1.

103 15 0
                                    

Metro powoli hamuje, aby po chwili się zatrzymać. To ostatnia stacja, a rozglądając się nie widać zbyt wielu pasażerów. Nie było to nic dziwnego. Los Santos nie było idealnym miejscem na zamieszkanie.

Miasto to było znane ze swojego wielkiego poziomu przestępczości, szybko kończących się odsiadek we więzieniu oraz lekko mówiąc nieudolnej policji. Może to dlatego to miejsce wydawało się idealne do rozpoczęcia nowego życia przez Alberta Speedo.

Młody mężczyzna westchnął biorąc swoją torbę i wychodząc z środka transportu. Znalazł się na opustoszałym peronie numer 7. Czarnowłosy rozejrzał się będąc zaskoczony niezwykłą, ale złowrogą ciszą. Albert omal nie podskoczył ze strachu, gdy metro którym przyjechał z piskiem odjechało spowrotem. Speedo poczuł się troche jak w horrorze, za dużo się ich na oglądał, metro jak widmo szybko zniknęło z zasięgu wzroku mężczyzny. Zacisnął rękę na rączce torby i szybkim krokiem próbował znaleźć drogę do wyjścia.

Znalezienie wyjścia okazało się bardzo proste. Wychodząc na zimne powietrze miasta, poczuł ulgę. Całe zebrane napięcie powoli ustąpiło powodując rozluźnienie się mięśni ramion. Czarnowłosy wziął głęboki oddech czując jak zimne powietrze wpada do jego płuc powodując lekki dreszcz. Albert spojrzał w niebo, było już ciemno, ciemnoszare chmury przysłaniały jakiekolwiek gwiazdy, których i tak nie byłoby widać przez światła lamp i budynków miasta. Poprawił swoją bluzę i rozejrzał sie po ciemnej ulicy, widząc kilku ludzi starał nie zatrzymywać na nich wzroku. Wiadomo jacy ludzie krążą teraz po ulicach, a to, że Los Santos było specyficznym miastem, potęgowało niebezpieczeństwo dotyczące nieznajomych. Nie chcąc zbytnio zwracać na siebie uwagi, Albert szybko poszedł przed siebie.

Właściwie to szedł bez celu. Nie wiedział ile ulic już przeszedł, ale nie miał zamiaru sie zatrzymywać. Nie miał gdzie. Nie znał tu nikogo ani nie wiedział gdzie co jest. Krok za krokiem, aż znalazł się na parkingu. Albert rozejrzał się, zauważając tylko jedno auto. Samochód wyglądał na stary i zniszczony. Rdza wżarła się w lakier, widać było słabo wykonaną robotę z ponownym lakierowaniem pojazdu. Albert westchnął, nie widząc żadnej lepszej opcji. Ostatni raz mężczyzna rozejrzał sie w poszukiwaniu kamer zanim uklęknął i wyjął wytrych. Zamek był zardzewiały, co potwierdzało podejrzenia Alberta, auto musiało tu stać jakiś czas. Było to plusem, bo najprawdopodobniej nikt nawet nie zgłosi kradzieży.

Czarnowłosy wreszcie otworzył drzwi i wsiadł do pojazdu. Środek był zakurzony i widać było, że dawno nikt w nim nie był. Mężczyzna otworzył schowek mając nadzieje na znalezienie kluczy. Tym razem szczęście mu nie sprzyjało, gdyż znalazł tylko jakieś papiery. Westchnął zamykając schowek i schylił się, aby otworzyć panel pod kierownicą. Bez problemowo znalazł odpowiednie kable i przeciął je. Wziął dwa kolorowe złącza i zamknął oczy wznosząc krótką modlitwę do wszelkich bóstw, aby pojazd miał naładowany akumulator. Szybko połączył kable prawie krzycząc z radości, gdy usłyszał metaliczny dźwięk silnika. Auto lekko się dławiło, ale w miarę możliwości gruchot dawał radę. Wrzucając swoją torbę na tylne siedzenie, przy okazji zamykając drzwi, Albert ruszył samochodem z miejsca parkingowego nie wiedząc gdzie sie kierować. Czarnowłosy wybrał losowy kierunek przy okazji bawiąc się radiem.

Albert był zaskoczony, że stary samochód nadal trzymał się w jednym kawałku. Sam mężczyzna jednak nie chciał nadwyrężać swojego szczęścia i nie próbował łamać żadnych przepisów dotyczących prędkości.

Jak sie okazało fortuna nie opuszczała mężczyzny, miasto wydawało sie coraz mniej zabudowane, aż w końcu zniknęło w tyle. Albert znalazł się w końcu na starym parkingu oddalonym sto metrów od stacji benzynowej. Niedziałająca lampa oraz otaczające parking krzaki stanowiły genialny kamuflaż dla małego auta. Speedo zamknął oczy, gasząc pojazd na parkingu, zapadła cisza przerywana tylko przez odgłosy natury.

Albert zdecydował się przeszukać schowek w poszukiwaniu jakiś cennych rzeczy. Jak już wcześniej zauważył, przy szukaniu kluczy, w skrytce znajdowało sie dużo papierów oraz, ku zaskoczeniu Alberta, przeterminowana paczka jego ulubionych gum nikotynowych. Czarnowłosy uwielbiał je pomimo tego, iż nie miał problemów z paleniem. Palenie uważał za obrzydliwe, a cygara wywoływały w nim chęć wymiotowania. Zapach kojarzył mu sie tylko z ojcem, o którym chciał zapomnieć. Szperając w papierach natrafił na zdjęcie starszej parki, którzy musieli być właścicielami samochodu. Z tyłu zdjęcia napisane było kilka zdań.

Dla kochanej Violett, która zawsze będzie w moim sercu nawet jeżeli nie ma jej przy mnie. Etiam in morte superest amor.
-Twój Wille

Ostatnich kilka słow było niezrozumiałych dla młodego mężczyzny. Jeszcze raz spojrzał na zdjęcie, Albert przez chwile nawet pomyślał o tym, że starszy mężczyzna uśmiecha się do niego ze zdjęcia. Szybko potrząsnął głową zwalając winę na zmęczenie, zdjecie, które nadal trzymał w ręce przymocował do osłonki kierowcy gdzie znajdowała się stara kartka z jakimś świętym, którego Albert nie kojarzył.

Przeglądając dalej papiery i przy okazji strzepując chyba z pięć martwych już pajączków z kartek, zauważył kopertę, serce na chwile przyspieszyło błagając o to, aby fortuna nadal mu sprzyjała. Albert zaśmiał sie z niedowierzaniem, gdy jego oczom ukazało się kilka banknotów studolarowych, które musiały być zostawione tutaj przez właściciela na jakąś czarną godzinę. Speedo w duchu pomyślał, że może to nie czarna godzina dla tego człowieka, ale dla niego było to jak cud z nieba. Albert zabrał pieniądze i schował je do portfela,  w którym wcześniej znajdowało się jedynie pięć dolarów.

W papierach nie znalazło się nic innego co zwróciłoby uwagę Alberta na dłuższą chwilę więc wepchnął je spowrotem, niebyt przejmując sie, aby nic się nie zniszczyło. Czarnowłosy postanowił, że na czas nieokreślony będzie zamieszkiwał owy samochód. Speedo przeszedł na tył samochodu i położył się w dość małej przestrzeni. W samochodzie śmierdziało starością lecz nie o tym teraz chciał myśleć. Westchnął po raz setny tego dnia.

Jutro nowy dzień. Znajdzie pracę. Troche przerobi samochód i może zdobędzie nowy akumulator do swojego tymczasowego miejsca pobytu. Niedługo musi ogarnąć jakąś łazienkę, aby nie zacząć śmierdzieć jak menel. Ale to jutro jak narazie jedyne co chciał zrobić to zasnąć.

-Dobranoc Wille, dobranoc Violett...- Speedo powiedział, patrząc kątem oka ma zdjęcie zawieszone na osłonce. Po chwili zaśmiał sie z absurdu tej sytuacji. Powiedział dobranoc do zdjęcia osób, którym ukradł auto i nie dość to ludzie ci prawdopodobnie już umarli. Pomimo głupoty swojego działania, Speedo poczuł ciepło w klatce piersiowej, poczuł się jakby nie był sam.

Jakby kogoś obchodził jego los...

---

Rozdział pierwszy!!! Za wszelkie błędy przepraszam!!

Shadows Beneath || Albert Speedo || Zawieszone❗❗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz