PROLOG

10 2 0
                                    

Nadeszła niedziela. Ostatni dzień zwariowanego tygodnia Sophie Langer. Wracając z pracy, zaparzyła sobie herbatę i rozsiadła na kanapie przed telewizorem, oglądając swój ulubiony serial. " Orange Is The New Black ". Sophie mieszkała sama, ale bardzo często przebywał u niej David Burst. Mężczyzna, którego poznała kilka miesięcy temu. A dokładniej, w kwietniu. Teraz mamy październik. David był dla niej bardzo bliski ale nie tak bardzo, aby uznać ich relację związkiem. Byli dla siebie jak coś więcej niż przyjaciele ale nie mieli w planach się wiązać, póki co.

Mężczyzna przychodził do niej, kiedy tylko miał wolną chwilę po pracy, a najczęściej spotykali się, gdy Sophie chciała mu opowiedzieć o zwariowanych historiach związanych z hostelem, w którym pracowała.

- Sophie, powiedz mi, gdzie odłożyłaś ten zeszyt, który dała ci w piątek menadżerka Agnes? - Sophie odebrała telefon, mimo że starała się nie mieszać w sprawy służbowe kiedy ma już swój czas.

Agnes była jedną z dwóch managerów hostelu. Jeden z nich zajmował się sprawami związanymi z restauracją, natomiast Agnes zajmowała się służbą pięter, jak i częścią odpowiadającą za pierwszy kontakt z gośćmi oraz wizerunek firmy, czyli ujmując w całość - recepcją.

- Nie odkładałam go nigdzie. Zostawiłam na biurku przy monitorze, więc powinien tam leżeć. - odpowiedziała pewna, że tak właśnie było.

- Właśnie nie mogę go nigdzie znaleźć. Sprawdzę pod biurkiem, może spadł na podłogę. - zirytowana Sophie przekręciła oczami. Chciała mieć spokój chociażby w niedzielę ale sprawy hostelowe nigdy nie pozwalały jej nie myśleć o pracy. Zwłaszcza, że hostel był otwarty dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- O jest! już nie ważne kochana. Odpoczywaj a ja zabieram się do pracy. - dziewczyna się rozłączyła a Sophie wyciszyła telefon i dalej oglądała swój serial.

Hostel istniał od roku dwa tysiące osiemnastego i trzymał się do dziś, mimo że był zrobiony ze starej stajni. Powstał na obrzeżach miasta naprzeciw złomu, który również działał dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc nie cieszył się bardzo dobrymi opiniami a zwłaszcza wygląd całego obiektu. Złom jak sama nazwa wskazuję, był bardzo hałaśliwym i niemiłym wspomnieniem dla przyjezdnych ale tanie noclegi wołały wprost przez strony internetowe, aby tam przyjechać. Niestety wygląd hostelu odstraszał większość gości. Bardzo często zdarzały się sytuację, kiedy to Sophie musiała tłumaczyć gościom, że wcale tu nie jest tak źle jak wygląda oraz, że spędzą miło czas a rano zjedzą przepyszne śniadanie, które chyba jako jedyne podwyższa standard tego budynku. Musiała kłamać ale wiedziała, że kłamanie już weszło jej w nawyk, skoro przepracowała dobre trzy lata. Nie chciała pracować gdzieś indziej, póki na rynku pracy nie było dużo więcej płatnych ofert. Wybrała to miejsce, do którego wcale nie miała daleko, jak i nie zarabiała mało. Przyzwyczaiła się, więc nie chciała rezygnować. Miała też sporo koleżanek, z którymi czasem wychodziła na miasto. Jedna z nich, czyli jej ulubiona koleżanka, nazywa się Olivia Miller. Często pracowały razem, siedząc na drugiej zmianie i do samego wieczora rozwiązywały krzyżówki, kiedy nie było żadnych " walk-in " gości, czyli gości z zewnątrz, bez wcześniejszej rezerwacji. Obie były szalone i kreatywne, więc każdy wspólny dzień był fajnym wspomnieniem, mimo okoliczności w jakich musiały spędzać czas. Przyzwyczajenie jednak robi swoje.

- Jesteś głodny moje maleństwo? - miała też psa, który wabił się Barry. Był to pies rasy corgi.

Sophie wstała z kanapy i skierowała się do kuchni, otwierając szafkę z karmą dla swojego pupila, po czym wsypała do miski parę chrupiących kawałków i wróciła na kanapę, zasypiając pod kocem, przy zapalonym świetle.

Dziewczyna prowadziła spokojny styl życia. Posiadała wynajęte mieszkanie z osobną sypialnią i aneksem kuchennym, a dokładniej czterdzieści sześć metrów kwadratowych w których spędza praktycznie cały czas wolny. Mając psa, dobrego przyjaciela jak i pracę, wcale się nie nudziła. Nie robiła nic więcej poza pracą, ze względu na zmęczenie psychiczne, wyrobione przez hostel. Często bolała ją głowa, przez chodzenie w tą i z powrotem, ponieważ wiecznie były jakieś problemy i nigdy nie usiedziała przy biurku dłużej niż dwadzieścia minut. Zawsze ktoś czegoś potrzebował albo o coś prosił, a w dodatku muzyka z siłowni obok, a dokładniej za ścianą nie pozwalała jej się skupić na pracy. Dopiero na nockach miała spokój, więc polubiła pracować w nocy. Sophie śniła o lepszym życiu, o takim gdzie nie będzie musiała się wiecznie stresować i martwić o to czy właściciel zafunduje to i owo. Tylko sen pozwalał zapomnieć jej o negatywnych emocjach związanych z tym miejscem. 

MROCZNA STRONA HOSTELUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz