Stałam z dwoma walizkami, torbą i torebką przed budynkiem, w którym mieszkałam. Była szósta osiemnaście a ja nie potrzebowałam już dziś kawy. Nieobecność Knighta wystarczająco podniosła mi ciśnienie. Po cholerę kazał mi tu sterczeć od szóstej, skoro teraz nie przyjechał?! Całe szczęście nie wyrzuciłam biletu na samolot rejsowy, ale ten miał się odbyć za kilka godzin a ja się popłaczę jak będę musiała targać znów do mieszkania te wszystkie bagaże. Wyciągnęłam telefon i po raz dziesiąty wybrałam numer do Lucasa.
- Niecierpliwa jesteś – w końcu odebrał telefon. – Będę za minutę – dodał i rozłączył się.
Kurwa. Rozłączył się nim zdążyłam się odezwać! Kutas. O jak ja go nienawidzę. Gdybym tylko mogła bezkarnie zrobić mu krzywdę to... W mojej głowie zrodziły się brudne myśli. Oczami wyobraźni widziałam już jak cierpi, ale całe rozmyślania przerwał mi parkujący obok samochód.
- Olivio, jak miło, że jesteś na czas – Lucas beznamiętnie spojrzał w moją stronę zza opuszczonej szyby samochodu.
- Stoję tu od dwudziestu minut a ty nie raczysz nawet odebrać telefonu. Dzwoniłam do ciebie kilkanaście razy i ...
- Powiedzmy, że po twoim wczorajszym występie postanowiłem odbić sobie te minuty, kiedy musiałem na ciebie czekać ostatnim razem.
Przysięgam, że przyjdzie taki moment, że go zabiję. Trudno. Pogodzę się z karą, ale satysfakcja, którą mi to przyniesie będzie ponad wszystko.
- Otwórz bagażnik, muszę wrzucić swoje bagaże – warknęłam. Chłopak uniósł brwi, ale kiwnął kierowcy, żeby wykonał polecenie. Podeszłam z pierwszą walizką i zaczęłam się z nią szarpać. Lucas wyszedł z samochodu, stanął obok i przyglądał się jak walczę o życie w trakcie pakowania. O nie, jeśli myśli, że poproszę go o pomoc to się grubo myli. Nie ma takiej opcji, poradzę sobie sama. Z pierwszą sobie poradziłam, druga była większym problemem, ale jak zobaczyłam jeszcze torbę, na którą już nie miałam siły to o mało się nie popłakałam. Lucas prychnął, wrócił do auta, ale za moment pojawił się przy mnie kierowca, który ze współczującym uśmiechem zabrał ode mnie torbę i wskazał na miejsce pasażera.
Otworzyłam drzwi, posłałam chłopakowi najgorsze spojrzenie na jakie było mnie stać i bez słowa wsiadłam do środka. Trzasnęłam też drzwiami najmocniej jak umiałam. Zerknęłam na Lucasa i widziałam, że lekko się skrzywił. Ha! Chcesz uderzyć w mężczyznę to uderz w jego auto. Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem i niby przypadkiem przejechałam paznokciami po skórzanej tapicerce. Przerzuciłam też nogę na nogę i ups... podeszwa moich butów zetknęła się z czystą, beżową skórą.
- Wystarczy – mruknął Knight tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Pochyliłam się do przodu, zasłaniając twarz i ręce włosami. Wyciągnęłam mokrą chusteczkę z torebki i pod pretekstem wytarcia brudu wtarłam go jeszcze bardziej w pory tkaniny.
- Olivio, jeśli w tej chwili nie przestaniesz to wysadzę cię na następnym skrzyżowaniu. – Knight próbował zachować spokój, ale widziałam, że działam mu na nerwy. Jeden do zera szmaciarzu.
Dalej milczałam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać w tej chwili więc całą drogę na lotnisko nie zamieniliśmy już ani słowa. Po odprawie, która wyglądała nieco inaczej niż na lotach rejsowych, znalazłam się w prywatnym samolocie należącym do K&D. Stewardesa wskazała mi miejsce, na którym całe szczęście nie widziałam Lucasa. Po dłuższej chwili wystartowaliśmy. Przymknęłam oczy, bo ostatni lot nie pomógł mi z lękiem przed lataniem. Kilkanaście minut później usłyszałam dźwięk, który oznaczał, że znaleźliśmy się na wysokości przelotowej i możemy odpiąć pasy. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to skanujące moją twarz błękitne tęczówki. W tym spojrzeniu było coś, czego nie umiałam odczytać. Patrzyliśmy tak na siebie aż po dłuższej chwili stewardesa odchrząknęła a ja podskoczyłam lekko w końcu odwracając wzrok od Knighta.
CZYTASZ
Błękit w głębi - seria KOLORY CZ. I [ZAKOŃCZONE]
RomantiekDryfujesz na powierzchni codzienności. Myślisz, że takie jest twoje przeznaczenie... Wtedy pochłania cię głębia. I toniesz... Rozdarta pomiędzy tym co szepcze ci rozum a krzyczy serce. Dwudziestojednoletnia Olivia Davis ma za sobą trudne, ale spoko...