Can't Fight the Moonlight

51 1 0
                                    

Theo/Harry
(Nie jestem pewna czy ten ship ma jakąś swoją nazwę bo bardzo mało jest o nim ff, więc wolałam żadnej nazwy nie wymyślać.)

Theo Nott wrócił po wojnie jako całkiem przystojny chłopak. Harry to zauważył, bo wydawało się, że w tamtych czasach tylko tyle mógł zauważyć: którzy chłopcy byli przystojni i czy w zamian wydawało im się, że Harry jest przystojny. W przypadku Theo było oczywiste poczucie przemiany i to nie tylko dlatego, że przed wojną nazywano go T…, sypiał w dormitoriach dziewcząt i nosił długie, ciemne warkocze sięgające do połowy pleców.

Teraz nazywał się Theo z pięknymi, lśniącymi włosami, krótko ściętymi po bokach, w które według Harry'ego, prawdopodobnie miło byłoby wpleść palce. Były inne, mniej oczywiste rzeczy w Theo, które doprowadzały Harry'ego do szaleństwa z powodu czegoś, co, jak sądził, było pożądaniem, chociaż nie był pewien, ponieważ nigdy nie działał pod wpływem tego uczucia. Postawa Theo była przyjemna, jednocześnie zrelaksowana i pewna siebie, nigdy nie garbiła się ani nie była zmęczona. Urósł podczas wojny i Harry musiałby unieść twarz, jeśli mieli spojrzeć sobie w oczy.

Nie spędzili jednak czasu na patrzeniu sobie w oczy, ponieważ Theo nadal był nadętym, małym kutasem Ślizgonów i przeważnie w ogóle nie patrzył w stronę Harry'ego. Bardzo niewielu Ślizgonów z ich roku wróciło do Hogwartu. Część Ślizgonów z piątego i szóstego roku również nie wróciła, co oznaczało, że Theo często zajmował miejsce pośrodku długiego stołu w Wielkiej Sali, podczas gdy uczniowie z pierwszego i drugiego roku siedzieli skupieni w pobliżu i chłonęli każde jego słowo.

- Kto umarł i uczynił go prawdziwym przywódcą Ślizgonów? - Przy jednej z takich okazji Harry poskarżył się Hermionie. Theo wypowiadał się na ten czy inny temat, używając swoich dłoni, aby wyrazić swoją opinię, machając nimi szaleńczo w powietrzu. Miał strasznie eleganckie palce.

- Hmm? - powiedziała Hermiona, podnosząc wzrok znad książki. Podążyła za spojrzeniem Harry'ego. - Och, lubię Theo. Jest naprawdę dobry z numerologii i próbowałem namówić go, żeby dołączył do mojej grupy badawczej.

- Lubisz go, mimo że jest zbyt uparty, żeby dołączyć do twojej grupy badawczej?

- Nie sądzę, że to dlatego, że jest uparty - powiedziała Hermiona w zamyśleniu. - Myślę, że Gryfoni go denerwują - Jej oczy zwęziły się, a gdy mówiła dalej, mówiła bardziej dobitnie. - Wiesz, w ogóle nie brał udziału w wojnie. Rodzice wysłali go do krewnych w Brukseli.

- Wiem o tym – powiedział Harry, chociaż nie znał szczegółów. -Nie wydaje mi się, żeby był zdenerwowany. Wygląda na snoba.

- Posłuchaj - powiedziała Hermiona, rzucając tęskne spojrzenie na książkę. – Czy wolałbyś, żeby zamiast niego wrócił Draco Malfoy i był „ prawdziwym przywódcą Ślizgonów ?”

Harry nie wolałby tego i Hermiona o tym wiedziała. Wymamrotał coś w tym stylu, a ona wróciła do czytania. Harry obserwował Theo jeszcze przez chwilę. To niesprawiedliwe, pomyślał, że Theo musiał pominąć wojnę i wrócić wyglądając na wypoczętego i pewnego siebie, zdobywając najwyższe oceny na zajęciach i doprowadzając Harry'ego do szaleństwa.

Kontynuował ten tok myślenia przez całą kolację, a potem w pokoju wspólnym Gryffindoru, kiedy miał pracować nad esejem o Zaklęciach.

- Bardzo głośno to w sobie dusisz - stwierdził Ron. Miał przed sobą także esej o Zaklęciach, chociaż nadal był to głównie czysty zwój pergaminu.

One shots HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz