Rozdział 13

2.4K 155 22
                                    

Krystian

Sprawdziłem korytarz. Był czysty, dlatego wyszliśmy z mojego pokoju razem. Potem jednak wsadziłem Sarę do windy, a sam dotarłem do lobby schodami. Nie musiałem nic jej tłumaczyć, rozumiała mnie bez słów, bardzo mi to w niej imponowało...

Zamówiłem taksówkę, a gdy pojawiła się na podjeździe, wsiedliśmy do niej z na raty. Ja pierwszy, Sara dołączyła kilka minut później. Od razu zapięła pas, a następnie spojrzała na mnie sugestywnie, żebym zrobił to samo. Nie zamierzałem się sprzeciwiać, po prostu zagapiłem się na twarz, która była... cholernym arcydziełem, dziełem sztuki. Nie sposób było oderwać od niej wzrok. Wszystko tak idealnie trafiało w mój gust, jakby została stworzona pode mnie.

– Pas – ponagliła rozkazująco.

A to niespodzianka, żeby mała uczennica upominała profesora.

Mimo odurzenia, kąciki ust drgnęły mi ku górze. Żeby jednak zrobić cokolwiek więcej, musiałem potrząsnąć głową. Niechętnie wyrwałem się z tej drobnej przyjemności.

– Tak jest, pani Saro – bąknąłem, ale zamiast zadbać o bezpieczeństwo, pochyliłem się do kierowcy. – Okej – rzuciłem. Zdążyłem podać mu wcześniej wytyczne naszej trasy, dlatego ruszył teraz bez słowa. Sara w tym czasie wykorzystała moment, kradnąc ten niewielki dystans, który nas dzielił. Poczułem jej drobną dłoń w swojej ręce. Wślizgnęła się nieproszona, splotła nasze palce bez pytania, ścisnęła je tak swobodnie jakby wszystkie dziesięć należało do niej, a gdy posłałem jej sceptyczne spojrzenie spod uniesionej brwi, uśmiechnęła się szeroko.

Wygrałaś. Tym razem.

– Ulubiony kolor – przerwała ciszę, choć ta nie zdążyła jeszcze dobrze zagościć w pojeździe. – Jaki jest twój ulubiony kolor? Krystian

Sprawdziłem korytarz. Był czysty, dlatego wyszliśmy z mojego pokoju razem. Potem jednak wsadziłem Sarę do windy, a sam dotarłem do lobby schodami. Nie musiałem nic jej tłumaczyć, rozumiała mnie bez słów, bardzo mi to w niej imponowało...

Zamówiłem taksówkę, a gdy pojawiła się na podjeździe, wsiedliśmy do niej z na raty. Ja pierwszy, Sara dołączyła kilka minut później. Od razu zapięła pas, a następnie spojrzała na mnie sugestywnie, żebym zrobił to samo. Nie zamierzałem się sprzeciwiać, po prostu zagapiłem się na twarz, która była... cholernym arcydziełem, dziełem sztuki. Nie sposób było oderwać od niej wzrok. Wszystko tak idealnie trafiało w mój gust, jakby została stworzona pode mnie.

– Pas – ponagliła rozkazująco.

A to niespodzianka, żeby mała uczennica upominała profesora.

Mimo odurzenia, kąciki ust drgnęły mi ku górze. Żeby jednak zrobić cokolwiek więcej, musiałem potrząsnąć głową. Niechętnie wyrwałem się z tej drobnej przyjemności.

– Tak jest, pani Saro – bąknąłem, ale zamiast zadbać o bezpieczeństwo, pochyliłem się do kierowcy. – Okej – rzuciłem. Zdążyłem podać mu wcześniej wytyczne naszej trasy, dlatego ruszył teraz bez słowa. Sara w tym czasie wykorzystała moment, kradnąc ten niewielki dystans, który nas dzielił. Poczułem jej drobną dłoń w swojej ręce. Wślizgnęła się nieproszona, splotła nasze palce bez pytania, ścisnęła je tak swobodnie jakby wszystkie dziesięć należało do niej, a gdy posłałem jej sceptyczne spojrzenie spod uniesionej brwi, uśmiechnęła się szeroko.

Wygrałaś. Tym razem.

I tym też – pomyślałem, kiedy nachyliła się do mnie, a po chwili przepasała pas przez mój tors i wpięła bolec, aż kliknął. 

– Ulubiony kolor – przerwała ciszę, choć ta nie zdążyła jeszcze dobrze zagościć w pojeździe. – Jaki jest twój ulubiony kolor?

Hę?

Pani Sarooo...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz