Rozdział 6

39 6 4
                                    


Ten czas tak szybko leci, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że już prawie połowa marca, a dopiero był grudzień:< Przynajmniej do emerytury coraz bliżej...





Gdy poprzedniego dnia padłam na łóżko, przespałam tak mnóstwo godzin, a obudziłam się dopiero późnym wieczorem. Podniosłam się delikatnie, przecierając oczy, a mój wzrok padł od razu na zegarek, który pokazywał kilka minut przed 23.00. Idealna pora na wstawanie. Mój wzrok padł na jednego z mojego kotów, dokładniej to Shiro, który spał sobie w najlepsze na drugim krańcu mojego łóżka. Temu to dobrze... Nic, tylko cały dzień jeść i spać.  Chciałam wstać, ale przeszkodził mi ból w klatce piersiowej. Położyłam na niej swoją dłoń, zaczynając się zastanawiać, co się dzieje. Przecież jeszcze nic nie zrobiłam, oprócz długiego snu! Spojrzałam się od razu na stolik, gdzie miałam specjalny pojemniczek na leki z kieszonkami na każdy dzień miesiąca i zdałam sobie czegoś sprawę. Nie wzięłam leków... Ani dziś, ani wczoraj... Ani dwa dni temu. Poczułam, jak zaczęłam blednąć na myśl o swojej głupocie. Przez cały weekend byłam tak zajęta nauką, że byłam w stanie zapomnieć o lekach, które biorę codziennie przez prawie całe życie! Ostrożnie wstałam i podeszłam do stolika, gdzie nalałam sobie wody do szklanki i wzięłam swoją dzisiejszą porcje tabletek. Oby tylko pomogły i wszystko przeszło... Przecież rodzice będą wściekli, gdy się dowiedzą o mojej głupocie...

Z moich ust wydobyło się głośne westchnienie, gdy wróciłam do łóżka na którym się położyłam. Odczuwałam ciągle ból w klatce piersiowej, a moje zmęczenie i osłabienie tylko się powiększyły. Sięgnęłam po telefon, a po odblokowaniu, ujrzałam wiadomość od nieznanego numeru.



Hej Kimiko, tutaj Chifuyu. Jak się czujesz?



Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie naszą wcześniejszą przejażdżkę i jak bardzo pomógł mi. Zapisałam jego kontakt jego imieniem, po czym zaczęłam odpisywać.


Hej Chifuyu, ciągle jestem zmęczona, chociaż przespałam cały dzień :<

Nie chciałam mu jeszcze mówić o moich problemach zdrowotnych, ani tym bardziej o tym, jaką głupotę zrobiłam. Nie lubię mówić o swojej chorobie i narażać się później na to, że będę traktowana inaczej. Położyłam się na poduszce i przykryłam kołdrą, mając nadzieję, że ból minie sam.

Chifuyu: Masz jeszcze całą noc przed sobą ;)

Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, wpatrując się w ekran telefonu. 


Ja: Racja, ale i tak nie wiem, czy będę jutro, trochę słabo się czuję, ale i tak wolałabym iść.

Chifuyu: No to lepiej zostań i odpocznij sobie. I tak już nie długo wakacje.

Masz na nie jakieś plany?

Ja: Pewnie będę odpoczywać i może uda mi się pojechać gdzieś dalej niż Tokio. Chciałabym porobić jakieś zdjęcia.

Tylko pewnie ojciec mi nie pozwoli i będę musiała potajemnie...



Chifuyu: Twój ojciec nie chce cię puszczać? Trochę słabo.

Jakbyś potrzebowała pomocy, to chętnie ci pomogę i zabiorę gdzieś  na motocyklu ;)

Czytając ostatnią wiadomość, odwróciłam wzrok, czując uścisk w żołądku. Jest dla mnie zdecydowanie zbyt miły.

Ja: Naprawdę chciałbyś? To nie jest nic ciekawego... Przez kilka godzin musiałbyś za mną chodzić i patrzeć.  To naprawdę może zanudzić.

Fotografia /// Matsuno ChifuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz