*Claudia*
Weekend minął mi naprawdę przyjemnie, spędziłam go z Harry'm. Chłopak pokazał mi dokładnie całe miasto i opowiedział trochę o szkole. Podobno ma jakąś dziewczynę na oku, ale na dużo mi o niej nie powiedział, no nic sama się dowiem.
Ale niestety weekend się skończył, a mój poniedziałek zaczął się dzwonieniem mojego irytującego budzika. Uszykowałam się dość szybko i czekałam, aż Harry po mnie przyjedzie.
-Cześć, miś!- krzyknęłam radośnie gdy wsiadłam do samochodu, niebieskiej hondy przyjaciela.
-Cześć, psycholko!
-Ew, moja ksywka jest zdecydowanie lepsza
***
Gdy biegłam do klasy biologicznej wpadłam na jakąś dziewczynę, która była naprawdę śliczna. Miała brązowe włosy, oczy i oliwkową cerę. Serio zwracam uwagę na takie szczegóły
-Przepraszam!- prawie krzyknęłam i pomogłam podnieść jej książki. -Jestem Claudia, a ty?
-Sarah- uśmiechnęła się.
-Miło Cię poznać Sarah!- jestem raczej towarzyską osobą i lubię poznawać nowych ludzi -Fajnie poznać kogoś nowego oprócz mojego psychicznego przyjaciela Harry'ego, ponieważ jestem tu nowa, w sumie to nie nowa bo mieszkałam tu przez kilka pierwszych lat mojego życia, w sumie to nieważne- machnęłam ręką, bo gdy zaczęłam mówić, to już nie mogłam przestać- dziewczyna się zaśmiała
-Harry, że Harry McCall?- zapytała gdy już wstałyśmy
-Tak, znasz go?
-Mamy razem kilka lekcji- pokiwałam głową, uśmiechając się
-Więc nadal lacrosse jest tym najpopularniejszym sportem?- całkowicie zapomniałam, że śpieszyłam się na biologię. Opuściłam pierwszą lekcję, super.
-Tak, już kilkanaście lat
-Wiem, wiem mój tata i tata Harry'ego byli razem w drużynie
-Twój tata to Stiles Stilinski?- Da fak? Skąd ona zna mojego tate
-Tak- zmarszczyłam brwi, chyba zobaczyła po mojej minie, że jestem zmieszana
-Trener często mówi, że byli dla niego jak synowie i tym podobne
-Trener Finnstock, nadal jest trenerem? Tata serio się ucieszy
***
Nie poszłam już na biologie, tylko zaczekałam te kilkanaście minut i poszłam na ekonomię, prowadzoną przez trenera. Gdy usiadłam do ławki w drugim rzędzie, mężczyzna podszedł do mnie i nachylił się nade mną i patrzył się na mnie
-Wykapany Stilinski, ty jesteś Claudia, racja?- przytaknęłam, poprawiając się na krześle -Więc kto sprawił, że Stilinski ma córkę?- uniosłam jedną brew i parsknęłam.
-Lydia Martin, moja mama to Lydia Martin
*Sarah*
Razem z Michaelem i Calum'em wracaliśmy właśnie z wycieczki, którą zorganizowali. Nie do końca powinnam nazwać to wycieczką. Raczej wypadem za miasto. Było nieźle po północy, a my dopiero wracaliśmy jakąś polną dróżką.
-Macie szczęście, że Luke był w humorze. -Powiedziałam, szczerząc się do przyjaciół. -Ashton'a zaleje krew jeśli się dowie, a wy -Wskazałam na nich palcem- stracicie życie.
-Oh, daj spokój... Bardziej bym się interesował, w jakim stanie ich zastaniemy. A Luke napowno był zadowolony zabawiając twojego kuzyna. -Powiedział zielonowłosy i wystawił mi język.
-W każdym razie, on ma się nie dowiedzieć, jasne?
-Michael idziesz jutro ze mną na wagary? -Wtrącił Calum, jakby w ogóle nas nie słuchał.
-Tak, czemu nie. Sarah?
-Nie ma opcji. Po ostatnim razem nie wyjdę z wami na wagary co najmniej, przez miesiąc. -Skrzyżowałam ręce.
-Jak wolisz. - Wzruszył ramionami.
-Co mam mówić? Choroba była ostatnio, dentysta, niedawno... Hmmm...
-Powiedz po prostu, że nie wiesz.
-Michael, oszalałeś? Przecież ona jest z nami 24/7 myślisz, że jej uwierzą? -Spojrzałam wyzywająco na chłopaka i uniosłam jedną brew.
-Wymyślisz coś. -Ten, podszedł do mnie i rozczochrał moje włosy.
***
Zostało mi trzydzieści minut do rozpoczęcia pierwszej lekcji, a wyglądałam jak zombie. Po wczorajszej nocy, kiedy wróciliśmy praktycznie nad ranem, nie wyspałam się, a teraz nie miałam na nic czasu. Nawet nie zachowywałam się cicho, żeby nie obudzić chłopaków.
Wpadłam do kuchni, z planem zrobienia sobie śniadania. Wyjęłam mleko z lodówki i rozpoczęłam poszukiwanie płatków. Pootwierałam wszystkie szafki i nic nie znalazłam. To jeden z minusów mieszkania z chłopakami. Nigdy nie mogę niczego znaleźć, bo nigdy nie wiem gdzie co jest.
-Walić to. -Mruknęłam i poszłam do łazienki, gdzie w miarę się ogarnęłam.
Założyłam trampki, skórzaną kurtkę i wybiegłam z domu krzycząc "Wychodzę", tak żeby wszystkich pobudzić. Ruszyłam w kierunku szkoły po drodze potykając się o własne nogi.