Rozdział 27

395 43 3
                                    

Ktoś nie rozumiał akcji z komętarzami. Tyle ile jest w sumie komętarzy, tyle rozdziałów. Przynajmniej narazie. Ale mamy mały kłopot... (notka pod rozdziałem)

/Eliza/

-Kochana wstawaj bo do szkoły jeszcze niestety musisz iść! - ściągnąć Jul rano z łóżka to jak próbować polecieć na księżyc

-Mhm... - mruknęła coś niewyraźnie

-Czekają na ciebie naleśniki z czekoladą. - to był mój tajny sposób jak ją obudzić. Ta dziewczyna kocha spać, ale ponad wszystko jeść.

-Mówiłam ci kiedyś jak bardzo cię kocham. - powiedziała kierując się do kuchni. To zastanie małą niespodziankę... - Liz, gdzie moje naleśniki z czekoladą?!? - krzyknęła

-No na ladzie leżą. - odpowiedziałam

-To nie jest śmieszne, zdjęciem naleśników się nie na jem! - oburzona wskazała na fotkę którą zostawiłam w kuchni

-Czy ja powiedziałam, że będą one do zjedzenia? Zbieraj zad bo za 30 minut zaczynają się lekcje, a ty masz jeszcze trening.

/Julia/

Czas w szkole mija szybko, nawet nie zauważysz kiedy kończą się lekcje. Humor mi dziś nie dopisywał w przeciwieństwie do Elizy. Cały dzień chodzi i papla o występie Sheerana na Talent Show. Niby jakaś nowa piosenka bla, bla i niespodzianka bla, bla. W sumie nic z tego nie zrozumiałam. Bez konfrontacji z tym oto głupkiem też się nie obyło, ale na szczęście trwało to tylko kilka minut. Trening minął szybko, tak jak lekcje i już wychodziłam z Mikiem poza teren tego strasznego miejsca zwanego szkołą. Zmierzaliśmy do Starbucksa na moje ukochane karmelowe Frappuccino. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmowę.

-Mike co ja mam teraz zrobić? Jak odzyskać te cholerne buty? -byłam już trochę zrozpaczona

-Mogę z nim po gadać, ale nie wiem czy to coś da Juli.

-Nie mogę zaśpiewać, już i tak jestem sensacją z powodu tego meczu koszykówki. - uśmiechnęłam się lekko na to wspomnienie

-No, pokazałaś im, ale znacznie się poprawili, szczególnie taki jeden bardzo zarozumiały blondyn. Może na ten mecz wybierzesz sobie jakiegoś zawodnika do pomocy? - wiedziałam, że chłopaki poprawili formę i sama z nimi nie wygram, ale miałam już plan

-O nie! Znam ten uśmiech! Kolejny szatański pomysł?

-Tak, tak. Przyjdź w sobotę w dresach i butach do kosza, ok? -Michael nie wytrzymał i zaczął się śmiać jak opętany - Co!?

-Nic, twoja mina mówi wszystko. - czyli poważna rozmowa z Mikiem na dziś zakończona

-A twoja to niby nie? - wyszczerzyłam się chytrze

-Wredota.

-Powiedz coś czego nie wiem?

---

Krótki, ale ktoś zamknął moją wenę w pudełku i nie mogę go otworzyć. Przepraszam.

Oddaj mi moje Jordany || Ed SheeranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz