrzałam na siebie w lustrze, omal nie zasłabłam. Byłam na twarzy tak czerwona, jakbym dosłownie poparzyła się ogniem. Wiedziałam, że nad ranem nie będę w stanie dotknąć własnej twarzy, ponieważ takie poparzenia słoneczne pieką niemiłosiernie. Zrobiłam tylko zdjęcie na pamiątkę, żebym do niego wracała, gdy będę twierdzić, że moje życie jest do bani. Opadłam na fotelu z bezsilności i wybrałam numer do jedynej osoby, którą teraz chciałam słyszeć.
- Bracie, przyjedź, błagam. – wydukałam do Lorenza, jakbym była na skraju wyczerpania.
- Chciałbym, uwierz. – usłyszałam prawie szeptem.
Na pewno miał wyrzuty sumienia i byłam pewna, że gdyby tylko się dało, od razu by przyjechał.
- Co u ciebie? – zagaiłam.
- Szczerze? Bez ciebie to życie w ogóle potraciło barwy. Nie mam z kim wyskoczyć na kawę, a wszystkie laski, z którymi zacznę kręcić, od razu uciekają, jakbym parzył.
- A właśnie. Wyślę ci zdjęcie. – oczywiście musiałam pochwalić się nowym selfie, chyba z tego powodu, że brakowało mi czyjegoś współczucia, a jeśli ktokolwiek miał mi współczuć, to tylko Lorenzo.
- Dio mio! – krzyknął, gdy prawdopodobnie dotarło zdjęcie.
- Średnio to wygląda, nie? – nieświadomie chwyciłam się za czoło, ale szybko oderwałam dłoń, gdy poczułam pierwsze oznaki pieczenia.
- Mam być szczery czy miły?
- Miły. – bez zastanowienia wybrałam.
- Do wesela się zagoi. Ładnej we wszystkim ładnie.
Przekręciłam oczami. Zamiast współczucia to czułam taką ironię z jego strony, że zaczęłam się śmiać, jak to zwykle bywało podczas naszych rozmów.
- Idiota! – pozwoliłam sobie ocenić.
Przegadaliśmy prawie godzinę i pewnie rozmawialibyśmy dłużej, ale przerwało nam pukanie kogoś do moich drzwi. Z niechęcią podniosłam się z fotela i podeszłam do klamki.
- Ciebie mi tu jeszcze brakowało. – byłam wściekła na siebie, że w ogóle otwarłam te przeklęte drzwi.
- Wpuścisz mnie? – Flavio, jak zwykle, był oschły, co szło wywnioskować po samym tonie mówienia.
- Jak już otwarłam, to nie mam w zwyczaju wykopywać kogoś za próg. – skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na atak.
Wszedł do środka i zaczął rozglądać się po całym mieszkaniu, jakby szykował co najmniej atak terrorystyczny właśnie w tym miejscu. Tylko niekiedy krzyżowały się nasze spojrzenia, co doprowadzało mnie do wariactwa.
- Długo tak jeszcze? – zapytałam przekornie.
- Podobno wczoraj byłaś u mnie. – zaczął, jednak wyczułam nutę konsternacji, co wywołało we mnie jeszcze większą pewność siebie.
- I postanowiłeś w podskokach przylecieć, żeby poznać przyczynę? – mój sarkastyczny ton obił się po pokoju.
- Głupi nie jestem. Zostawiłem wczoraj telefon. – tym razem odwrócił wzrok i znów zaczął się rozglądać.
- To jednak chyba jesteś, skoro zostawiłeś... - cicho, ale na tyle, by słyszał, wygłosiłam patrząc wprost w jego twarz.
- Gdzie jest?
- Nie wiem, ktoś się wczoraj tak długo dobijał, że gdzieś go rzuciłam, wkurzona na sam dźwięk tej melodyjki. – akurat tutaj byłam całkowicie szczera.
CZYTASZ
Okruch Księżyca
RomanceLuna to dziewczyna z miasta, która w dzieciństwie wraz z rodzicami, z wyspy Ponza, wyjechała do Rzymu i tam się zakotwiczyła. Po latach zostaje wybrana przez matkę do powrotu na wyspę, aby zająć się swoją schorowaną babcią. Na Ponzie poznaje wielu ż...