Rozdział 28 - Wyścig

70 7 0
                                    

Toaleta w klubie nie była najwygodniejszym miejscem w którym spałem, ale nie było też jakoś okropnie. Lepsze to niż spanie na ławce w parku i strach o to, że jeszcze mnie ktoś okradnie.

Nie byłem tutaj sam. Najwidoczniej nie tylko ja postanowiłem spać w tym miejscu. Różnica jest tylko taka, że oni wszyscy byli pijani i istnieje duże prawdopodobieństwo, że przeżyli tutaj swoją jedną z najlepszych nocy w życiu. A ja po prostu nie miałem gdzie spać, mimo że według pozorów byłem bogaty. Cóż, niby tak ale nie do końca. Przecież to nie moje pieniądze. Nie moje osiągnięcie. To nie ja na nie pracowałem. Owszem, bardzo się starałem w szkole i na różnych zajęciach, ale rzadko dostawałem z tego nagrodę pieniężną. To wszystko osiągnęli moi rodzice. Oni było bogaci pod względem materialnym, jednak uczuciowym raczej nie.

Miłość moich rodziców była kwestią dość trudną. Ciężko było rozróżnić, czy na prawdę coś czują czy tylko udają aby tworzyć pozory. Przecież każdy je tworzy. To takie łatwe szczególnie, że są dorosłymi ludźmi a ja w zasadzie nie wiem jak powinna wyglądać miłość. Czy w każdej miłości pojawia się tyle kłótni, czasem groźby i tym podobne? Moja matka kiedyś z wielkim płaczem mi wyznała, że boi się ojca. Był to jednak tylko jeden raz, a później wszystko wróciło do normy. Nie rozmawialiśmy już o tym. Jakoś to wszystko rozmyło się w powietrzu, jednak już zawsze będzie w nim wisieć ta nieprzyjemna atmosfera. Może dlatego u George'a czuje się lepiej? U mnie w domu czuję, że zaczynam się już dusić tym wszystkim.

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. George napisał do mnie "miłego dnia". Tak jak każdego ranka. Niby zwykłe słowa, a dla mnie znaczą tak wiele, że potrafią mi zrobić dzień. Jednak może nie dzisiaj. Dzisiaj czułem się już zbyt przybity.

Każdy miewa takie dni, prawda? Po prostu czasem czujemy się gorzej nawet nie wiedząc dlaczego. Tylko nie każdy w takich momentach ma ochotę pociąć sobie ręce. Ja niestety nie zaliczałem się do tych osób które by tego nigdy nie zrobiły.

Odpisałem mu po czym ruszyłem. Zdecydowanie za szybko. Cholera, wszystko zaczęło się rozmazywać. Upadłem.

Łzy pchały mi się do oczu gdy zdałem sobie sprawę jaki jestem słaby. Nie uroniłem oczywiście żadnej, trwało to tylko chwilę. Podniosłem się powoli i udawałem, że nic się nie stało. Rozejrzałem się. Nikt nawet tego nie widział. Mogę być spokojny.

Spodziewałem się śmiechu. Tego cholernego, okropnego śmiechu który tak wiele razy słyszałem za dziecka. Oczywiście nigdy nie był on kierowany do mnie, tylko ze mnie. Śmiano się. Ze mnie. Z mojej nadwagi, nieudacznictwa, błędów i tak na prawdę każdego kroku i słowa.

Potrząsnąłem głową.

Dlatego się zmieniłem. Ten nieśmiały, gruby dzieciak nigdy nie wróci. Ja sam na to nie pozwolę. Nawet nie dam mu czasu. Ogólnie mi nie zostało dużo czasu.

Zacząłem iść. Powoli, ale pewnie. Przynajmniej starałem się dać takie pozory. Jak zawsze.

Nieprzyjemny zapach różnych alkoholi wciąż unosił się w powietrzu. Jak ja mogłem prowadzić taki tryb życia zanim pojawił się George? Albo może dlaczego on wszystko zmienił ?

Na samą myśl o nim poczułem lekko palące mnie policzki. Chciałem na to wywrócić oczami, ale nie mogłem. Doskonale wiedziałem, że chyba czuje coś więcej do niego, ale też wiedziałem, że nie mogę. Nawet jeśli brunet jakimś sposobem okazałby się również mną zainteresowany to ja i tak za niedługo zniknę. I tak już wiem, że go zranię. Jakbyśmy byli w związku pewnie by było jeszcze gorzej.

Chyba, że na prawdę mnie kocha i nie zdążyłby mi tego powiedzieć.

Na telefon przyszło mi kolejne powiadomienie, tym razem z kalendarza. Uniosłem jedną brew do góry. Zazwyczaj nie zapisywałem nic. Raczej wręcz słynąłem z dobrze wyćwiczonej pamięci która pomagała mi w nauce.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz