9. Nie chwal dnia przed zachodem słońca.

212 10 42
                                    

- Przepraszam. - mruknął Aaron siadając na krzesełku po mojej prawej stronie. Odwróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Czułam się jakbym tonęła w jego ciemnych jak smoła oczach.

- Nie mnie powinieneś przepraszać. - wydukałam i delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Oboje spojrzeliśmy w kierunku Erica, który starał się powstrzymać krwotok z nosa.

- Nie mam szacunku do śmieci, którzy nie szanują kobiet. - mruknął brunet spoglądając z obrzydzeniem na chłopaka.

- Rozumiem, jednak nie sądzisz, że najpierw sama powinnam z nim porozmawiać, a potem prosić cię o pomoc? - zapytałam dając duży nacisk na słowo „porozmawiać". Nie żebym nie życzyła sobie pomocy Aarona, jednak powinien wiedzieć, że nie może rzucać się na pierwszą lepszą osobę, która mnie dotknie. Szczególnie, że nie znamy się zbyt dobrze.

Dosłownie poznałam typa w piątek, a w poniedziałek już rzucał się z pięściami na mojego chłopaka. Zdaje sobie sprawę z tego, że miał powód, ale bez przesady. Nienormalne.

- Wiem i za to przepraszam. - powiedział i spojrzał na swoje poobijane knykcie.

- Mam umiejętności lekarskie. Pomogę ci z tym później. - powiedziałam spoglądając na jego ręce. - Jak byłam mała zawsze z moją siostrą, Sofią i Dustinem chodziliśmy w niebezpieczne miejsca i kilka razy zdażyło się, że ktoś spadł z drzewa czy się podtopił i trzeba było wszystko ukrywać przed rodzicami.

Aaron uroczo się zaśmiał tym samym wywołując uśmiech na mojej twarzy. Nie. Stop Aurora. Masz chłopaka, który właśnie poturbowany siedzi przed tobą na krześle.

Chwilę później dyrektor zaprosił nas do gabinetu i odesłał Erica do pielęgniarki. Szkoda, bo to przez niego doszło do całej sytuacji. Aaron kazał mi mówić i sam nie odezwał się bez mojej zgody, przez co cała wina spadła na niego. Wersja wydarzeń którą przedstawiliśmy dyrektorowi opierała się na tym, że przyłapałam chłopaków na bójce, stąd ja tam byłam, a Aaron pokłócił się z nim jakąś dziewczynę.

Właściwie opowiedzieliśmy mu półprawdę, ale historie różniły się szczegółem powodu kłótni. Wyszliśmy z gabinetu dyrektora po 20 minutach i w ciszy udaliśmy się pod swoje klasy. Dziwnym trafem mieliśmy lekcje w klasach obok siebie. Już miałam naciskać na klamkę i wejść do sali, ale zatrzymał mnie głos Aarona.

- Dlaczego go kryłaś? - zapytał, na co zdezorientowana uniosłam na niego wzrok. - Nie żebym miał ci za złe, że wina spadła na mnie. Nic to dla mnie nie znaczy. Chodzi o to, że chciał ci zrobić krzywdę jak mniemam, chciał cię wykorzystać, a ty tak po prostu mu odpuściłaś. Dlaczego?

- Sama nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Jest moim chłopakiem, nie raz zdarzała się sytuacja, w której mnie wykorzystywał w celu „przeprosin". Nigdy tego nie chciałam, ale był osobą, do której się przyzwyczaiłam i nie chciałam zmieniać tego. Tkwimy w czymś toksycznym i nie potrafię tego skończyć. Z jednej strony go nienawidzę, ale z drugiej nie chcę niczego zmieniać. Dlatego też nie przyczepiam się do tego, że mnie zdradza z tą swoją Mary. - zwierzyłam mu się sama nie wiedząc dlaczego. Pomimo, że niedawno go poznałam, wyznałam mu więcej niż Sofii, przez co źle się z tym poczułam.

Obcy chłopak wiedział więcej niż moja przyjaciółka. Poczułam nagle wyrzuty sumienia. Chciałam znaleźć się jak najdalej Aarona.

- Skończ z nim, proszę. - powiedział nagle z troską w głosie. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc, dlaczego się o mnie martwi.

- Dam mu ostatnią szansę. Jeśli jej nie wykorzysta dobrze, to postaram się go zostawić. Obiecuje. - uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka i weszłam do sali, w której trwały moje zajęcia. Przeprosiłam nauczyciela za spóźnienie i usiadłam do ławki, w której siedziała już Sofia.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz