Rozdział 18

29 2 0
                                    

***

Dotarcie do mojego domu nie zajmuję nam za wiele. Wręcz przeciwnie podróż mija nam naprawdę bardzo szybko. Jest szansa na to, że podróż minęła mi tak szybko, bo przez cały czas wgapiałam się w Marvela, głaskałam go albo coś od czasu do czasu do niego powiedziałam. Christian zaś siedział w ciszy i koncentrował się na drodze. Między nami panowała cisza, ale była ona naprawdę przyjemna. Raczej sądziłam, że po naszym niespodziewanym i nieprzewidywalnym pocałunku będzie między nami niezręcznie.

Nic bardziej mylnego. Dla nas, a przy najmniej tak mnie się wydawało ta sytuacja była i chyba na tym się skończyło. Nie uważałam, że Christian będzie teraz mi to jakoś szczególnie wypominał albo co gorsza będzie o tym myślał.

Nie.

Oboje chcieliśmy tego, więc po prostu się pocałowaliśmy i to tyle.

—Mam nadzieję, że postawisz mi obiad za moje zaangażowanie w tej sprawie. —cichy głos Christiana przerywa długotrwałą ciszę. Odwracam głowę w jego stronę i przez chwile mu się przyglądam. —Napatrzyłaś się już?

—Nie, wiesz chyba rośnie ci pryszcz na nosie. —odpowiadam sarkastycznie. —Jak mogłeś go wcześniej nie zauważyć!?

—A to ci szczegół. Ja nie mówię, że twoje włosy wyglądają, jakby ktoś wsadził w nie stado nietoperzy.

—Hej! Moje włosy wcale tak nie wyglądają!

—Taak, taaak to sobie właśnie tłumacz. Co więc z tym obiadem?

—Postawić to ci mogę nogę, żebyś przez nagły upadek odzyskał rozum, który zdążyłeś zjeść.

—Uroczo.

—Co nie?

—Skoro już się zgodziłaś na wspólny obiad, przyjadę po ciebie w porze lunchu. Ty stawiasz.

—Co ty masz z tym stawianiem Christian? Nigdy ci kobieta nie stawiała?

—Williams kobiety wielokrotnie mi stawiały.

Dopiero po jego słowach zrozumiałam sens i głupotę tej rozmowy. Zamknęłam na moment oczy, a kiedy je otworzyłam zobaczyłam majaczący uśmieszek na ustach tego durnia.

—Jesteś niedorzeczny.

—Sama o to zapytałaś, więc ja po prostu ci odpowiedziałem.

—Od kiedy ty tak ochoczo odpowiadasz na czyjeś pytania?

—Od wtedy, kiedy są naprawdę ciekawe.

Kręcę na niego głową i przenoszę z powrotem głowę na drogę. Dostrzegam już moje osiedle, więc wiercę się na fotelu nie mogąc się doczekać, kiedy już będę z powrotem w domu z Marvelem.

Christian parkuję samochód na podjeździe po czym oboje wychodzimy z auta i udajemy się prosto do mojego domu.

W moim domu panuję niesamowity gwar. Już na wstępie uderza w nas głośne rozmowy i dźwięk wiadomości. Jako pierwszy w salonie pojawia się Marvel. Wszyscy jak jeden mąż wstają i rzucają się na psa, który wygląda na zdezorientowanego i przerażonego.

Wszyscy nachylają się nad nim mówią do niego, głaszczą go, a my po prostu stoimy i wpatrujemy się w nich.

—Nas tak gorąco nie powitali.

—Może, dlatego, że żadne z nas nie zniknęło na kilka godzin.

Christian parska cichym śmiechem, mija mnie i zasiada na fotelu. Wyciąga swój telefon i zaczyna coś na nim robić kompletnie się nie przejmując niczym dookoła.

In the deep of light #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz