Rozdział XVIII - Wysokie procenty

58 6 0
                                    

Późna pora w połączeniu z ostrym mrozem, skutecznie zniechęciły uczestników zjazdu do opuszczania hotelu. W efekcie, przed budynkiem stali tylko oni. Prawie we wszystkich oknach paliły się światła, jednak w holu i na recepcji można było spotkać tylko pojedyncze osoby. Na drodze, która była ledwie widoczna zza bramy ośrodka, od dobrych kilku minut nie było widać ani jednego pojazdu. Głucha cisza i wręcz niepokojący spokój, był czymś obcym dla Piotra, który był przyzwyczajony do zgiełku miasta.

-To chcesz, czy nie? -dopiero gdy Robert powtórzył pytanie, Piotr zorientował się, że niezręczna cisza między nimi musiała trwać dość długo.

-Ta. -odpowiedział krótko, po czym zacisnął papierosa w ustach. W końcu mógł zapalić i ukoić swoje zszargane nerwy.

Mężczyźni stali przed budynkiem w całkowitej ciszy, choć milczenie nie wydawało się być już niekomfortowe. Zapach dymu i chłód nocy zadziałał na Piotra wyjątkowo kojąco, a jego niespokojny oddech w końcu zwolnił.

-Jakoś ciężko mi uwierzyć, że zostałeś prezesem. -wypalił Piotr, przerywając ciszę. Zaskoczony Robert zwrócił się w jego kierunku, a na ten komentarz zareagował śmiechem. Szybko przypomniał sobie, jak bezpośredni był zawsze Piotr Jankowski.

-Jakoś tak wyszło. -nie wiedział, co odpowiedzieć. -Też się nie spodziewałem, że zaproponują mi to stanowisko. Najwyraźniej, nie mieli nikogo lepszego do wyboru. -Piotr zawsze lubił w Robercie jego dystans do siebie. Zawsze mógł mu powiedzieć co myśli, a ten nigdy się nie obrażał.

-Z sanockiej ekipy, to faktycznie ty chyba jesteś już najbardziej ogarnięty. -Piotr szybko zauważył, że pomimo upływu lat, wciąż rozmawia im się jak dawniej. -Czyli wróciłeś do Sanoka?

-Już dawno temu. W sumie, nic mnie nie trzymało w Rzeszowie. No i zawsze lubiłem spokój małych miast. -odparł Robert, krzyżując ręce na piersi, gdy mróz zaczął mu bardziej doskwierać. Zgasił papierosa o najbliższy śmietnik, po czym skierował się w stronę drzwi wejściowych do hotelu. -To do zobaczenia jutro na spotkaniu. -rzucił, chwytając za klamkę.

-Chcesz iść na piwo? -Piotr desperacko rzucił pierwsze co mu przyszło do głowy, aby tylko zatrzymać Roberta. Sam nie wiedział, dlaczego mu tak zależało. Może był ciekawy co u niego, a może potrzebował się komuś wygadać.

-Nie wiem, czy to dobry pomysł. -zawahał się Robert. -Nie chciałbym, żebyś znowu przeze mnie kłócił się z Lisą.

-Nie przesadzaj, to już stare dzieje. Chyba możemy porozmawiać, jak kumple. Pomijając to, Lisa i tak jest na mnie wkurwiona, odkąd tu przyjechaliśmy. A tak, to chociaż będzie miała jakiś powód.

Robert ciężko westchnął, jednak szybko doszedł do wniosku, że wypicie piwa z dawnym znajomym to nic złego, a czyjeś problemy małżeńskie to nie jego biznes. -Dobra, to chodźmy. Znam spoko knajpę niedaleko stąd. -zaproponował, po czym od razu ruszył w stronę parkingu.

Pod hotelem stał cały rząd luksusowych samochodów, co oznaczało, że większość gości to grube ryby. Srebrne Audi Q4 e-tron, to samochód, który bez wątpienia był godny prezesa.

-Widzę, że już auto zdążyłeś wymienić. -skomentował Piotr, zajmując miejsce po stronie pasażera.

-Odezwał się ten, co ma trzy samochody. -roześmiał się Robert, po czym ruszył swoim niezwykle cichym elektrycznym Audi. Nie minęły 4 minuty, jak zaparkował pod dość obskurnym pubem.

-To ma być to fajne miejsce? -zadrwił Piotr, gdy zawiesił oko na niezbyt eleganckim szyldzie "Sport pub Planeta".

-Myślisz, że w Mielcu tak łatwo znaleźć fajną knajpę? -Robert pchnął ciężkie drzwi, po czym oboje weszli do lokalu. Wnętrze również nie należało do najprzyjemniejszych. Skórzane czarne kanapy, kiepska muzyka, a klimat dopełniał smród papierosów, piwa i spoconych mężczyzn. Jakby tego było mało, na ścianach zawieszone były telewizory, a każdy z nich wyświetlał mecz piłki nożnej.

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz