Rozdział 7 / I can't forget

291 27 7
                                    

Felix:

Bez pukania wszedłem do pokoju Cas. Wyglądała naprawdę uroczo, kosmyki włosów opadały jej na twarz, a długie rzęsy dodawały jej twarzy wdzięku. Za mną po cichu wtoczyła się reszta chłopaków. Omar o mało co jej nie obudził, potykając się od kabel od lampki nocnej. Prezent miała dostać dopiero wieczorem, niedługo przed wylotem, a ja już nie mogłem się doczekać spędzenia z Cassie całego dnia. Cicho (a niewydawanie z siebie żadnego dźwięku naprawdę dużo nas kosztuje) usiedliśmy na jej łóżku, a Oscar delikatnie nią potrząsnął - tak ostrożnie, że sam byłem w szoku. Cassie otworzyła swoje duże, błękitne oczy i od razu się uśmiechnęła.

-Wszystkiego najlepszego ! -krzyknęliśmy wszyscy razem (no ja oczywiście najgłośniej)

Cassie posłała nam swój promienny uśmiech i przytuliła każdego z nas po kolei, miałem wrażenie, że mnie najkrócej co niespecjalnie mnie ucieszyło. Zostawiliśmy ją w pokoju, bo chciała się ubrać i wpadliśmy na wspaniały pomysł zrobienia jej śniadania. Dwóch Oscarów było naprawdę dobrych w gotowaniu, ale ja i Omar niekoniecznie, więc po stłuczeniu dwóch jajek zrezygnowaliśmy. Omar poszedł wyprowadzić psy, a ja dyskretnie wtargnąłem do jej pokoju. Słyszałem odgłos lejącej się wody i stwierdziłem, że dziewczyna szybko nie wyjdzie. Otworzyłem jej komputer (no wiem, że nie powinienem ale coś mnie podkusiło) i przeglądałem jej zdjęcia. Najwięcej zdjęć miała z przyjaciółkami, ale na kilku był jakiś chłopak który obejmował ją w pasie. "Bradley" - przeczytałem nazwę. Myślałem, że nie ma chłopaka. Odgłos wody ucichł więc szybko zamknąłem folder i usiadłem na łóżku. Cassie wyszła z łazienki próbując związać włosy.

-W rozpuszczonych wyglądasz ślicznie - powiedziałem

Cassie puściła włosy które opadły jej na ramiona. Odłożyła gumki i usiadła obok mnie. Napotkałem jej wzrok i nie musieliśmy nic mówić. Znaliśmy się co prawda dopiero trzy tygodnie ale czułem w niej bratnią duszę. Cas po chwili odwróciła wzrok i spochmurniała. Wyglądała tak, jakby coś złego zaprzątało jej myśli.

-Co się stało? - zapytałem

-To ciężki temat - odpowiedziała starając się uśmiechnąć - kiedyś Ci o tym opowiem

Oczy Cassie zaszkliły się, a ona szybko wstała i spuściła głowę. Podszedłem do niej i czule przytuliłem. Cas wtuliła się we mnie i oparła głowę na mojej ręce. Mógłbym tak stać na dobre, ale po chwili ktoś zapukał do pokoju. Cassie momentalnie ode mnie odskoczyła i otworzyła.

-Śniadanie podano ! - wykrzyknął Omar z dziwnym akcentem

Cas zmarszczyła nosek i zeszła na dół.

***

-No dobra, spakowałam już chyba wszystko - powiedziała Ky do słuchawki

-Wylatujesz dopiero za dwa dni - odpowiedziała Cassie

-No tak, tak ale ja wolę już być gotowa. I tak dopakuję tam jeszcze pięćdziesiąt innych rzeczy, dwa miesiące to bardzo długo.

Cassie zaśmiała się do słuchawki. Ona też się pakowała, ale nie zabierała wielu rzeczy, bo za dwa dni i tak miała być z powrotem. Chłopaki naprawdę się postarali i zrobili jej wspaniałe śniadanie. Poza tym Felix miał ją zabrać na wycieczkę po Sztokholmie. Z jednej strony bardzo się na to cieszyła, ale z drugiej Felix + motor (bądź jakiekolwiek urządzenie) nie wróżyło nic dobrego. On był naprawdę bardzo zdolnym dzieckiem. Cas nie chciała, żeby się do niej zbliżył. Sytuacja z Bradleyem mimo wszystko ciągle ją bolała. Dziewczyna zawsze starała się nie okazywać do końca tego co czuje i dużo rzeczy zostawiała dla siebie, mimo wszystkich pozorów. Felix był dla niej wyjątkowy, ale nie chciała żeby był kimś więcej niż przyjacielem. Po prostu się bała, że ktoś znowu ją zrani. Tylko nie zdawała sobie sprawy, że tym wszystkim raniła jego.

Zacznijmy od początku /TFC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz