Gdy przeniosłem wzrok na nią, a później na jej śliczne zielone oczy, coś mnie drgnęło. Przeszły mnie dreszcze na plecach, czego nie czułem już sam nie wiem ile czasu. Łagodnie kręcone blond włosy, luźno upięte z tyłu i z puszczonymi dwoma kosmykami przy policzkach. Skromny sweterek świąteczny i zwykłe niebieskie jeansy. Oraz delikatny uśmiech, którym obdarzyła mnie na koniec naszego kontaktu wzrokowego.
— W porządku. Za kilka minut powinno być gotowe — szybko dodała, odchodząc w stronę lady.
— Ale trzeba przyznać, że bardzo ładne moją tutaj kelnerki. To dlatego mnie tu przyprowadziłeś? — wtrącił Krystian, mój dobry kumpel, rozchylając zdecydowanie nogi, że aż walnął kolanem w nogę stołu, na co parsknąłem śmiechem pod nosem — Co się śmiejesz z czyjejś krzywdy?
— Wybacz, nie powinienem, ale twoje głupkowate zachowania powodują taką reakcję automatycznie — spojrzałem rozbawiony na niego, na co ten wywrócił oczami.
— Ale co powiesz a propos niej? Zresztą coś zauważyłem, że coś zaiskrzyło między wami, co? Jakaś iskierka?
— Tia, jasne... Wmawiaj sobie... — westchnąłem — Jest ładna, ale nic mi więcej do tego.
— Wiem, wiem. Rozstania bywają bolesne... — skomentował, śmiejąc się.
— Skończ gadać, dobra?
— Nie bądź taki zły. Zaraz będziemy mieli pyszne jedzonko, więc nie panikuj. Ma przeczucie, że jak jesteś głodny to nie jesteś sobą — zaśmiał się, po czym pochylił się nad stołem, opierając łokcie na blacie i spoglądając przez okno na ulicę.
Po posiłku wyszliśmy z lokalu i pożegnaliśmy się mocną piątką. Wsiadłem do swojego czarnego Mercedesa i pojechałem do domu. Miałem do ogarnięcia jeszcze sporo rzeczy co do nowego filmu, chociaż po całym dniu chciałem już tylko walnąć się do łóżka i pójść spać. Gdy wszedłem do środka, od razu przywitała mnie Chanelka, którą nie mogłem się powstrzymać, by wziąć ją na ręce i pogłaskać po plecach i główce.
— Czasem ci zazdroszczę takiego luzu w życiu — szepnąłem, odstawiając ją na kanapę w salonie, a potem sam udałem się do łazienki wziąć ciepły prysznic.
***
Noc minęła dość szybko. Ale mogłaby potrwać trochę dłużej, gdyby ktoś nas ranem do mnie nie wydzwaniał! Kiedy chcę się wyspać w prawdziwie wolny dzień to muszą do mnie dzwonić z samego rana. Ubije tego, kto właśnie mi to robi, przysięgam.
— Co jest? — zacząłem trochę oschło.
— Dzień dobry, mój drogi Krystianku! Jak tam minął ci ten piękny zimowy poranek? — usłyszałem zbyt pogodny głos kumpla.
— No mów, co chcesz, Rogal.
— Musiałeś po nazwisku?
— Co ja poradzę, że taką ksywkę sam sobie nadałeś od nazwiska.
— Oghhh!
— To gadasz czy nie? Bo obudziłeś mnie i mogę nie być zaraz w humorze — odparłem twardo.
— Dobra, zluzuj. To, że masz wreszcie wolny dzień mam w planach cię wyciągnąć na miasto! I nawet nie próbuj mnie namawiać na żarełko w tej twojej ulubionej knajpce na Skłodowskiej! Chyba że powód jest inny to się zastanowię... — zawiesił głos, doskonale dając mi do przekazana sens jego słów.
— Krystian... Jak ja z tobą wytrzymuję... — westchnąłem, podnosząc się do siadu i opierając się o oparcie łóżka — Mówiłem już ci o tym, tak? A teraz, błagam cię, do sedna. Do brzegu.
CZYTASZ
OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ Konopskyy
Fanfic❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod nosem. - Mógłbym, ale to co widziałem nie pozwala mi na kłamstwo - Krystian klepnął mnie po ramien...