Na starcie, krótka notka od autora:
Ta praca została wysłana na konkurs, którego nazwa jest na samej górze (nie wliczając tytułu, który akurat dodałem tylko na potrzeby tej książki). Odbywał się on na przestrzeni Lutego na Paldea.pl. Bawiłem się przy tym naprawdę świetnie i czułem jakąś taką lekkość w pisaniu (do momentu, kiedy nie skończyłem tej pracy pod sam koniec czasu, który był przydzielony na wysłanie XD). Publikuję to tutaj, bo moja praca nie wygrała, a warto byłoby też, żebyście mogli ujrzeć moje wypociny na dany temat 😅 Zwycięska praca znajduje sie na podanej wyżej stronie, więc wszystkich zainteresowanych tam zapraszam. Tym czasem, przeczytajcie sobie tą moją historyjkę, bo wydaje mi się, że jest warta uwagi, żeby ją publikować 🥰
(Piszę ten wstęp już chyba 4 raz XD)
Dobra to tyle z wyjaśnień, poniżej znajdziecie wstęp napisany przez Bakagames, a jeszcze niżej widocznie oddzielony będzie mój fragment. Mam nadzieję, że się wam spodoba, zapraszam do czytania! ☕🌞🍓🥐
----
Obudziły ją promienie słońca, bezczelnie wdzierające się do jej kajuty przez małe, okrągłe okienko. Dziewczyna z trudem przetarła oczy, oswobadzając posklejane powieki. Sprigatito, jak zwykle zresztą, leżała jej w nogach, Hatenna smacznie drzemała w kapturze powieszonej na krześle bluzy, a Terapagos żywo maszerował po pokoju. Liko pogłaskała swoją partnerkę i łagodnym gestem nakazała jej zejście z wygodnego łóżka. Trawiasta kotka nie była tym zbytnio zachwycona, ale postanowiła uszanować wolę swojej trenerki. Dziewczyna przemyła twarz, dokładnie wyszczotkowała zęby i najdelikatniej jak umiała, wskoczyła w codzienne ubrania, starając się nie obudzić przy tym Hatenny. Chwyciła Terapagosa na ręce i razem z pozostałymi pokemonami udała się na śniadanie.
Gwar rozchodzący się z mesy usłyszała już z daleka. Zwykle to ona była jedną z pierwszych osób w jadłodajni i często pomagała Murdockowi z przygotowaniem śniadania. Tym razem najwidoczniej musiało jej się spać nad wyraz dobrze.
- Dzień dobry! - powiedziała spokojnym tonem, oznajmiając swoją obecność.
Elektronauci przywitali ją uśmiechem. Liko pozwoliła swoim podopiecznym dołączyć do reszty stworków, które z nieskrywaną chęcią spożywały właśnie posiłek w wyznaczonym miejscu. Każde z nich miało swoją miseczkę, a w nich jedzenie stworzone ze specjalną myślą o ich potrzebach. Fuecoco, jak niemal co ranka, rozłożył łapy nad swoim pustym już naczyniem i zazdrośnie spoglądał w kierunku Quaxly'ego. Ten kwaknął tylko złośliwie, dając do zrozumienia, że z żebrów nici.
- Dot nie je z nami? - zapytała Liko, zauważając brak swojej przyjaciółki.
- Stwierdziła, że jest teraz zbyt zajęta - powiedział Murdock, jakby obrażony, że ktoś śmiał w ogóle odrzucić możliwość skosztowania jego śniadania. - Zaniesiesz jej, jak skończysz jeść?
Liko kiwnęła głową i wzięła się za opróżnianie swojego talerza. Wiedziała, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i nie powinno się go pomijać. Spojrzała jeszcze na swoje pokemony, by upewnić się, że też nie opuszczają posiłku, a potem na umorusaną twarz Roya, który podobnie do Fuecoco, męczył Murdocka o kolejną dokładkę i odpychał argumenty Mollie, jakoby robił się coraz grubszy. Gdy wszyscy skończyli pałaszować, głos zabrał Friede:
- Trochę nam to zajęło, ale w końcu dolecieliśmy - oznajmił z uśmiechem. - Jeśli wyjrzycie na zewnątrz, powinniście dostrzec dym unoszący się nad wulkanem. Jesteśmy już blisko!
Liko już miała zerwać się na nogi i podziwiać widoki, gdy nagle jej głowę przeszył przeraźliwy pisk, podobny do tego jaki potrafi wydawać kreda, gdy ktoś nieumiejętnie pisze po szkolnej tablicy. Zakryła uszy dłońmi i wykrzywiła twarz w potwornym grymasie. Pozostali Elektronauci patrzyli się na nią ze zdziwieniem.
CZYTASZ
Pokémon: Krokusy Szczęścia
FanfictionZnajdują się tutaj jakieś poboczne historyjki o pokemonach, głównie wzięte z moich występów w Pokepisarzu na Paldea.pl. Poza tym znajdą się tu też krótsze projekty, które są za małe lub po prostu mi się nie podobają na tyle, aby wypuścić je na Le Sy...