Serwetki, czyste jak łza,
Nie rozkładaj nóg, krzyknęli,
Prawa? To są przywileje,
Mówią gęby przeciwne, gdy w ich rękach dzierżąc pasy,
Krzyczą nadpobudliwie.
Jego dziecię będziesz w obydwu rękach dzierżyć,
Kto przyczołga ci szklankę, gdy twoje blade nogi osłabną z młodzieńczej wydry?
Zdechniesz z odwodnienia, jak fiołki bez wody, a kaktus bez usychającego słońca.
Nic nie ma znaczenia, musisz dbać o siebie, zachować jakieś normy,
Panience nie wypada, póki jest jeszcze młoda, mężczyzny przy sobie jeszcze nie trzymać;
Kto zechce cię starą, owdowiałą? Pomarszczoną, zabitą ambicjami innych przeżywać?
Egzystencja to ideał, lecz nie odkrywaj swoich ramion;
Przecież nie chcesz, żeby ktoś polubił cię wbrew twej woli za bardzo?
Nie postępuj z witalnym ciałem tak jak tego pragniesz,
Kto będzie chciał jakąkolwiek sztuczną lalkę?
Zainteresowań nie możesz mieć wiele, to domena mężczyzn;
Nie angażuj się w nie,
Lecz lepiej zajmij się tym, by być wiecznie podporządkowaną pod jego potrzeby i przeżyć.