2. Już nie jesteśmy ludźmi

115 15 5
                                    

Strzał.

Jakie było moje zdziwienie gdy w miejscu w którym miał stać łoś zobaczyłam mojego brata.

Mojego brata bez głowy.

Myślałam że zacznę krzyczeć ze szczęścia.

*

W izbie folwarku pachniało ziołami i drewnem. Fotel na którym siedziałam zachęcał mnie żebym położyła się na nim i zasnęła. Emocje i trudy tego dnia przejeły nade mną kontrolę. Myślami odpłynęłam gdzieś indziej. Nie byłam teraz w Adamczysze ale w stolicy. Patrzyłam mojej matce prosto w oczy przekazując jej w myślach jak bardzo jej nienawidzę i że wygrałam. Wygrałam tą cholerną wojnę. Pozostał tylko jeden malutki krok. Znaleźć jakiegoś frajera którym będę mogła łatwo manipulować.

Pewnie myślicie że jestem wyrachowana, bezduszna i okropna. Myślę że macie rację. Musicie zrozumieć tylko jedną rzecz. Tylko dzięki temu jestem w stanie przetrwać. W młodym wieku musiałam wyzbyć się jakichkolwiek ludzkich uczuć by przeżyć w tym okrutnym świecie zdominowanym przez mężczyzn. Resztki ludzkiej natury zamknęłam w małej szkatułce i zamknęłam na zloty klucz po czym schowałam w głębi siebie. Wątpię by znalazł się ktoś kto znalazłby ten malutki kluczyk i otworzył moją prawdziwą stronę.

Teraz jestem potworem. Wyrachowanym, inteligentnym, cały czas siedzącym przy szachownicy, czujnym potworem. Zastanawiam się tylko pod iloma pięknymi uśmiechami kryje się taki sam stwór. Dlatego właśnie nie ufam ludziom, a raczej bestiom w ludzkich skórach.

Wróciłam na ziemię i zobaczyłam mężczyznę wpatrującego się we mnie. Czytającego ze mnie jak z otwartej księgi. Popełniłam błąd. Ściągnęłam z twarzy maskę stoickiego spokoju i on to widział.

*

Spacerowałam po wsi. Ciepłe letnie słońce grzało moją twarz. Upiekłam dziś loki w luźny kok. Przystanełam na małym pomoście który znajdował się nad stawem. Oddychałam spokojnie świeżym porannym powietrzem.

- Z tym pomostem kojarzy mi się tylko nasz fałszywy prorok.
Za moimi plecami jak z pod ziemi wyrósł mężczyzna w czarnym habicie. Lekko się wystraszyłam ale szybko zamknęłam to w sobie.

- Chyba nie chcę znać szczegółów.
- Ach - Stanął obok mnie również wpatrując się w staw. - wielka szkoda. Chętnie bym to pani opowiedział.

- Nie poznaliśmy się chyba oficjalnie. - Obrzucił się w moją stronę jakby zachęcając bym zrobiła to samo. Wyciągną przed siebie rękę. - Jakub Adamczewski.
Chwyciłam jego dłoń. Była dużo większa mojej.
- Aleksandra Lubopolska, miło pana poznać.

- Chciałaby panienka przejść się ze mną po okolicy.
Nie chciałam. Lecz nie potrafiłam mu odmówić. Coś przyciągało moją osobę do tych czarnych włosów oraz bladej cery.

Chwilę później spacerowaliśmy już razem w kierunku którego nie znałam.
Mężczyzna zatrzymał się w okolicy lasu. Odwrócił się i spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Chciałbym ci tylko uświadomić że wiem że coś kujesz. Widzę to w twoich oczach. Wręcz słyszę jak bijesz się z myślami, jak próbujesz rozszyfrować każdą osobę.
- Cuż gdybyś sam taki nie był nie zauważył byś tego we mnie. - uśmiechnęłam się naturalnie że aż mnie samą to zdziwiło. - Ja też wiem jak to jest być najmłodszym z rodzeństwa. Jak to jest być spisanym na porażkę.

- Jesteś tylko kobietą. W dodatku z odkrytymi włosami.
- Jestem aż kobietą i wcale tak bardzo się nie różnimy. Mogę ci zaproponować pewien układ.
Skoro oboje wiemy że spisujemy czy nie lepiej będzie spiskować razem drogi Jakubie?

Był zdziwiony widziałam to w całej jego podstawie. Byłam pewna że nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

A ja znowu z szatańskim uśmieszkiem na twarzy rozgrywałam kolejną partię szachów. Teraz było to ekscytujące bo w końcu znalazł się godny przeciwnik. Normalnie wygrywałam szybkiej. Widziałam jak proces myślowy przebiega w jego głowie. Zastanawiał się jaką figurą poruszyć.

- Droga Aleksandro, chciałbym wiedzieć na czym polegała by ta współpraca?

Szach.

- Mam coś czego pan bardzo pragnie mianowicie gdy tylko uda mi się znaleźć jakiś inny sposób niż małżeństwo na zgarnięcie majątku i jeśli mi w tym pomożesz to razem będziemy cieszyć się z wygranej. Mam na myśli oczywiście że obu nam się to opłaci. W złotych monetach.

- Urocza propozycja. Myślę że pani nie doceniłem. Umowa stoi.

Mat.

*

W moim planie nie przewidziałam jednej rzeczy. Że w mieście pojawi się detektyw. Klęczałam teraz w konfesjonale wpatrując się w oczy Jakuba za drewnianą kratą.

- I co się dzieje? Czy on ma już jakiś trop?
- Spokojnie Aleksandro na pewno nie podejrzewa nas a tym bardziej ciebie.

Kamień spadł mi z serca. Przez ostatni czas podczas omawiania naszych planów bardzo zbliżyłam się do Jakuba. Mówiliśmy teraz do siebie na ty oczywiście jeśli nie było nikogo w pobliżu.

- Mój barat był ścigany listem gończym ale nie wiem jak na to wpłynęła jego śmierć. Może jednak sąd mu odpuścił uznając okoliczności łagodzące.
- Spróbuję się tego dowiedzieć. Nie musisz się martwić.

Chyba się zarumieniłam.

- Czas na mnie. Aniela będzie się mnie znów pytać co tak długo tu robiłam. Na razie wmawiam jej że mam dużo grzesznych myśli.
- Jakich konkretnie?

Byłem teraz czerwona jak burak. Boże Ola ogarnij się. Przecież on jest księdzem.

Ale za to jakim przystojnym.

✧*。

803 s.


Dedykacja dla aniolkiojcajakuba
Przepraszam kochana że musiałaś tak długo czekać.
Troszkę krótki ale mam nadzieję że dalej będzie lepiej.

*。

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 27 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Non licet hoc facere [Jakub Adamczewski]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz