Rozdział szesnasty

12 3 0
                                    

Hiszpania, Moraira 4 września 1988 rok

Dysząc zaciekle i walcząc z bólem mięśni, zebrałem w sobie resztę siły, by pokonać ostatnie metry, które dzieliły mnie od domu.

Im bliżej, tym powietrze stawało się lepsze - wdychałem je jak cudowny lek, chłonąc to, co dawało mi morze.

Jednak nie mogło powstrzymać to zmęczenia.

Od jakiegoś czasu, za sprawą książek i Matyldy, zacząłem dbać o swoje ciało, jednocześnie pamiętając, co powiedziały na mój temat prostytutki, z którymi po raz pierwszy miałem styczność. Chciałem być bardziej wysportowany, dlatego też wykorzystałem fakt, że ojciec pozwolił mi wychodzić.

A żeby tańczyć, potrzebowałem dużo siły i wytrzymałości. Choć naturalnie, jako wampir ją miałem, to odnosiłem wrażenie, że przez incydent z narkotykami znacząco wpłynąłem na swoją silniejszą naturę. W negatywnym tego słowa znaczeniu.

Biegałem, sprawdzając swoją wytrzymałość. Ale gdy znajdowałem się w miejscu, gdzie ludzkie oko nie mogło mnie dostrzec sprawdzałem swoje wampirze umiejętności.

To było niesamowite uczucie. Od dwóch lat byłem uwięziony i w końcu zdjęto ze mnie kajdanki. Oczywiście, nie raz korzystałem ze swoch specjalnych zdolności, jeszcze w Helsinkach, ale teraz nic mnie nie powstrzymywało: ani czas, ani miejsce, ani ojciec i moje własne więzienie.

Biegałem, jak oszalały i w pamięci notowałem wszystko, czego sam o sobie się dowiedziałem. Zrozumiałem, że męczyłem się znacznie szybciej, więc zazwyczaj wracałem wtedy do domu, zachowując normalne tempo.

Dziś jednak czułem, że przesadziłem.

Powrót był trudny, trudniejszy niż zazwyczaj. Gdy tylko zobaczyłem znajome ulice, poczułem pewną ulgę, choć to nie był jeszcze koniec drogi.

Weź się w garść, Fabian. - mówiłem sobie w myślach, choć to wcale nie pomagało. W pewnym momencie miałem wrażenie, że włóczyłem nogami, i że powoli traciłem kontrolę nad ciałem. Zacisnąłem jednak zęby, nie chcąc tak łatwo się poddać.

Mimo to byłem zadowolony z końcowego efektu. Choć płuca, jak i mięśnie mnie paliły, to czułem, że dałem z siebie wszystko.

Z uśmiechem na ustach zwolniłem, kiedy znalazłem się przed domem. Wyczułem, że w domu są wszyscy, że rodzeństwo bawi się na górze, po całym dniu, jaki spędzili nad morzem. Ale atmosfera stała się napięta.

I, jak się okazało słusznie, stwierdziłem, że Matylda, która właśnie wyszła mi naprzeciw, wszystko mi wyjaśni.

- Czemu mam wrażenie, że stało się coś złego?

- Wampirzy instynkt działa na pełnych obrotach, co? - uśmiechnęła się, jak zawsze wesoło. - Fabianie...

- Tak, zrobiłem zadanie.

Wampirzyca parsknęła śmiechem.

- Wciąż nie potrafię przyzwyczaić się do twojego niesamowitego daru.

- Dar, jak każdy inny.

- Och, ja tak wcale nie sądzę.

Wytarłem pot z czoła, zastanawiając się nad słowami Matyldy.

- Każdy jest wyjątkowy, Fabianie. A tym samym nasze umiejętności stają się unikalne.

- Zawsze masz w rękawie jakieś mądre spostrzeżenie, co?

- Taka moja natura.

Bardzo wyjątkowa. - dodałem w myślach.

- Widzę, że dobrze ci idzie.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz