Rozdział IX

782 19 4
                                    

Zaczęłam wiercić się na łóżku, przez wpadające do pokoju światło. Znów zapomniałam o zasłonięciu zasłon i budzę się wcześniej niż powinnam. Przetarłam ręką zaspaną twarz i udałam się do łazienki aby się umyć. Stanęłam przed lustrem ze szczoteczką do zębów w ręku i spojrzałam na swoje odbicie. Moje włosy były w nieładnie, oczy podkrążone ponieważ nie mogłam długo zasnąć, a na dodatek zauważyłam resztki tuszu do rzęs, który osypał mi się pod oczami, dlatego że byłam wczoraj zbyt zmęczona i rozemocjonowana aby wstać i zmyć resztki makijażu.

Spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie które wyglądało bardzo marnie i westchnęłam. Moje życie to jedna wielka telenowela. Powoli mój organizm zaczął przyswajać informacje że nie jestem prawdziwym dzieckiem moich rodziców, a rodzina w której powinnam się wychowywać przez całe moje życie miała mnie głęboko w poważaniu.

Po tym jak mniej więcej ogarnęłam twarz i włosy postanowiłam sprawdzić swoje social media. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to masa powiadomień od Rose. Zazwyczaj pisałyśmy o największych głupotach i zapewne liczyła na to że streszczę jej jak wyglądała „niespodzianka" która zafundowali mi rodzice. To się laska zdziwi. Mimo to że miałam ochotę powiedzieć jej o wszystkim przejrzałam tylko szybko wiadomości i zablokowałam ekran smartfona. Nie byłam chyba jeszcze po prostu gotowa aby odpowiadać na jej pytania. Zresztą jakby nie patrzeć sama na razie mało wiedziałam.

Postanowiłam że nie głupimi pomysłem byłoby dowiedzieć się czegokolwiek o mojej rodzinie. Wzięłam swojego laptopa z biurka i umościłam się wśród sterty poduszek na moim łóżko. Odpaliłam wyszukiwarkę i wpisałam jedyną sensowną rzecz jaka przychodziła mi na myśli, czyli nazwisko mojej rzekomej rodziny.

MacKenzie.

Przez pare minut wyszukiwarka szukała wyników a ja czekałam ze zniecierpliwieniem czego mogę się dowiedzieć. Po kilku sekundach jednak wyskoczyło mi zaledwie kilka wyników. Weszłam w zdjęcia i zauważyłam tam pare zdjęć z konferencji prasowych, na jakieś mało znane mi tematy. Na zdjęciach znajdowało się dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich, prawdopodobnie starszy wyglądał na około dwadzieścia, trzydzieści pare lat. Był wysokim, postawny mężczyzną o nie al czarnych włoskach i lodowatych, niebieskich oczach. Na każdym ze zdjęć wygląda bardzo poważnie i w ogóle się nie uśmiechał.

Drugi z mężczyzn był natomiast jego totalnym przeciwieństwem. No może nie totalnym. Również był wysoki i dobrze zbudowany. Jednak kluczową różnica było to że ten facet było blondynem. Posiadał niebieskie oczy jak jego kolega, pokusiłabym się o stwierdzenie że były błękitne jak niebo ,ale równie zimne. Było w jego wyglądzie jednak coś takiego, że sprawiał wrażenie odrobinę łagodniejszego i mnie przerażającego.

Po kliknięciu w artykuł, natrafiłam na bardzo korki tekst z którego szczerze mało wyniosłam. Dowiedziałam się jedynie ,że ciemny brunet ma na imię Raymond i jest dziedzicem fortuny MacKenzie. Natomiast łagodniej wyglądająca postać ma na imię Samson i jest bratem dziedzica. Oprócz tego artykuł dotyczył jakieś nowej inwestycje w którą postanowiła zaangażować się ich rodzina. A właściwie to chyba też moja rodzina.

Poza tym nie dowiedziałam się niczego. Nie znalazłam nic o swoich rodzicach, nie dowiedziałam się nawet ile lat ma nijaki Raymond czy Samson. Nie wiem gdzie mieszkając ani właściwie nic. Postanowiłam zejść na parter i wypytać jeszcze o wszystko rodziców.

Narzuciłam na swój podkoszulek, niebieską bluzę z logiem Harvardu i zbiegłam do kuchni w poszukiwaniu moich opiekunów. Kobieta którą przez osiemnaście lat swojego życia nazywałam mamą, stała przy blacie kuchennym i smażyła coś na patelni. Prawdopodobnie moje ulubione naleśniki, które robiła zawsze gdy byłyśmy pokłócone. Mężczyzna zaś którego zwałam swego czasu moim tatą, siedział przy wyspie, popijając kawę i robiąc coś na laptopie.

Kiedy zauważyli moją obecność, spojrzeli po sobie dosyć nie pewnie, na co ja uśmiechnęłam się lekko aby dodać im otuchy. Nie byłam już zła. Owszem nadal gdzie wewnątrz miałam do nich żal, że nie powiedzieli mi wcześniej ale, z drugiej strony zdawałam sobie sprawę że oni tak naprawdę chcieli mnie chronić. Przez tyle lat mojego życia traktowali mnie jak córkę i niczego mi nie brakowało. Teraz powoli zaczynałam rozumieć czemu w ich oczu nie było tego błysku, jak w przypadku innych rodziców, patrzących na swoje dzieci.

Stanęłam niepewnie obok mamy i przytuliłam się do jej boku. Kobieta wyraźnie odetchnęła z ulgą i objęła mnie jedną ręka ponieważ drugą wciąż przewracała naleśniki.

-Chciałabym ich poznać.-Powiedziałam cicho.Kiedy zauważyłam że mama chce coś powiedzieć szybko jej przerwałam.-Zanim spróbujecie odwieść mnie od tego planu, jestem pewna że tego chce. Wy również nie zachowaliście się w stosunku do mnie w porządku, więc skoro jestem już dorosła pozwólcie mnie samej zdecydować czy chcę mieć cokolwiek związanego z moją rodziną czy nie. Poza tym chciałabym was zapytać jeszcze o pare rzeczy bo może wy znacie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

-W porządku kochani.-Odrzekła mama.-Zanim jednak znów podejmiemy rozmowę na ten temat, zjedzony proszę śniadanie. Od wczoraj popołudnia nic nie jadłaś.-Dodała pocierając kciukiem mój policzek i patrząc na mnie zmartwiona.

Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w jadali i zjadaliśmy się naleśnikami mojej mamy. Dziwnie czułam się z tym że siedzieliśmy tu jak gdyby nigdy nic ale, z drugiej strony sama nie wiem jak inaczej miałaby wyglądać ta sytuacja. Moje myśli były bardzo rozbiegane ale, liczyłam że za nie długo wszystko się wyjaśni, a moje życie nadal będzie idealne tak jak do tej pory.

Gdybym wiedziała wtedy jak bardzo się mylę...

„Niepewna"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz