Rozdział 16

32 8 5
                                    

Oliwia

Dwa tygodnie minęły nadzwyczaj spokojnie i niebezpiecznie szybko. Dziadek spuścił z tonu, jeśli chodzi o Theodora i dzięki temu mój chłopak mógł towarzyszyć mi podczas nauki, tak jak teraz. Siedzieliśmy na moim łóżku, ja pomiędzy nogami bruneta, a przed nami zeszyty. Próbowałam zrobić ładne i przejrzyste notatki z geografii, już niewiele pozostało mi do końca. Potem zostało mi jeszcze powtórzyć wszystkie lektury i porozwiązywać masę zadań z matematyki. Pocieszałam się myślą, że do maja miałam jeszcze trochę czasu.

- Skończyliśmy? – Theo już od kilku minut marudził mi za uchem, dekoncentrując mnie swoimi ustami, które muskały moją szyję i palcami, które zabłądziły pod materiał mojego podkoszulka.

- Tak. – westchnęłam, zamykając zeszyt z kolorowymi wykresami.

Nie dałabym rady skupić się dłużej na nauce, gdy Theodore tak zachłannie przypominał mi o swojej obecności. Od kilku dni pomagał mi powtarzać materiał do matur i nie przeszkadzało mu to, że nie raz siedzieliśmy do późnej nocy nad książkami. Co się z nim stało dzisiaj?

- Chcę cię zabrać w pewne miejsce. – wymruczał nisko wprost do mojego ucha, przygryzając lekko jego płatek.

- Gdzie? – spytałam ciekawa, powstrzymując jęk, gdy przyjemność przepłynęła przez moje ciało.

- Niespodzianka.

Uśmiechnęłam się pod nosem i wyswobodziłam z objęć Theodora, żeby zebrać rozrzucone po łóżku notatki i odłożyć je na biurko. Zerknęłam na telefon. Było kilka minut po siedemnastej, ale w oczy znów rzuciła mi się data. Czternasty lutego. I wszystko jasne.

- Ubierz się ciepło, a ja zaczekam na ciebie na dole. – Theo pocałował mnie w czoło, nim wyszedł z mojego pokoju.

Miałam nadzieję, że nie natknie się na Ewę. Mało prawdopodobne, bo znów zaczęła go unikać, ale jakby bardziej zainteresowała się mną. Coraz częściej spotykałam ją w domu i nawet zaczynała rozmowy. Niepokoiło mnie to równie mocno, co cieszyło i złościło. Co się stało, że po tylu latach przypomniała sobie o moim istnieniu?

Odepchnęłam od siebie myśli dotyczące mojej matki i przebrałam podkoszulek na ciepły golf w pudrowo fioletowym kolorze. Włożyłam telefon do tylnej kieszeni czarnych jeansów i dopiero wtedy wyjęłam z szafy średnich rozmiarów pakunek owinięty białym papierem w czerwone serduszka. Umieściłam go w torebce, w której ostatecznie umieściłam również telefon i chusteczki higieniczne. Mając pewność, że niczego nie zapomniałam, zeszłam na dół. Kapcie zamieniłam na kozaki. Ubrałam kurtkę, czapkę i rękawiczki, a szyję owinęłam szalikiem.

- Bawcie się dobrze! – dotarł do mnie z salonu głos babci. Wykrzyczałam podziękowania i wyszłam na zewnątrz.

Zima wciąż nas nie opuszczała, choć śnieg nie sypał już tak często. Theo czekał na mnie przy samochodzie. Otworzył mi drzwi, gdy do niego podeszłam, a chwilę później zajął miejsce kierowcy.

To nie tak, że nie wiedziałam, jaki jest dzisiaj dzień, czy udawałam, że o nim nie pamiętam. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z dzisiejszej daty, bo kilka dni temu ustaliliśmy, że nie będziemy kupować sobie nie wiadomo jak drogich prezentów. W końcu w święcie zakochanych nie chodziło o to, ile wydaliśmy na upominek, a przede wszystkim liczyły się uczucia.

- O czym myślisz? – Theo spojrzał na mnie, układając dłoń na moim udzie.

Nakryłam jego rękę swoją, uśmiechając się na ten gest. Mała rzecz, a tak cieszy. Przy nim zawsze czułam się jak jedna z bohaterek książek, które tak uwielbiałam czytać.

You are my desire || 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz