Pędziłam motorem 190km/h, na ogonie siedziały mi gliny.
- To zawsze jest takie zabawne, jak te osóbki w niebieskich mundurkach próbują mnie złapać. - mówię śmiejąc się przy tym szkoda, że nie ma tu Tony'ego, pobawiłabym się z nim.
Zacisnęłam palce na ramiu poprzecznym motoru, i drastycznie zjechałam z drogi w jakieś pole.
- Whoops! Sorka skarbeńki! Pobawię się z nami następnym razem! Mój najstarszy braciszek mnie zabije, a nie chcę być trupem! Mam jeszcze tyle marzeń! Nie skosztowałam przecież jak smakuje whisky Vincena! - krzyknęłam, i zygzakiem pędziłam między wysoką trawą. oczywiście zwolniłam. Jeszcze taka pojebana nie jestem. Pomińmy fakt, że przed chwilą z prędkością 190km/h zjechałam z autostrady. Słońce było już poza choryzontem, wiatr wiał w moje włosy.
- Pomyśleć, że mam 25 lat i boje się własnego brata - mruknełam.
Postanowiłam skrótem, udać się do rezydencji. Przez dłuższy czas jechałam polem, jednak po kilku kilometrach dostrzegłam znajomy las i drogę, słońce dawno już zaszło. No i w końcu chcąc, nie chcąc. Zobaczyłam znajome mury rezydencji, rezydencji w której zdażyło się tyle rzeczy. Przez ostatnie dziesięć lat dużo się zmieniło, miałam w planach porzucić organizację. Aale, się nie udało. Co ja poradzę przeznaczenie. Vincent pewnie nie otworzy, więc poprostu rozpędziłam swój motor i przeskoczyłam nad murem. Chciałam po cichu zaparkować w garażu. Co się z resztą udało, wszystko było by kolorowo, i gejowo. Ale mój ukochany najstarszy brat stał przed drzwiami.
- Ohayo! - wydarłam się do Vincenta.
- Hailie, ile wypiłaś tym razem. Masz 25 lat, a zachowujesz się gorzej niż dziecko - powiedział zrezygnowany.
- A ty masz 39 lat staruchu! I co? Nie masz kobiety ani kaszojadów - warknełam - i wcale nie piłam dużo! Dziesięć lampek wina to nie dużo! Tony wciąga meliske (czyt. Marihuanę) i mu nic nie mówisz! - dokończyłam, swoją dyplomatyczną wypowiedź.
- Właśnie, że mam kobietę, nazywa się Anja i jest moją narzeczoną. Chciałem cię poinformować w inny sposób, ale tak wyszło - powiedział poważny, ale z jednym uniesionym kącikiem ust.
- Oh serio! Współczuję jej stosunku seksualnego pewnie będzie taki sztywny jak ty. - odpowiedziałam zamyślona.
- Hailie Monet! Przeginasz! - warknął.
- Spoko, ale mam jeszcze pytanie! Twoja maszyna rozrodcza też jest taka sztywna czy bardziej żwawa? - spytałam serio zaciekawiona.
- Hailie Monet, nie wiem ile alkoholu wypiłaś, ale radzę ci iść do pokoju - powiedział tak chłodno, że mnie normalnie kurwa zmroziło.
Dobrze, że nie wspomniałam mu o trzech butelkach wyśmienitej polskiej wódki.
- Wypiłam na tyle, żeby jechać 190 na liczniku i co teraz powiesz mam twardy łeb haha - powiedziałam z dumą.
- Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz. Idź do pokoju - syknął.
- Ha! Mam więcej trilionów na koncie niż ty! I pracujesz dla MOJEJ organizacji a ja jestem TWOJĄ szefową i będę robiła co mi się podoba! - odpowiedziałam z triumfem
- Hailie Monet! Jak zaraz nie wrócisz do swojego pokoju to ci wpierdole. - warknął.
- Vincent słownictwo! Do biblioteki - spapugowałam go, cholera chyba nie ma co go drażnić.
- Oj ty pójdziesz na pewno. Ale nie do biblioteki, jutro rano awansujesz do gabinetu - warknął
- KYAAA! już, już nie strasz, nie strasz bo się że strasz idę Sayonara Vini! - wydarłam się i ulotniłam do swojego pokoju.
Może wypiłam za dużo?
A trudno pierdolić, dla takiej dobrej polskiej wódki było warto.
~•~•~
Dobra, krótko mówiąc, tak ładnie miałam tootalną odklejke, narazie zanim przejdziemy do poważniejszych spraw, muszę przedstawić wam przecież Hailie we wszystkich odmianach. Ja się duszę.
NIE WIEM CO TU SIE ODWALIŁO OKEJ?
Smacznej kawusi. ლ(' ❥ 'ლ)
CZYTASZ
Rodzina Monet - Fanfic II
FanficHailie Monet, jest już 25 letnią kobietą. Można by się wydawać, że to czas na stabilizację. Lecz nie w przypadku tej dziewczyny, nasza przyszłość jest zależna od naszych decyzji. Jedna zła, a wszystko przewraca się do góry nogami. Perełka Monetów mu...