KAPITEL V

4 1 0
                                    

5 dni później

Nadszedł już wtorek. Jutro już Berlin.

- Sarah! Spakowałaś wszystko? Masz ładowarkę, kosmetyki...? - Od 2 godzin to samo, wzięłaś to, wzięłaś tam to.

Po przygotowaniu i zapakowaniu wszystkiego , Sarah poszła spać. Musiała położyć się wcześniej, z racji tego, że o 4 musiała wstać.

Noc minęła spokojnie. Udało jej się zasnąć bez problemu. Nie stresowała się wyjazdem, bo i tak jechała ze swoją ulubioną nauczycielką. Było to jedno z jej największych marzeń. Nigdy by nie przypuściła, że to się uda.

***

Była już jakaś 5:30 jak Sarah wyszła z domu. O 5:45 miała być przed domem nauczycielki. Wsiadła do auta z mamą i po chwili znalazła się na miejscu. Panował jeszcze zmrok.

***

 O 6 wyjechały. Na lotnisku miały być o 7:30, ale z tymi korkami do Krakowa to nigdy nie wiadomo. Czy są, czy nie ma.

- Tu stoją, stoi policja, trzeba uważać.

- Noo, łapią strasznie.

Na szczęście ich nie zatrzymali. Jechały przepisowo, ale to nigdy nie wiadomo, czy zatrzymią, czy nie zatrzymią, czy jest coś dobrze, czy coś źle.

Jadąc przez jakieś wsie, Sarah wpatrywała się przez szybę samochodu w mijające krajobrazy. Luty, najlepszy miesiąc roku, padający śnieg, jazda Porsche z najlepszą osobą jaką znała, lot do Berlina, z sekundy na sekundę stawała się coraz szczęśliwsza.

Jedyne co w tym momencie ją trapiło, to problemy przyjaciółki..., ale miała nadzieję, że jej kuzynka uświadomi Margaret, że może stać się szczęśliwym człowiekiem. Miała także nadzieję, że Roksana wyciągnie więcej od Margaret.

Podróż minęła bardzo szybko. Obyło się bez korków. Po przyjeździe na lotnisko udały się do środka. Lot był trochę opóźniony, więc musiały poczekać. 

Po wszystkich odprawach i 20 minutach czekania, w końcu wsiadły do samolotu.

Po starcie piękne widoki z góry bardzo przykuwały wzrok Sarah. To był jej pierwszy lot samolotem. Pierwszy, a zarazem, najlepszy.

Po godzinie, bezpiecznie doleciały do Niemiec.

  

NUR MIT DIROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz