- Stój! - Peyton usłyszała donośny głos za swoimi plecami.
Szła dalej przed siebie i nie miała zamiaru się zatrzymać, a tym bardziej się odwrócić.
- Powiedziałem, że masz się zatrzymać. - Dziewczyna usłyszała głos bardzo blisko siebie, a następnie poczuła silny ucisk na swoim ramieniu.
- A ja powiedziałam ci już kiedyś, że nie masz mnie prawa dotykać. Zabieraj to brudne łapsko. - Peyton uderzyła Kepplera pięścią w dłoń, którą zaciskał na jej ramieniu. - Tknij mnie jeszcze raz, a przysięgam, że źle się to dla ciebie skończy.
- Co to, kurwa, miało być? - Warknął mężczyzna. - Co Ty odpierdalałaś na tej sali sądowej?
- Keppler, czy miałeś jakiś udar? Wszystko co miało miejsce na sali sądowej było naturalnym ciągiem zdarzeń jaki ma miejsce podczas rozprawy. W tym przypadku rozwodowej. W dodatku twojej. To bycie chujem dla wszystkich w życiu codziennym upośledza ci komórki mózgowe, że zadajesz mi tak głupie pytanie?
- Nie pyskuj mi tak, bo strasznie mnie tym wkurwiasz. - Mężczyzna nerwowo zaciskał szczękę.
- Ty mnie wkurwiasz samym faktem istnienia. Mam gorzej, bo do tego nie musisz otwierać nawet gęby.
- Posłuchaj mnie, gówniaro... - Keppler zbliżył się do niej jeszcze bardziej. - Nie zadzieraj ze mną w taki sposób, bo źle się to dla ciebie skończy. - Dodał unosząc palec wskazujący przed jej twarz.
- To ty mnie posłuchaj, wstrętny dupku. - Peyton odepchnęła dłoń mężczyzny sprzed swojej twarzy. - Wyłącz wreszcie ten swój pierdolony kompleks Boga i przestań mnie atakować za każdym razem, gdy coś ci nie pasuje. Ile ty masz, kurwa, lat? Pięć? Jesteś starym dziadem, a zachowujesz się jak rozkapryszony gówniarz.
- Chyba nikt nigdy, nie zalazł mi za skórę tak bardzo, jak ty.
- Wiesz dlaczego tak bardzo cię wkurwiam? Najwidoczniej wychodzą na światło dzienne cechy, które chcąc nie chcąc mam zapisane w genach. Wkurwiasz się na mnie? To trochę tak, jakbyś wkurwiał się na siebie. Być może gdybym miała geny po człowieku, którego uważam za swojego ojca, byłabym tym samym łatwiejsza do stolerowania przez ciebie.
Keppler zmrużył oczy. - Gdy wydaje mi się, że nie mogę już darzyć cię większą nienawiścią, pokazujesz mi, że jednak to możliwe.
- Z czym masz teraz problem? Co tak bardzo nie spodobało ci się podczas rozprawy, skoro nie działo się tam nic, o czym byś wcześniej nie wiedział?
- Musiałaś brać te dziwki na świadków?
Peyton zaśmiała się. - Lata temu, pewien człowiek, który był moim mentorem nauczył mnie kilku rzeczy. Jedną z nich było to, żeby zaatakować przeciwnika z każdej możliwej strony. Mówił, żeby wzywać na świadków wszystkich, którzy mogą postawić drugą stronę w złym świetle i tym samym dać nam przewagę. Sam zawsze tak robił i podkreślał, że w razie konieczności takiego świadka można nawet dobrze opłacić, żeby wywiązał się ze swojego zadania jak najlepiej. Byłam pilną i bardzo pojętną uczennicą, więc czego ty się spodziewałeś? Myślałeś, że twoja żona zezna, że ją zdradzałeś, ty będziesz upierał się, że zdjęcia z kochankami to fotomontaż i sąd w to uwierzy, a ty wyjdziesz z sali z poczuciem, że i tak wygrałeś? Wiesz, że ja na to nie pozwolę.
- Nie powinnaś brać tej sprawy!
- Owszem, powinnam. To było jedno z moich perwersyjnych marzeń, żeby pomóc twojej żonie zyskać status eks i przy tym wyszarpnąć dla niej jak najwięcej. Marzenia trzeba spełniać, więc takiej okazji nie mogłabym sobie odpuścić.
- Chcesz mnie zrujnować? - Keppler był wściekły. Czerwone plamy na jego szyi były już bardzo widoczne.
- Myślałeś, że będziesz miał jakieś ulgowe traktowanie z mojej strony przez wzgląd na stare czasy? Znasz mnie pod tym względem i wiesz, że na sali daję z siebie wszystko. Nie odpuszczam do samego końca. Rozpierdolę cię jak każdego innego przeciwnika.
- Przeginasz, smarkulo.
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że największe problemy masz przez to, że nie potrafisz utrzymać fiuta w spodniach? Gdybyś nie był takim kurwiarzem, pewnych problemów by nie było.
- Ty jesteś największym problemem jeśli o to chodzi.
- Mierz się z tym, co naruchałeś. Proste. - Peyton wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem! - Krzyknął Keppler.
Prawniczka odwróciła się w jego stronę. - W skali od jednego do dziesięciu, gówno mnie to obchodzi. - Odpowiedziała mu Peyton. - Mam ważniejsze sprawy niż stanie na środku korytarza w sądzie i bawienie się w przepychanki słowne z takim śmieciem jak ty. Do zobaczenia na kolejnej rozprawie, Keppler.
- Pożałujesz tego!
- Tak, tak... Już to gdzieś słyszałam. - Peyton uśmiechnęła się sztucznie i pomachała mu. Upewniając się, że nikt im się nie przygląda ruch ręki płynnie przekształciła w wystawienie środkowego palca w jego kierunku. Nie czekając na kolejną reakcję z tego strony, Peyton wyszła z budynku sądu, przed którym czekał na nią Tom.
- Jak poszło? - Podszedł do niej i ją przytulił.
- Dobrze. Kepplerowi trudno było na tej rozprawie przerzucić winę na żonę. Jest wkurwiony i miałam z nim spięcie po wyjściu z sali.
- Nie powinnaś go teraz dodatkowo drażnić. -
- Tom... - Prawniczka złapała go pod rękę i ruszyli na parking. - Właśnie teraz nie muszę się już w żaden sposób hamować z tym, co mam mu do powiedzenia. W jaki sposób miałoby mi to zaszkodzić?
- Peyton...
- No co? Spójrz na to z innej strony. Bez względu na to co powiem i co zrobię, on i tak ma już swój plan na mnie. Mogłabym się teraz słowem do niego nie odzywać, gdy próbuje mnie sprowokować. Co to zmieni? Nic. Tak chociaż mam satysfakcję, że mogłam sobie popatrzeć jak się gotuje i mina mu rzednie z każdym kolejnym wypowiedzianym przeze mnie zdaniem.
- W sumie masz rację.
- Wiem. Nie mam już nic do stracenia...
CZYTASZ
Prawo przyciągania
RomanceHayley to dziewczyna, która pomimo tego jak wiele osiągnęła nadal nie wierzy w siebie. Jej poczucie własnej wartości zostało dodatkowo zaburzone przez osobę, z którą była w toksycznym związku. Peyton uchodzi za bezwzględną adwokat, która nie ma w z...