14 lutego był dla większości par ważnym świętem.Słodkości, kwiaty,serduszka i te wszystkie ozdoby którymi przystrojono miasto na ten czas, były dla Alice Gehabich dość oklepane.Właśnie miała przerwę w pracy i wyszła na zewnątrz do knajpki zjeść lunch, czekając na swoją, najlepszą przyjaciółkę Chan Lee.
- Ciebie też dobija dzisiejszy krajobraz?.- skomentowała azjatka patrząc na wystrój restauracji.
- Nie rozumiem tego.Czemu jeden dzień w roku ma być szczególny,skoro kocha się całe życie?.- spytała Alice.
- Zadaje sobie to pytanie od lat.Joe ubóstwia,to święto i zawsze w ten dzień dostaję od niego kwiaty albo słodycze,podczas gdy ja mam ochotę rzygać tęczą.- skomentowała Chan, porywając pojedynczą frytkę z talerza Gehabich.
- Serio?.- spytała Alice, próbując sobie wyobrazić Browna dzisiejszego dnia.- Och... współczuję ci.- przyznała gdy wyobraźnia zaczęła działać.
- Mniejsza ze mną,jakoś przeżyje.A jakie ty masz plany ze swoim PANEM NINJA?.- spytała z ciekawskim uśmieszkiem, chcąc znać pikantne szczegóły.
- Nic szczególnego.Shun nienawidzi walentynek.Z resztą pracuje dzisiaj do późna na posterunku.- odparła.
- Chcesz mi powiedzieć, że w ten szczególny dzień, gdzie napalone pary wręcz kleją się do siebie,wy jesteście grzeczni?.- spytała z niedowierzaniem.
- Co w tym dziwnego?.
- Zawsze myślałam, że Kazami jest typem faceta,który lubi świntuszyć tego dnia.- przyznała.
- Lubimy jak każda para,ale niekoniecznie dzisiaj,gdzie oboje wracamy po 12 godzinach pracy.- wyjaśniła.
- I masz rację.Walentynki to przereklamowane święto.- stwierdziła.- No cóż, wracam do pracy.Na razie.- pożegnały się a Alice wróciła po obiedzie do szpitala.Czekał ją ciężki dyżur.Ludziom odbijało do reszty tego dnia.
...W Wardington wybiła dawno północ.Shun zmęczony dzisiejszym dniem na posterunku wręcz marzył o ciepłym łóżku, gdzie do snu ukołysze go słodki zapach Alicji.
Po przekroczeniu progu starał się jak najciszej poruszać by nie obudzić rudowłosej.Był zaskoczony gdy zobaczył ją śpiącą na kanapie, nawet nie przebraną w piżamę.Tak samo jak on musiała mieć ciężki dzień, więc delikatnie pogłaskał ją po głowie.
- Hej...- wymamrotała sennie, otwierając swe zmęczone oczy.- Wróciłeś już.- powiedziała na wpół przytomna.
- Czekałaś na mnie?.- skubnął czule jej usta.
- Próbowałam, ale dzisiaj w szpitalu był istny dzień wariatów.Nawet nie wiem kiedy tu zasnęłam.- odparła.
- U mnie było tak samo.Istny chaos.Ludzie naprawdę chyba tracą rozum w walentynki.- stwierdził Shun.
- Nie musisz mi mówić.- zgodziła się po dzisiejszych przypadkach ekstremalnej miłości na izbie przyjęć.
- Jestem zmęczony,chodź tutaj.- wziął ją na ręce, zanosząc na wielkie łóżko w sypialni.
- Zrobię ci za to jutro pyszne śniadanie.- podziękowała z wdzięcznością, wślizgując się pod pościel i tuląc do bruneta który zakleszczył ją w swoich ramionach.
- Wiem.- po czym obydwoje szybko zasnęli, zmęczeni intensywnym dniem.Z resztą kto powiedział, że walentynki muszą być idealne?
~~~
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.