Rozdział 1 - Zasadzka działa

310 25 2
                                    

Nie podobało mi się to. Zupełnie mi się nie podobało. Jasne, widziałam i robiłam już gorsze rzeczy, ale to nie znaczy, że zgadzam się na łagodniejszą wersję tego, co nadal jest ŁAMANIEM ZASAD. A tak w ogóle to to było bez sensu!

Musiałam to przeczytać jeszcze raz.

„Harry, spotkaj się ze mną dziś o drugiej w nocy".

Merlinie, to była chyba najgłupsza wiadomość, jaką kiedykolwiek widziałam z życiu!

- Harry, tu nie jest nawet napisane, od kogo to jest.

- Może ten, kto to wysyłał się spieszył? Albo nie miał czasu? – zasugerował Harry.

- Może to od Syriusza – podsunął Ron.

Przewróciłam oczami. Tak bardzo chcieli wpakować się w kłopoty, że złapaliby się każdej okazji, żeby włóczyć się po zamku w czasie ciszy nocnej! Nawet kilku słów naskrobanych na kawałku pergaminu.

- Syriusz mógłby spotkać się z Harry'm w pokoju wspólnym. Już tak robił. W dodatku on zawsze podpisuje listy, które swoją drogą wysyła przez sowy. Ta... wiadomość... jakimś cudem trafiła sama do torby Harry'ego.

Harry i Ron wymienili między sobą spojrzenia. Zawsze tak robili, gdy miałam rację, żeby zyskać na czasie, przemyśleć strategię i upewnić się, że trzymają ze sobą. Jakbym tego nie widziała! Odwróciłam się tyłem do nich, żeby pokazać, że mnie to nie obchodzi i spojrzałam na ogień w kominku. Ludzie powoli rozchodzili się do swoich dormitoriów.

Oczy zaczęły mi łzawić od patrzenia w płomienie, więc obróciłam się i posłałam gniewne spojrzenie moim dwóm najlepszym, najgłupszym przyjaciołom.

- Zobacz, Miona – ciągnął Ron (widziałam, ale tylko jasnopomarańczową plamę światła, która wyglądała trochę jak Ron, więc postanowiłam udawać, że to on). – Jest nas troje i mamy pelerynę niewidkę. Możemy tam pójść, rzucić okiem kto czeka na Harry'ego i jak to będzie na przykład... nie wiem... Lucjusz Malfoy to spadamy. Nikt nawet nie zauważy, że tam byliśmy. A wracając moglibyśmy wziąć trochę żarcia od skrzatów domowych – dodał, wyjątkowo zadowolony.

Plama światła powoli znikła i ujrzałam Harry'ego, który kiwał głową z aprobatą.

- Nie przyszło ci do głowy, że to może być jakiś podstęp? – spytałam. – Na przykład wymyślony przez Malfoya, który chce cię stąd wyciągnąć i wepchnąć prosto w łapy Filcha?

- No więc – Harry uśmiechnął się – to była pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy. I umieram z niecierpliwości, żeby się przekonać.


~*~


Zupełnie zapomniałam, jak to jest cisnąć się razem pod peleryną niewidką. To zawsze było niewygodne, ale od kiedy urośliśmy, zaczęło być w dodatku skomplikowane. Peleryna była stworzona z myślą, by ukryć jednego dorosłego (lub trójkę dzieci), ale powoli stawaliśmy się na to za duzi. I za starzy. Powiedziałam im to i zarobiłam kuksańca w żebro.

W tym momencie Harry otworzył bardzo ostrożnie drzwi do Wielkiej Sali. Gdyby miał Mapę Huncwotów, wszystko byłoby łatwiejsze, ale nie miał. Oddał ją Dumbledore'owi, kiedy w Hogwarcie znów zaczęło robić się bardzo nieciekawie – sama mu nawet to poradziłam. Mapa była bardzo przydatna i Dyrektor obiecał, że będzie używał jej tylko w razie konieczności, żebyśmy nie czuli się nadzorowani. Nie dopytywał się, od kogo Harry ją miał, co obudziło we mnie podejrzenia, że wiedział o niej więcej niż mogliśmy przypuszczać.

HGSS Tabula Rasa - by Lionora - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz