Chapter XIII

875 38 16
                                    

Pedri's POV
Nasza relacja rozwijała się coraz bardziej. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu i nie odpuszczaliśmy się nawet na krok. Wstawaliśmy nawet w tym samym czasie, żeby jak najwięcej czasu spędzić we dwoje.

—Nie zdążymy przez Ciebie idioto.—powiedział Gavi widząc jak ciężko jest mi wstać z łóżka przez to jak dzień wcześniej do późna oglądaliśmy szybkich i wściekłych.

—Stary ja zawsze wyrabiam się na czas. Ty ubierasz bluzę piętnaście minut.—odparłem markotnie nie chcąc się zwinąć spod kołdry.

—Zaraz mogę zadzwonić do trenera i powiedzieć, że nie grasz. Jestem do tego zdolny.—zaśmiał się myjąc twarz co słyszałem już z pokoju.

Słysząc to wstałem odrazu po czym ruszyłem do ubierania się i przemycie swojej twarzy co Pab robił już chyba od godziny.

—Aż tak Aurora wkręciła Cię w skin care? Siedzisz tu już tyle czasu, że zdążyłbym wysprzątać całe mieszkanie i dom sąsiadów.—powiedziałem sarkastycznie.

—Oboje wiemy, że taka sytuacja nie miałaby nigdy miejsca.—zaśmiał się na co dostał w głowę.

—Co to?—zapytałem biorąc jakąś buteleczkę z płynem.—Tonik.. Do czego to jest?

—To druga część pielęgnacji. Zależy jaki masz tonik, ale najczęściej jego zadaniem jest tonizowanie skóry i przywracanie jej równowagi.—wytłumaczył.—Chcesz żebym zrobił ci dzisiaj pielęgnację?—spytał.

—Nie ma opcji, nie bawię się w takie sprawy.—poinformowałem go chcąc uciec jak najszybciej z łazienki.

—No proszeee!—blagał robiąc te swoje oczy, którym tak jak wspominałem nawet Hernandez nie mógł się oprzeć.

—Nie rób tak! Wiesz jak to na mnie działa.—powiedziałem zakrywając oczy, lecz lekko uchyliłem dziurę w palcach, a Gavi jeszcze bardziej zaczął mnie prosić.—Jezu no dobra, ale nie dużo tych badziewiów.—odparłem na co zaczął skakać.

Na samym początku przemył mi twarz żelem oczyszczającym po czym osuszył delikatnie twarz i nałożył tonik o którym mówił wcześniej. Następnie wysmarował mi twarz serum, a końcowym etapem był krem i spf.

—I co teraz nagle będę miał twarzyczkę jak pupa niemowlaka?—zapytałem prześmiewczo przeglądając się w lustrze.

—Nawet lepszą.—odparł układając wszystko na półce.

Zeszliśmy na dół i tym razem w dniu dzisiejszym mieliśmy dzień meczu, dlatego zjedliśmy coś co nie było zbyt często w cateringu. Rozłożyłem nam wszystko na talerze, a jedyne co rozłożył Gavi to siebie na kanapie.

—Zostało nam jeszcze półtora tygodnia razem, a już się przyzwyczaiłem do mieszkania z tobą jakbyś był ze mną przynajmniej przez kilka miesięcy.

—Ciężko będzie się pożegnać współlokatorze.—powiedział patrząc mi w oczy.

Miałem w głowie pewną myśl, lecz bałem się, że młody może uznać to za coś całkowicie odrealnionego i dziwnego, dlatego też nie podzieliłem się nią z chłopakiem.

Na camp nou mieliśmy być dopiero na dziewiętnastą, więc mieliśmy dość sporo czasu. Stwierdziłem, że to idealny pomysł, aby przejść się na zakupy do małego sklepiku na uboczu, lecz taka droga gdzie mogliśmy normalnie przejść bez naruszania naszej prywatności. Oboje ubraliśmy buty oraz ciepłe bluzy i wyszliśmy z domu.

Pablo oczywiście wziął swoje słuchawki z których oboje korzystaliśmy mając po jednej słuchawce. Szatyn puścił jedną z naszych ulubionych piosenek po czym zacząłem prowadzić go do sklepu pewnej starszej kobiety, która prowadziła go gdy jeszcze byłem mały.

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz