Rozdział 13

831 75 25
                                    

"I'm too consumed with my own life

Are we too young for this?

Feels like I can't move

Sharing my heart

It's tearing me apart"


2 dni później

— Kurwa — sapnął, oddychając głęboko. Próbował do swoich płuc wprowadzić potrzebny mu tlen, którego przed chwilą mu zabrakło. Oparł łokcie o porcelanową deskę klozetową, zatapiając palce we włosy, które były wilgotne przez nadmierny pot podczas wymiotowania. Nienawidził tego uczucia. Gdy z całego ciała leje się  pot, który przylepia ubrania do ciała, białka oczu robią się piekielnie czerwone, a gardło drapie i nieprzyjemnie szczypie, jak podczas najgorszej grypy.

 Oparł się o chłodne kafelki ściany, czując przyjemny chłód przez cienką koszulkę. Odetchnął z ulgą, patrząc na biały sufit. Uśmiechnął się delikatnie, sam do siebie. Zrobił to. Dał radę. Pomimo tego jak nienawidzi tej czynności, udało mu się.

Czego się nie robi dla piękności? Dla ideału?

Dla.. mamy.

Po dłuższej chwili odpoczynku, wstał, podpierając się ręką o ścianę. Spuścił 'swój posiłek', który skończył jak każde inne jego pożywienie. Tym razem, jego przyjaciel przy kości; Ned, uparł się na wspólny posiłek, jako celebracja udanego projektu z chemii. Niestety, chłopak nie chciał mu tego odpuścić, a wymówki o jedzeniu w domu nie zadziałały na niego w żadnym stopniu. 

 Dlatego, teraz był zmuszony zwrócić to spaghetti, które postawił mu przyjaciel w stołówce szkolnej. Czuł okropne wyrzuty, które zatruwały mu i tak przepełnioną głowę.  Nie chciał marnować pieniędzy Neda. Nie lubił w ogóle marnować pieniędzy, było to dla niego jawnym brakiem szacunku. Usprawiedliwiał się brakiem wyjścia, co trochę polepszało jego zmartwione sumienie. Choć pewnie będzie się z tym jeszcze męczył przez parę dni, dopóki nie odda chłopakowi tych czterech dolarów.

Podszedł do obszernej umywalki, która była nieskazitelnie wyczyszczona. Wręcz, widział w niej swe odbicie. Co nie było najlepszym faktem. Delikatnie się skrzywił, aby zaraz ciężko westchnąć, próbując nie skupiać się na swym ohydnym wyglądzie. 

Odkręcił chłodny strumień, którym umył dłonie. Po chwili ułożył ręce w miseczkę i przemył swoją twarz, aby jakkolwiek się orzeźwić, wiedząc, że za chwilę musi ponownie wyjść. Zakręcił wodę z kranu, aby otrzeć twarz puszystym ręcznikiem. Westchnął cicho, po czym wyszedł z pokoju. Wziął w dłoń plecak, który na szczęście był dość lekki. Miał tam jedynie papierosy, przepustkę, klucze i strój. Naprawdę przyjemnie się nosiło go bez zbędnych kilogramów książek czy zeszytów. 

Wsunął czarne ramiączka plecaka na barki, aby otworzyć drzwi od pokoju i pospiesznie zbiec po schodach. Przy okazji sprawdził godzinę w swym telefonie, która ukazywała godzinę piętnastą czterdzieści pięć. Młodszy odetchnął z ulgą, uznając, że na spokojnie zdąży, unikając niechcianego spóźnienia.

Zaczął zakładać swe zniszczone trampki firmy converse, z nadzieją, że  nikt z jego paskudnej rodziny nie będzie chciał mu w tym dokładnym momencie dokuczyć. Nie miał na to dzisiaj zdecydowanie siły. Dzisiejszy dzień w szkole był naprawdę wykańczający. Nie dość, że zasnął na matmie i wylądował w gabinecie u dyrektora, to jeszcze Flash; umięśniony mulat, na szczycie hierarchii szkolnej, po trzy miesięcznej przerwie się zjawił w szkole. Oczywiście, chłopak nie mógł odpuścić naiwnemu Parkerowi. Niestety, w skutek tych wydarzeń Peter miał wielkie limo pod okiem. Nie wiedział, jak się wytłumacz Tonemu z tego powodu. Nie potrafi kłamać, a szczególnie przy tym człowieku idzie mu to nadzwyczaj marnie. Onieśmiela go, bardzo.

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz