Rozdział 23

49 3 0
                                    

Perspektywa Artura:
Nie planowałem zaszkodzić ciąży Julii, jednak kiedy pojawiła się taka perspektywa, doszedłem do wniosku, że może mi być to na rękę. To by zrujnowało jej świat, osłabiło ją, a dzięki temu łatwiej by mi było nią manipulować, by osiągnąć cel. Tylko ja znam prawdziwy powód, dla którego postanowiłem zniszczyć jej życie. Musiałem też wtajemniczyć Dianę, która od lat pomaga mi realizować moje plany. Jednak ona nikomu nie powie, nie ma odwagi mi się postawić.

Gdy dowiedziałem się, że Julia zachowała ciążę, ale jest ona zagrożona, wiedziałem, że powinienem udoskonalić swój plan. Nie zwlekałem. Od razu, po wyjściu ze szpitala, zadzwoniłem do Diany.

- Wreszcie, ile można czekać? Poroniła? - usłyszałem od razu zniecierpliwioną kobietę.

- Niestety nic z tego, nadal musisz się starać, żeby Krystian był troskliwym tatusiem dla twojego smarkacza, zamiast Julki. - odparłem niezadowolony.

- Ten "smarkacz" jest nasz, idioto. - syknęła.

- O nie, nie, nie. - zacmokałem na znak, że się myli. - Ja nie będę mieć z nim nic wspólnego.

- Jesteś... - zaczęła.

- Tak, wiem. - przerwałem. - Ale teraz daruj sobie szczekanie wyzwiskami. Mam dla ciebie zadanie, bo musimy trochę ulepszyć nasz plan. - poinformowałem.

- Co masz na myśli? - spytała niepewnie.

- Załatw coś, czym będę mógł stopniowo truć Julię na tyle, by w końcu straciła dzieci.

- Co?! - krzyknęła zaskoczona. - Skąd mam niby to wziąć twoim zdaniem?

- Nie obchodzi mnie to, wysil choć raz tę swoją blond główkę. - zaśmiałem się złośliwie. - Jutro wieczorem w moim mieszkaniu ma być ten środek... i ty w seksownej bieliźnie. - rozkazałem, wiedząc, że kobieta nie ma nic do gadania, kiedy dostaje moje polecenie. - Do jutra, piękna. - cmoknąłem ironicznie do telefonu, jakbym przesyłał jej buziaka, kończąc połączenie.

Była tylko moją zabawką. Mogłem się z nią zabawić w łóżku, a przy tym posłużyć się nią. Była niezwykle przebiegła. Idealnie nadawała się do pomocy przy przekrętach, które robiłem. A czy była jedyna? Oczywiście, że nie. Kochałem seks i piękne kobiety. Ona była mi jedynie chwilowo potrzebna.

- Podobno pan dziennikarz miał jakieś bardzo ważne służbowe sprawy. - usłyszałem za sobą.

Natychmiast się odwróciłem, a moim oczom ukazał się Krystian, patrzący z ironią na moją osobę.

- Właśnie miałem jechać, ale musiałem wykonać ważny telefon. - oznajmiłem spokojnie. - Zresztą po co ci się tłumaczę?

- Nie wiem. - wzruszył ramionami, podchodząc bliżej mnie. - Widocznie masz coś na sumieniu. - ani na chwilę nie przestawał prześwietlać mnie na wylot swoim wzrokiem.

Pewny siebie, zadziorny i robiący z siebie postrach tego świata. Taki był i dokładnie to o nim słyszałem... kiedyś. Wiedziałem jednak, że wkrótce go zniszczę. To był wręcz mój obowiązek.

- Mam pomysł, odpuść już te swoje paranoje i jedź do swojej kobiety, pewnie cię potrzebuje. - odgryzłem się.

- Właśnie przy niej byłem i wiesz co? Kocha mnie, powiedziała to. - oznajmił z satysfakcją.

- To nie jest twoja kobieta. Odebrałem ci ją już dawno. - przypomniałem, nie dając za wygraną.

- Naszej miłości nic, nigdy nie było i nie będzie w stanie zniszczyć. A szczególnie ty.

- Jeśli chcesz, żyj sobie swoimi marzeniami. - zaśmiałem się złośliwie. - Ja nie mam czasu na takie pierdoły i nie muszę marzyć, bo Julka jest ze mną i urodzi m o j e   d z i e c i. - zaakcentowałem dwa ostatnie słowa. - A teraz muszę jechać, wybacz.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz