W weekend rodzice pojechali do babci więc te poczwary u nas spały.
Siedzieliśmy w salonie. Ja opierałam się o Caluma, a nogi miałam na Ashtonie. Michael i Luke leżeli na podłodze.
'Hej' Ashton wysłał mi SMSa. Siedzieliśmy 20 centymetrów od siebie. Zaśmiałam się.
'Hej' odpisałam mu.
'Co oglądamy?'
'Hm...'
'Straszny Film!' wrzasnęłam wstając.
Wszyscy popatrzyli się na mnie jak na wariatkę...
'Ale jak mi tu deadniesz, to co?!' wrzasnął Mikey.
'Śmieszne...' udałam obrażoną. Śmieszyło mnie to, że jest aż taki głupi.
'Em... Michael... Ale ty wiesz, że to jest komedia?'
'Nie wiedziałem... Dobra zezwalam' zaśmiał się.
Poszłam do mojego pokoju po płytę i kartkę, po czym zeszłam na dół. Płytę włożyłam do odtwarzacza DVD, a kartkę położyłam na kolanach Ashtona.
Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
'Lista, o którą prosiłeś -uśmiechnęłam się.
Zaczął ją czytać.
~Windsurfing
~Skok na bungee
~Wasz własny koncert
~Dzień w Disnaylandzie
~Zagrać z tobą w koszykówkę.
Uśmiechnął się. Skupiłam się na filmie.
O godzinie 1 w nocy, wszyscy spali oprócz kogo? Mnie... Jak zwykle. Wyłączyłam telewizor i wtuliłam się w śpiącego już Ashtona.
Znowu się zaczęło...
Ból nie od wytrzymania. Nie mogłam wciągnąć powietrza. Próbowałam krzyczeć, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z moich otwartych ust. Zaczęłam płakać. W końcu straciłam przytomność... Tak mi się wydaję.
Znowu obudziłam się w białej sali. Znowu słyszałam te wszystkie urządzenia. Pik, pik, pik... Znowu ktoś ściskał moją dłoń... Tym razem był to Ashton. Popatrzyłam na jego smutne oczy, uśmiechał się do mnie przez łzy... Płakał przeze mnie...
'Ashton...' jeszcze bardziej zaczął płakać. 'Nie płacz... Proszę...'
Wytarłam jego łzy moją ręką. Uśmiechnęłam się do niego.
'Ale... T-ty... Um-ie-rasz...' -puścił moją dłoń.
'Jeśli umrę... Proszę, znajdź sobie dziewczyne, ożeń się z nią, mniej z nią 2 dzieci: dziewczynke i chłopczyka. Dziewczynke nazwij Rosalie. Nie płacz za mną, nie gnij w żałobie, ale nie zacznij też pić, palić i ćpać. Obiecuję, że jak będę już po drugiej stronie, zostane twoim aniołem stróżem. '
'Ale ja chcę żebyś ty była moją żoną, z tobą chce mieć dwójke dzieci. Nie zostawiaj mnie, błagam, Rose... '
'Wiesz... Życie to dar nie każdy może dożyć spokojnej starości. Nie zostawie cię...'
'Tak, będziesz moim aniołem stróżem. Co mi z tego?! Ja potrzebuje ciebie!'
Ja też zaczęłam płakać. Nie wiedziałam, że on mnie aż tak kocha. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej bardzo go zranie... Ja?! Nie ja! Ktoś kto jest tam, na górze. Przeze mnie Mikey będzie smutny...
~*~
Hej! Troszku się sprawy skomlikowały.
Ale to nie jest koniec!
Tak sb myślę, że jak skończę "Dar" to zaczne pisać sequel. Co wy na to?