Rozdział XXXVII

101 3 18
                                    


*** 

- Witaj, jaśniejące słońce - przywitał się James, gdy Elise usiadła obok niego - Ale Ty dzisiaj promieniejesz. 

- Czego chcesz? - zapytała, nawet na niego nie patrząc. 

- Co to za nową taktykę wymyślił Twój chłopak w quidditchu? - James już nawet nie próbował się podlizywać.

- A co, boisz się? - uśmiechnęła się złośliwie - Chcesz, to go sam zapytaj. 

- O, jak dobrze, że jesteś! - zawołała Samantha, wciskając się między Jamesa a Elise - Widziałam się właśnie z Phoenixem!

- Do czegoś doszło? - James podniósł brwi w górę. 

- Spadaj! - odpowiedziała, zabierając mu z talerza kiełbaskę - Phoenix powiedział, że udało mu się coś zdobyć... Teraz jak był na weekend w domu. Pyta czy zwołujemy jakieś spotkanie czy coś... 

- No... - James pokiwał głową - W takim wypadku to nie widzę innego wyjścia. Dzisiaj o osiemnastej? 

- Kasper robi trening - powiedziała Elise.

- Czy on nie może sobie darować? - prychnął James - O której ten trening? 

- O siedemnastej - odpowiedziała.

- No to się wyrobią w godzinę - podsumował James - Mogę im dać piętnaście minut na dojście do Pokoju Życzeń. Powiadomcie też Longbottoma. 

- Co Ty robisz o tej godzinie na śniadaniu? - zdziwiła się Lilith, siadając razem z Casie i Teddym na przeciwko Jamesa, Elise i Samanthy. 

- Nie było Cię nigdzie jak wstałem - wzruszył ramionami - A byłem głodny. 

- A temu to już do reszty odbiło... - powiedziała Casie, patrząc w stronę wejścia do wielkiej sali, gdzie Harvey obdarzał dosyć spektakularnym pocałunkiem Veronicę - On się naprawdę prosi o przypał. 

- Ciesz się, że Veronica nie jest ze Slytherinu - wyszczerzył się Altair, siadając przy stole - Bo śliniliby się w każdym kącie. 

- Siema - rzucił Harvey, gdy podszedł w świetnym nastroju do ich stołu. 

- Zaliczyłeś już ją? - zapytał James.

- Ty palancie! - Lilith trzasnęła go książką w głowę. 

- Nie ma co się spieszyć - zaśmiał się Harvey - Ale dzisiaj jak coś to wieczorem mnie nie szukajcie.

- Mamy spotkanie w Pokoju Życzeń - powiedział James - Jakieś pilne. 

- O której? - dopytał Harvey.

- Piętnaście po szóstej - odpowiedział James.

- Idealnie - Harvey pokiwał głową - Z Verką się umówiłem na w pół do ósmą. 

- Jak ja lubię, jak się możemy ze wszystkim dogadać - powiedział dumnie James.

*** 

- Potter! - przywitała się Bella, otwierając drzwi - Co tutaj robisz? 

- Masz czas? - zapytał, wchodząc do środka. 

- Tak - odpowiedziała - Zbieram kilka ciuchów, bo chyba w tym tygodniu trochę pośpię w penthousie - dodała z zadziornym uśmiechem.

- Czyli miłość potęguje na całego, co? - zaśmiał się Harry. 

- Ładne ma widoki - usprawiedliwiła się szybko. 

- No dobra, więc do rzeczy - powiedział, siadając przy kuchennej wyspie - Mam do Ciebie dosyć poważne pytanie.

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz