Rozdział 29

51 3 0
                                    

Krążyłam od godziny po salonie.

Ślady po butach bossa mafijnego i jego świty z każdym obrotem przyprawiały mnie o zawroty głowy. Śmiało można powiedzieć, że zaczęłam świrować i panikować. Każda jedna sekunda spotkania tłukła mi się w głowie i brzmiała równie nieprawdopodobnie, jak kiedy słuchałam jej na żywo.

Michał znowu przybrał maskę Micaha i siedział nieruchomo śledząc mnie ostrym spojrzeniem.

- Myślę, że jak za chwilę nie usiądziesz, to sam cię posadzę – mruknął w końcu dość groźnym tonem.

Zatrzymałam się i zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem.

- Jak ci się, kurwa, nie podoba, to tam są drzwi.

Uniósł brew, jakbym w końcu ośmieliła się powiedzieć coś ciekawego.

- Dlaczego się na mnie wkurzasz? – syknął równie wkurwiony, jak ja się czułam.

- Bo mam, kurwa, tego wszystkiego dość! – wydarłam się. – Bo nigdy niczego takiego nie chciałam! A teraz przychodzi twój ojciec i chce mi oddać mafię!

Gestykulowałam niekontrolowanie rękami.

- Jeszcze uważa, że to wszystko jest dziełem mojej manipulacji! I może zapomniałam dodać, że znowu chcą mnie zabić?!

Wkurwiało mnie to, jak opanowany się zdawał, pomimo falujących gniewnie nozdrzy.

- Nic z tego nie jest moją winą – wzruszył ramionami zdystansowany.

- Wiem, kurwa! – znowu wrzasnęłam.

Nagle okazało się, że nie potrafiłam wyłączyć tej wściekłości. Płonęła tak jasno wewnątrz mnie, że myślałam, iż umrę jak nie dam jej ujścia. W nagłym olśnieniu stwierdziłam również, że jak nie będę krzyczeć, to zacznę płakać, a tego zdecydowanie nie miałam zamiaru robić.

- Co ja mam wspólnego z mafią?! – rzuciłam szklaną o ścianę. Niemalże w zwolnionym tempie obserwowałam jak uderza i rozbija się na drobne kawałeczki.

Poczułam się nieco lżej. Nie zauważyłam, że Michał stanął zaraz za mną i podskoczyłam na jego widok.

- Przez cały czas, jak rzeźbiłaś ścieżkę w drewnie, zastanawiałem się czy jest szansa, że mnie okłamałaś i wmanewrowałaś w to wszystko.

Urażona cofnęłam się o krok.

- Jasne, kurwa. Wszystko ukartowałam – warknęłam sarkastycznie. – Wydaje ci się, kurwa, że mam tak bogatą wyobraźnię?! Przez niemalże rok nie brałam urlopu, żeby moja firma rozwijała się zgodnie z planem, więc gdzie tu czas na jebanie się z bandą starych łamaczy kolan?!

Drgnął mu kącik ust w zalążku uśmiechu.

- Jeszcze gdyby, kurwa, jak normalni ludzie, prali pieniądze, to ja serio. Mogłabym to pociągnąć. Ale nie, kurwa. Nie. Trzeba latać ze spluwami, nasyłać jakichś morderców i łamać kolana.

Zrezygnowana minęłam Michała i nalałam sobie w kuchni szklankę wody. Ręce trzęsły mi się tak, że za pierwszym razem wylałam połowę zawartości.

- Co zamierzasz? – miałam ochotę tłuc go tak długo, aż przestanie wyglądać jak pierdolony mafiozo, a zacznie jak facet, którego znam.

- Myślisz, że mam na to jakiś plan? Że kurwa nagle wyjdę z inicjatywą przejęcia kontroli nad światem? – prychnęłam. – Teraz chcę się nie zrzygać na myśl o tym, że Teo to pierdolony zdrajca i chciał wziąć ze mną ślub, żeby zagarnąć wszystko dla siebie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz