Wygnanie

474 25 71
                                    


*Sonic*

Stałem przed sędzią. Nigdy nie znałem się na prawnikach, więc wynająłem byle jakiego. Popatrzyłem ze smutkiem na kajdanki, które miałem na rękach. Wiedziałem, że nie wygrałem. Nie bałem się więzienia. Parę razy już w nim byłem. Jednak nigdy nie groziło mi dożywocie. Bałem się, spojrzeć w twarz moim przyjaciołom. W jeden dzień, z bohatera stałem się mordercą. Obok mnie stał Shadow. On też został oskarżony o morderstwo. Wszyscy uważali, że współpracowaliśmy. Nic głupszego w życiu nie słyszałem. Byliśmy rywalami. Nigdy bym się z nim nie sprzymierzył. Shadow miał trochę lepszą linię obrony, ale i tak nie miał szans. Czułem to. Teraz czekaliśmy na wyrok sędziego.

Sę ( sędzia): Podjąłem decyzję.

Oboje na niego popatrzyliśmy. Znałem tego sędziego. Byliśmy zawsze w przyjaznych stosunkach.

Sę: Sonic, Shadow, ze względu na to, że byliście bohaterami-

S:* Byliście... już dla nikogo nie jestem bohaterem.*

Sę:- skazuję was na dożywotnie wygnanie z naszej wioski.

Moje uszy opadły. Moim zdaniem to było gorsze niż dożywocie. Stałem i patrzyłem pusto przed siebie. Wokół mnie wszyscy krzyczeli. Niektórzy byli przeciwni. Tails podbiegł do sędziego. Knuckles stał i powtarzał w kółko to co usłyszał. Amy złapała się za usta, a z jej oczy trysnęły łzy. Do Shadowa podleciała Rouge i podbiegła mała Cream. Drugi oskarżony zachował spokój. Z jego twarzy nie dało wyczytać się żadnych emocji. Potem podeszli do nas policjanci. Znałem ich. Też lubili chillidogi. Jeden z nich ze łzami w oczach wyprowadził mnie z budynku. Na ręce miałem bransoletę która blokowała moją moc, więc nie miałem jak uciec.

S: Mogę wziąć swoje rzeczy?

Policjant kiwnął głową.

Udaliśmy się w stronę mojego domu. Otworzyłem drzwi. Powoli wszedłem do salonu. Policjant za mną. Wziąłem jakiś plecak i zacząłem pakować wszystkie ważne dla mnie rzeczy. Mój wzrok napotkał zdjęcie. Byliśmy na nim ja z przyjaciółmi. Dopiero teraz zacząłem płakać. Policjant odwrócił wzrok. Zdjęcie też spakowałem. Kiedy byłem gotowy, opuściliśmy dom. Po raz ostatni patrzyłem na to miejsce.

S: To nie ja ją zabiłem. To musiał być Eggman!

Pol (Policjant): Wszystkie dowody wskazują na coś innego. Ale wierzę ci Sonic. Ty nigdy nie zrobiłbyś czegoś takiego. Ale Shadow?

S: Cały czas walczyliśmy. Nie ma możliwości by to był on.

Pol: Przepraszam, ale nie mogę was wypuścić.

Spuściłem głowę. Chciałem jakoś im udowodnić, że do nie ja. Shadow też nie. Zacisnąłem pięści. Przecież nie mogę tak po prostu odpuścić. Moi przyjaciele napewno będą walczyć, o moją niewinność. Też powinienem. Postanowiłem, że znajdę mordercę. Udowodnię, że to nie ja i Shadow za tym stoimy. Był tylko mały problem. Gdybym sam, szukał mordercy i zaprezentował policji dowody, nieco podejrzane by było, że przyszedłem sam. Wyglądało by to jakbym ratował dupę Shadowowi. Wiedziałem oczywiście, że czarny jeż też będzie walczył. Tylko, że to był Shadow. Jego walka o sprawiedliwość to zwykle szereg wykroczeń oraz szantażowanie światków zdarzenia. Oczywiste było, że ten głupek postanowi wrócić to wioski. Shadow był zdolny do wszystkiego. Prawdopodobnie ściągnął by na nas jeszcze większe problemy. Musiałem go nakłonić do współpracy. Żeby nie było, nie podobała mi się wizja „kolegowania" się z Shadowem. Ale nie było innego wyjścia.

Stanęliśmy przed bramą. Policja dostała nakaz, by nie zdejmować nam bransolet. To też część wyroku. Wokoło było mnóstwo moich przyjaciół, a także Omega i Rouge. Niemrawo żegnałem się ze wszystkimi. Nagle do Shadowa podbiegła Cream. Ta mała bardzo lubiła gburowatego.

 ~WYGNANI, ZAKOCHANI~ -SonadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz