19. Mała dziewczyna ze Seattle.

372 33 2
                                    

- Ileż można było na ciebie czekać! - usłyszałam krzyk Davida. Uniosłam glowe, by obdarzyć go spojrzeniem. Obserwował mnie z szerokim uśmiechem, który odwzajemniłam.

Poprosiłam go, aby odebrał mnie z lotniska, kiedy wrócę do domu. I był tu. Stał tu, rozkładając dla mnie ramiona. A ja niczym dziecko rzuciłam się w nie, pragnąc, by schował mnie przed całym złem tego świata.

- Wziąłem dla ciebie wolne z pracy. Teraz możesz czuć się ważna - powiedział, a ja tylko mocniej się w niego wtuliłam, czując jak coś odbierało mi oddech.

Nie wiedząc kiedy i czemu, czując jego zaciskające się ramiona na mojej tali, do moich oczu podeszły łzy. Niekontrolowane, których nikt się nie spodziewał. Zaciągnęłam nosem, próbując się uspokoić, jednak nie dałam rady zapanować nad drżeniem całego ciała.

- Hej, co się dzieje? - David odsunął mnie od siebie. I to był moment, kiedy pękłam. Wybuchnęłam gromkim płaczem, tym samym ściągając na siebie ciekawskie spojrzenia. - Nie cieszysz się, że wróciłaś?

- Czuję, że popełniłam błąd, wyjeżdżając stamtąd - powiedziałam przez łzy. Patrzyłam na Davida, a on co rusz marszczył brwi, nie wiedząc o co mi chodzi. - Nie powinnam była wracać. Uparłam się, że moje życie jest tutaj i, że...

- Nat, oddychaj - poprosił i położył ręce na moich ramionach. Nabrałam więcej powietrza do płuc, próbując się uspokoić. Gdzieś w środku czułam, że może się to przerodzić w atak paniki. - Co się stało?

- Ja go kocham, David - szepnęłam. Na jego twarzy pojawił się grymas, który świadczył o tym, że nie jest zadowolony z tego co powiedziałam. - Zrozum mnie - dodałam. Przełknął głośno ślinę i westchnął. Przyciągnął mnie do siebie i w kojący sposób, położył jedną dłoń na tyle mojej głowy, a drugą na plecach, pozwalając mi tym samym moczyć swoją marynarkę.

Nie miałam już swojego miejsca na ziemi.

***

Tygodnie mijały szybko. Zaskakująco szybko. Moje życie toczyło się niczym, do czasu, kiedy nie dostałam propozycji, by wziąć udział w pokazie mody. W naszym mieście raz do roku tworzony był pokaz mody, by projektanci z całego kraju, mogli się zaprezentować.

I właśnie dostałam propozycję wzięcia w nim udziału. Ja. Mała dziewczyna ze Seattle.

Wrzasnęłam, niemalże skacząc w miejscu. Było to dla mnie duże wyróżnienie, zważywszy na to, że byłam tylko fotomodelką. Komuś tak się spodobałam, że postanowił dać mi szansę.

Z szerokim uśmiechem na ustach chwyciłam za komórkę, która leżała na blacie. Wybrałam numer Davida, chcąc się pochwalić. W moich oczach majaczyły łzy. To się nie działo.

Niestety, David nie odebrał.

Nie zniechęciło mnie to, bo kolejnym numerem, który chciałam nacisnąć był numer Stelli.

Już miałam kliknąć na jej imię, kiedy rzeczywistość przygniotła mnie za bardzo. Z moich ust wydostał się cichy jęk.

Nie rozmawiałyśmy od siedmiu tygodni. Dokładnie siedem tygodni temu wróciłam ze Seattle. Od tamtego czasu nie zamieniłam z nią słowa. Ani z nikim stamtąd.

Przełknęłam gule, która pojawiła mi się w gardle. Rzeczywistość postanowiła zdeptać mnie jak papierosa, kiedy uświadomiła mi, że poza Davidem nie miałam nikogo.

***

- To szaleństwo - mówiłam, chodząc po pokoju. David przyjechał do mnie, jak tylko odebrał telefon. Widać było, że po moim powrocie do Chicago, zależało mu, aby spędzić ze mną trochę czasu. Był pracoholikiem, dlatego dziwiłam się, że znajdował dla mnie lukę w swoim planie i to w środku dnia.

Dirty job; kochać czy być kochanym. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz