Rozdział 2

113 6 1
                                    

Po ponad dwóch godzinach lotu wylądowałam w Manchesterze, gdzie miało na mnie czekać kuzynostwo. Oni byli moją najbliższą rodziną, choć mieszkali w innym kraju. To właśnie u nich cztery lata temu w wakacje Liam został zamordowany. I dlatego wybrałam to miejsce, by zacząć naukę. Tu było miejsce zdarzeń, więc tu też musiały być wskazówki, tropy.

Czekając na odprawę szukałam wzrokiem dwójki znanych mi osób. A może już nie? W końcu nie widzieliśmy się od morderstwa, gdyż mama oznajmiła, że nie powinniśmy nigdy wracać do tego miejsca, by też nie wracać do wspomnień. Ale przecież te wspomnienia tu nie zostały i nadal się za nami ciągnęły, więc jaki to miało sens? Jedynie się ograniczaliśmy, a nic w naszych sercach i tak się nie zmieniło.

Jedyne co posiadałam to coraz większą tęsknotę za moim bratem. Nie słyszałam już jego codziennych śpiewów pod prysznicem, które doprowadzały rodziców do furii, a mnie w śmiech. Wiele rzeczy wkurwiało naszych rodziców, jednak to była jedna z największych tego typu rzeczy, a najgorsze było dla nich to, że ile razy by nie wypominali tego mojemu bratu, to on miał to w dupie i robił to za każdym razem, kiedy brał prysznic. I tym się różniliśmy.

Ja byłam posłuszną dziewczynką, która zbierała w sobie emocje i ich nie pokazywała na światło dzienne, a Liam był zbuntowanym nastolatkiem, który nie chciał, by zachowania rodziców źle wpływały na jego psychikę oraz moją.

Nagle ktoś przerwał moje przemyślenia i złapał mnie od tyłu. Nie miałam pojęcia, kto to mógł być. Zamierzałam dać tej osobie z łokcia w twarz, by się ode mnie odwaliła, jednak wyprzedził mnie głos chłopaka:

- Witaj w domu, kuzyneczko.

Tylko jedna osoba na tym całym świecie się do mnie tak zwracała. Odwróciłam się przodem, by ujrzeć chłopaka o brązowym kolorze włosów, ciemnych oczach oraz wielkim uśmiechu na twarzy, który potrafi poprawić humor dosłownie każdemu.

- Aksel! - Krzyknęłam rzucając się do szyi chłopaka. Kuzyn złapał mnie za talię i przyciągnął do siebie zamykając w szczelnym uścisku.

Aksel Nilsen to był najsłodszy chłopak jakiego poznałam w całym swoim życiu. Był i jest do tej pory moim najlepszym przyjacielem, jednak od tamtego momentu bardzo się zmienił. Wcześniej miał aparat na zębach oraz wiele pryszczy, po których teraz nie ma śladu, a jego proste zęby błyszczą bielą.

Chłopak był ubrany w czarną bluzę z napisem „AFRAID", tego samego koloru dresami oraz czarno-białymi Jordanami. Jego szyję zdobił srebrny łańcuch, a na nosie widniał tego samego koloru kolczyk. Boże, jak ja go uwielbiałam. Mieliśmy razem wiele przygód, o których mało kto wie.

- A z kuzynką to się nie przywitasz - prychnęła dziewczyna obok, starając się udawać obrażoną.

Z trudem uwolniłam się z wielkich ramion bruneta i poszłam w stronę Elli, by ją również przytulić. Dziewczyna miała taki sam kolor włosów, co jej brat oraz ciemne oczy. Ona i Aksel byli bliźniakami dwujajowymi, jednak to dziewczyna była starsza o te kilka minut, co było zawsze dla jej brata wkurzające. Ona natomiast bardziej się trzymała z Liamem, dlatego też bardzo przeżyła śmierć swojego kuzyna.

Miała na sobie czarną, za dużą bluzę, która jestem niemal pewna, że należy do Aksela. Białe jeansowe spodnie kontrastowały z bluzą, ale wyglądało to całkiem nieźle. Jej Jordany natomiast były różowo-czarno-białe. Na jej uszach widniały duże kolczyki w serca, a ciemne oczy nadal błyszczały ciepłem i domem. Miałam zaraz udać się do swojego domu.

Tamtego miejsca, w którym mieszkałam nie mogłam tak nazwać. To był po prostu budynek, gdzie dorośli to roboty, a dzieci to są idealne stworzenia, chociaż wcale tacy nie byliśmy. Posiadaliśmy jedynie wiele masek, o których nikt nie wiedział. Czasem wymykało się to spod kontroli. Nie wiedzieliśmy, czy to co teraz nosimy, jest maską, czy prawdziwym wyrazem twarzy? W końcu używaliśmy ich tak często, że prawda zmieszała się z kłamstwem.

- Dobra, zabierajmy ją może bo... - zaczął Aksel posyłając spojrzenie Elli. To było takie ich porozumienie. Dziewczyna natychmiast się zmieszała, a jej mięśnie się spięły. Czułam to, bo jeszcze bardziej zacisnęła uścisk. I właśnie sobie coś uświadomiłam.

- A wy przypadkiem nie powinniście być gdzieś indziej? Jeszcze nie zrobiłam odprawy - zmarszczyłam brwi, odsuwając się od dziewczyny, a Aksel w odpowiedzi jedynie zaczął się szeroko uśmiechać. Fałszywie. Znałam ten uśmiech, bo sama się często tak uśmiechałam.

- Ej! Wy! Mówiłem wam, że nie można tutaj wchodzić! - Krzyknął ochroniarz, a Ella wskoczyła Akselowi na barana i chłopak z nią na plecach zaczął uciekać przed ochroniarzem.

Normalnie fikcja.

Chłopak obrócił się w moją stronę i pokazał kciuk w górę, ja w odpowiedzi zrobiłam to samo. Ochroniarz przez chwilę za nimi biegł, a ja stałam w tym samym miejscu, zastanawiając się, co tak właściwie się stało. To było nie na moje nerwy.

Z bliźniakami tak zawsze było. Spytali się kogoś, czy mogą coś zrobić, ktoś im odmówił, a oni i tak to zrobili. Według nich zakazany owoc smakuje najlepiej. Ja nigdy nie poczułam jego smaku. Coś zakazanego równało się karą.

Jednak teraz chcę to zrobić. Wręcz muszę.

Szybko przeszłam przez odprawę, co było zadziwiająco dziwne. Myślałam, że to będzie trwało dłużej, tak jak w Oslo. Niby byłam Norweżką i znałam swój język ojczysty, jednak w domu mieliśmy zakaz używania go. Mogliśmy jedynie porozumiewać się w języku angielskim. To miało nam ułatwić rozmawianie z ludźmi z innego kraju, ponieważ angielski jest używany na całym świecie. Jednak muszę przyznać, że w języku angielskim przekleństwa brzmiały lepiej. Bo na przykład „kurwa" w języku norweskim znaczyło „hore". A to pierwsze słowo było o wiele ciekawsze.

Gdy wyszłam z bramek, ponownie zaczęłam szukać mojego kuzynostwa. Miejmy nadzieję, że ochroniarz ich jednak nie złapał, bo mnie nie ma kto odwieźć do domu. No chyba, że...

Ingrid, nie myśl o nim. Jest to zamknięty rozdział twojego życia.

Jednak nie potrafiłam tego robić. On zabrał cząstkę mnie, przez co dalej zadaję sobie pytania: Wyprowadził się? A może dalej mieszka w Manchesterze? Jak wygląda? Ma nadal swoje kruczo czarne włosy? Jaki on jest?

Na te pytania już nie znajdę odpowiedzi. Zranił mnie, co oznaczało, że nigdy mu na mnie nie zależało. A ja byłam niezależną kobietą, co znaczyło, że nie będę za nim tęsknić. Może se tu mieszkać, mam to gdzieś. Nie obchodziło mnie nic, co było związane z Zeno Wilson.

The path to victoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz