Rozdział 67

369 39 2
                                    

- Potter ze mną, Grindelwald pójdziesz z prefektem Slytherinu prosto do dormitorium - powiedział swoim lodowatym tonem.

Esteria i Harry wstali z chłodnej posadzki i ruszyli w kierunku Snape'a. Harry'ego puścił pierwszego, a gdy Esteria miała już minąć próg profesor, nagle zagrodził jej drogę kładąc dłoń na futrynie. 

- Z racji tego, że widzę zero zaangażowania z twojej strony Grindelwald w kwestii nauki oklumencji twoje miejsce zajmie pan Potter - mówił wbijając coraz głębiej swój wzrok w oczy Esterii - Ciekawe które z was wytrzyma dłużej. 

- Możemy już iść? - odpowiedziała zupełnie nie zwracając uwagi na jego wypowiedź.

- Prosto do dormitorium bez żadnych sztuczek - syknął przez zęby i ruszył przed siebie. 

Razem z Bletchley'em ruszyła do lochów. Wchodząc do dormitorium liczyła, że dziewczyny zdążyły zasnąć, lecz się myliła.

- Co się stało? - zapytała od razu Ophellia wstając zbyt szybko z łóżka, bo ciężar brzucha od razu posadził ją z powrotem na łóżko.

- Uważaj na siebie - syknęła Ingrid do Ophelli - A ty mów gdzie byłaś i co się stało? - zwróciła się do Esterii.

- Ojciec Weasley'ów został ranny w Ministerstwie - odpowiedziała wzdychając. 

- Co on tam robiło tej porze? - zapytała zdziwiona Opi.

Esteria wiedziała, że nie może pisnąć słowa o Zakonie, więc musiała na szybko znaleźć wymówkę.

- Przecież pracuje w Ministerstwie - odpowiedziała oczywistym tonem.

- Ale o tej porze?

- Może dostał nocną zmianę, przecież tego miejsca trzeba dokładnie pilnować. - dodała.

Dziewczyny nie zadawały w kwestii pana Weasley'a więcej pytań, ale nie miały zamiaru odpuścić dalszych dotyczących wizji Esterii.

- Wygięłaś nagle głowę do tyłu i patrzyłaś pustym wzrokiem w sufit - odezwała się zmartwiona Opi.

- Myślałyśmy, że żartujesz, ale nie odzywałaś się z dobre pięć minut - dodała Ingrid.

Esteria podkuliła kolana do siebie, nagle znikąd poczuła się słaba i zmęczona. Jej ''dary'' zaczynały ją powoli męczyć. Ta wizja zupełnie ją przeraziła, była na tyle realistyczna, że pamiętała doskonale każdy szczegół. A pamiętać nie chciała. Pod powiekami poczuła jak łzy zaczynają piec. Nie mogła zrozumieć, jak jej dziadek mógł to wszystko znosić.

Ingrid usiadła przy niej na łóżku i położyła dłoń na ramieniu.

- Czegoś się boisz - powiedziała raczej stwierdzająco niż pytająco blondynka.

Esteria spojrzała jej w oczy i w tym momencie wylała morze łez, to był pierwszy raz, gdy pokazała słabość dziewczynom.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo boję się do tego przyznać.

Ophellia nie mogąc znieść widoku zasmuconej przyjaciółki, od razu usiadła za Esteria i przytuliła ją do siebie, a wtedy Grindelwald na dobre straciła panowanie nad smutkiem.

- Miewam wizję, chciałam was powiedzieć, ale Dumbledore mówił, że to musi pozostać w tajemnicy. Im mniej osób wie tym mniejsze prawdopodobieństwo, że Voldemort się dowie, a wtedy mógłby chcieć mnie wykorzystać. Nie chce was stracić przez kolejne kłamstwo. Wiem, że za każdym razem zawalam to wszystko- mówiła przez łzy. Bała się, że przyjaciółki tym razem na dobre się od niej odwrócą.

- Powiedziałyśmy, że nie odwrócimy się od ciebie - powiedziała troskliwym głosem Opi - Rozumiemy, że wiesz więcej o całej sytuacji, która się dzieje, nie będziemy od ciebie nic więcej nigdy wyciągać.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz