Rozdział 19

1 0 0
                                    

Hanniel

   W królestwie panowało zamieszanie. Nie wiedziałem, co się działo, bo do lochów wieści zawsze dochodziły ostatnie.
Srażnicy biegali nerwowo po więziennych korytarzach. Przekrzykiwali się, ale przez echo nie mogłem usłyszeć prawie nic. Udało mi się zrozumieć jedynie, że mają jakiś problem z królem.
Poczekałem aż któryś ze strażników znajdzie się w pobliżu mojej celi i zawołałem:
   - Co się dzieje?
   - Nie ma naszego króla. Felix mówi, że gdzieś wyjechał. Szukamy kogoś na jego miejsce. Kogoś godnego korony.
   Pomyślałem, że to moja szansa. Ludzie byli spanikowani, a ci, którzy mnie wpędzili do celi byli daleko stąd.
   - Może ja mógłbym zasiąść na tronie?
   - Słucham? Jesteś więźniem, oskarżonym. Nie możesz rządzić królestwem!
   - Jestem niewinny! Zostałem oskarżony o przestępstwo, którego nie popełniłem!
   Doskonale zdawałem sobie sprawę z konsekwencji mogących wyniknąć z kłamstwa. Wiedziałem też, że i tak czeka mnie śmierć. Zdecydowałem, że będę brnąć w bajeczkę o mojej niewinności:
   - Naprawdę, jestem niewinny. Mam tylko osiemnaście lat. Jakiej zbrodni zdążyłbym się dopuścić?
   - Wielu.
   - Dlaczego mi pan nie wierzy?
   - Przez lata służby nauczyłem się, żeby nie ufać oskarżonym.
   Strażnik zaczął się oddalać. Wtedy do głowy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł.
   - Mam magiczne umiejętności! - krzyknąłem.
   Nagle odgłosy kroków ucichły. Byłem niemal idealnym kandydatem do tronu według stereotypów obu królestw. Król, który potrafi zapewnić królestwu wszystko co najlepsze za pomocą magii. Nie wiedzieli tylko, że król nie zawsze ma dobre zamiary, a magia może też szkodzić.
Strażnik cofnął się do mojej celi. Otworzył ją i rozkuł mnie z kajdan blokujących magię. Poczułem jak magia znów zaczęła krążyć mi w żyłach.
Podszedłem do strażnika. Przywołując moje umiejętności, przykułem mężczyznę do ziemi. Chciał zawołać o pomoc, ale zacisnąłem dłoń, pozbawiając go możliwości wydania z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
   - Jednak zaufałeś oskarżonemu? Miałeś rację, lepiej było mnie nie wypuszczać.
   Podniosłem rękę, uniosłem dłoń do góry i obróciłem nadgarstek. Mężczyzna przez krótką chwilę się dusił, aby następnie wylądować na podłodze i już nigdy się nie ruszyć.

Wyszedłem z lochów. Od razu udałem się na salę tronową. Kiedy pozbyłem się jednej bajeczki, trzeba było wymyślić następną.

Strażnicy zatrzymali mnie przed wejściem na salę tronową. Trzymając mnie za ramiona, jeden z nich zapytał:
   - Co tu robisz?
   - Król zostawił mi list w pokoju. Mam się zająć królestwem pod jego nieobecność.
   - Ale ty siedziałeś w lochach.
   - Owszem, ale król nie wierzył w moją winę i mnie wypuścił.
   - Więc, dlaczego nie powiedział ci tego, gdy cię wypuszczał?
   - Wiedział, że możecie mi nie uwierzyć.
   - Pokaż ten list.
   Udałem, że szukam listu w kieszeniach. Jednak tak naprawdę usiłowałem za pomocą magii i buteleczki z atramentem odtworzyć pismo króla na kawałku papieru, który miałem jeszcze w kieszeni.
   - Proszę - powiedziałem, podając list strażnikowi.
   Mężczyzna uważnie przeczytał treść listu. Było widać, że nie do końca mi ufał, ale zobaczywszy rzekomo znajome pismo wpuścił mnie do sali.
Na tronie leżała korona. Felix siedział obok, czytając książkę. Cofnął się, kiedy mnie zobaczył. Zacząłem zbliżać się do tronu. Felix był wierny królowi, więc zaryzykował i zabrał koronę z tronu.
   - Oddaj - rozkazałem.
   - Nie.
   - Teraz ja tu rządzę.
   - Wcale nie. Król niedługo wróci.
   - Nawet jeśli wróci, to ja jestem teraz królem. Rozkazuję ci oddać koronę.
   Felix chwilę patrzył mi się w oczy. Trzymał koronę w trzęsących się dłoniach z przerażonym wzrokiem. Było w nim też coś tajemniczego. Zupełnie jakby Felix próbował obmyślić jakiś plan.
Parę sekund później oddał mi koronę, a następnie uciekł głównymi drzwiami.
Założyłem koronę i usiadłem na tronie. Poczułem, że mam władzę nad każdą rzeczą i osobą w królestwie. Wystarczyłby jeden rozkaz, a lud zrobiłby absolutnie wszystko. Postanowiłem to wykorzystać.
   - Staż!
   Drzwi otworzyły się z hukiem.
   - Tak, panie?
   - Jak się tu woła służbę?
   - Zazwyczaj zajmował się tym Felix. Kiedy król chciał zobaczyć służbę, to właśnie jego prosił o jej zawołanie.
   - Znaleźć tego dzieciaka.
   - My jesteśmy tylko strażnikami...
   - Mam to gdzieś, rozumiesz? Macie przyprowadzić tu chłopca i zawołać najwierniejszego sługę.
   - Tak jest.

Po jakimś czasie do sali wszedł jakiś mężczyzna. Przedstawił się jako Liam, wierny sługa króla.
   - Mam dla ciebie zadanie - zacząłem. - Jak widzisz, teraz ja jestem waszym władcą i bardzo mi zależy na tym, żeby wszyscy się o tym dowiedzieli. Nie wiem, jak, ale ogłoś całemu królestwu, że mają nowego króla.
   - Nie zdradzę króla Einara. On nie byłby w stanie zrezygnować z tronu bez uprzedzenia. Na pewno wróci.
   - Powierzył mi władzę w królestwie na czas jego nieobecności.
   - Nie wierzę. Nie jesteś królem tylko przestępcą.
   - Uważaj na słowa!
   - Bo co?
   Zacisnąłem dłoń, sprawiając, że sługa nie mógł się ruszyć.
   - Bo ciebie też zabiję.

Czerwień przelanej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz