Doktor Michael Gehabich korzystając z okazji, że miał konferencję naukową w Wardington City postanowił odwiedzić swoją, jedyną, ukochaną wnuczkę.Chcąc zrobić jej niespodziankę udał się do jej pracy,a dokładniej mówiąc szpitala Św.Anny.
- Dzień dobry.- przywitał się z pielęgniarką na recepcji, zdejmując swój kapelusz.- Szukam doktor Alice Gehabich.Wiesz może młoda damo, gdzie ją znajdę?.- spytał z ekstrawagancją, wywołując uśmiech u dziewczyny.
- A kim Pan jest, jeśli mogę spytać?.- poprosiła uprzejmie o przedstawienie się.
- Jej dziadkiem.Jestem doktor Gehabich, słonko.- przedstawił się.
- O mój Boże!.- dziewczyna sapnęła z podekscytowania, gwałtownie podnosząc się z krzesła.- Pan jest tym wybitnym, rosyjskim naukowcem który opracował mikroskopijne urządzenie do walki z rakiem!.Czy mogę zrobić sobie z Panem selfie?.- spytała grzecznie.
- Oczywiście.- odparł skromnie Michael, pozując do zdjęcia.
- Dziadku?.- spytała zdziwiona Alice, widząc go u siebie w pracy.Akurat skończyła sprzątać karetkę gdy spostrzegła charakterystyczny płaszcz oraz czapkę.- Co ty tutaj robisz?.- domagała się odpowiedzi.
- Tak witasz dziadka który przyszedł odwiedzić swoją ukochaną wnuczkę?.- spytał, rozkładając teatralnie ręce,na co złapała się za głowę.Teraz cały szpital wiedział, że jest wnuczką wybitnego naukowca.
- Chodźmy.- pociągnęła go za ramię, prowadząc do kafeterii, widząc jak koło nich zbiera się tłum gapiów.
...Alice zamówiła dla niego kawałek jabłecznika oraz ziołową herbatę, świdrujący go bacznie wzrokiem,gdy zajadał się ciastem.
- Powiesz mi w końcu,jaki jest prawdziwy powód twojej wizyty?.- spytała hardo ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
- Dlaczego od razu zakładasz, że jest inny powód?.- spytał,na co rzuciła mu tylko wyzywające spojrzenie.- Okey.Znowu pokłóciłem się z babcią.- wyznał szczerze.
- I dlatego przyleciałeś do Japonii?.- spytała.
- Poniekąd.Twoja babcia kazała mi tu przylecieć.Odkryła twoje konto na Instagramie.- oznajmił spokojnie,a rudowłosa otworzyła szeroko usta słuchając odpowiedzi z niedowierzaniem.
- Szpieguje mnie?.- zszokowana aż wstała z krzesła.
- Czego się spodziewałaś?Była w końcu szpiegiem.- skomentował, zajadając się plackiem.- Pakują też na wynos?.- spytał, wskazując na ciasto.
- Nie zmieniaj tematu.Dlaczego mnie szpieguje?.- spytała ostro.
- Dlatego.- wskazał na pierścionek zaręczynowy na jej palcu.Alice klepnęła się mentalnie, przypominając sobie zdjęcie które zamieściła.
- Ok, wcale nie panikuje.Co masz jej przekazać?.- spytała, chodząc tam i spowrotem koło stołu.
- Długą listę,ze wszystkimi szczegółami waszego związku.- oznajmił.
- Świetnie.- westchnęła ciężko, siadając na krześle.
- Ciesz się, że nie przyleciała tu osobiście.- podkreślił.
- Masz rację.- przyznała.
- A teraz pierwsze pytanie z listy: Gdzie pracuje i czy dobrze cię traktuje?.- spytał.
- Poważnie?.- Alice teatralnie opuściła ręce.
- To nie ty otrzymałaś groźbę, odstrzelenia głowy.Próbuję wykonać zadanie które mi zleciła, żeby przeżyć.Wiesz jaka potrafi być zaborcza, jeśli chodzi o ciebie.- przypomniał jej.
- Okey, łapie.Wstrzymaj się z tymi pytaniami.Powiadomię mojego narzeczonego, że przyjdziesz dzisiaj na kolację i wtedy sobie porozmawiacie.- zapewniła.
- To w takim razie wracam do hotelu.Daj mi znać, gdzie,co i jak.- i już chciał wyjść, ale kupił jabłecznik.Alice spojrzała na niego z politowaniem.- No co?.Jest przepyszny.- zwrócił się do pani kasjerki z uśmiechem po czym wyszedł.
- Świetnie.- skomentowała Alice, wzdychając ciężko.To będzie długi dzień.
...Podczas lunchu, Alice była jednym kłębkiem nerwów.Czekała na Shuna pod ich ulubioną budką z meksykańskim jedzeniem.Podskoczyła na krześle,gdy zaszedł ją od tyłu, witając się z nią pocałunkiem.
- Wszystko w porządku?.- spytał, widząc jej zdenerwowanie i przysiadł się koło niej.
- Tak.- odparła kłamiąc, ale pod wpływem jego,świdrującego, pytającego spojrzenia nie mogła.
- Okey masz mnie.Nie jest w porządku.- pokonana,wyrzuciła to z siebie.
- Cokolwiek to jest,wiesz że zawsze cię wysłucham.- oznajmił, dając jej swoje wsparcie.
- To jest bardzo złe.- oznajmiła, bawiąc się nerwowo swoimi rękami.Shun chwycił jej ręce w swoje, chcąc ją w ten sposób uspokoić.
- Chcesz żebym zgadywał?.- spytał, uśmiechając się szeroko.
- Nie, ale obiecaj że nie będziesz panikować.- poprosiła.
- Dobrze.- obiecał.
- Mój dziadek przychodzi dzisiaj do nas na kolację.- oznajmiła mu na jednym tchu.Spojrzał na nią po czym się roześmiał.
- Doktor Michael?.Przecież mnie zna od czasów, gdy byliśmy dziećmi.- skomentował.
- Jest tu na rozkaz mojej babci Iriny,i zanim spytasz której,to odpowiem:Tak TEJ.- dodała,na co brunetowi mina zbledła.
- Och...- odparł krótko.- Mamy kłopoty?.- spytał.
- Po prostu dziadek zrobi ci mini przesłuchanie.- odparła.
- Dla ciebie, przeżyje nawet tortury twojej babci.- zażartował, przybliżając się do niej i kradnąc pocałunek.
- I będziesz musiał zjeść tradycyjne, rosyjskie potrawy.- powiedziała,gdy się od siebie oderwali.
- Hmm... pycha.Nie mogę się doczekać.- przyznał, znowu ją całując.Nerwy minęły Alicji,po czym cieszyli się wspólnym towarzystwem, dopóki ich miłosnych igraszek nie przerwało radio.Niechętnie się od siebie oderwali,pędząc do nieoczekiwanych wezwań.
...Nadszedł wieczór,a wraz z nim sądna kolacja.Alice uporała się z jedzeniem szybko zastawiając cały stół elegancką, porcelanową zastawą.
- Smakowicie pachnie.- skomentował Shun, schodząc po schodach, przebrany w elegancką koszulę i jeansy.Rudowłosa natomiast miała na sobie skromną, kremową sukienkę.- Myślisz, że twój dziadek polubi tradycyjne sake, mojego dziadka?.- spytał, pokazując jej butelkę z ręcznie, pędzonym alkoholem.
- Mój dziadek,to smakosz wielu rzeczy, ale pod presją może zachować trzeźwy umysł i tą butelkę na później.- stwierdziła, dobrze pamiętając czasy gdy babcia Irina przyłapała go na piciu chorwackiej Rakiji.Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
Ich dyskusję przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.
- Ja otworzę.- zaoferował Shun.- Doktorze Michael,co za niespodzianka?!.- przywitał się ze staruszkiem, udając zaskoczonego, pozwalając mu wejść do środka.
- Och!Kazami złoty chłopcze!.- uściskał go prawie tak jak najlepszego kolegę, klepiąc po ramieniu.- Popatrzcie jak wyrosłeś!.- skomentował, obrazując to ruchami dłoni.
- A Pan za to nic się nie zmienił.Dalej jest Pan zdrowy duchem.- na co machnął ręką.
- Ech...moja kobieta dba o mnie,zbyt przesadnie, jeśli wiesz co mam na myśli.- wysłał mu porozumiewawcze spojrzenie.Shun zaśmiał się.
- Alicja też o mnie dba, ale za to ją kocham.- wyznał szczerze.
- Ma to po swojej babci,tylko poczekaj aż wprowadzi swoje rządy.- ostatnią część wypowiedział ciszej.
- Dziadku!.- skarciła go ostrzegawczo rudowłosa, która podeszła do nich.
- Och,nie gniewaj się skarbie.Tyle czasu się nie widzieliśmy,a teraz będziemy rodziną!.- powiedział z entuzjazmem.- Od mnie macie zielone światło,ale od mojej małżonki...to już inna para kaloszy.- oznajmił im na wstępie.
- Chodźmy jeść, jedzenie wystygnie.- poganiała ich Alice.
- Mówiłem ci chłopcze.- skomentował po czym całą trójką zasiedli do stołu.
- To dla Pana.- Shun wręczył Michaelowi butelkę oryginalnej sake.Oczy mu się zaświeciły jak pięć złotych, choć nie dał tego po sobie poznać, zachowując się kulturalnie.
- Dziękuję chłopcze.- przyjął podarek z wdzięcznością.Alice uśmiechnęła się, dobrze wiedząc, że jeszcze dzisiaj ją wypije.
- Ugotowałam czerwony barszcz i pielmieni,mam nadzieję że dobrze się odżywiasz.- Alice nalała mu zupy na talerz.
- Powiedzmy.- przyznał, próbując zupy.- Ale zdecydowanie wolę twoją kuchnię,niż kuchnię babci.- przyznał.
- Zapakuje ci jedzenie, żebyś zjadł później.- zaoferowała.
- Widzisz Shun?Lepiej trafić nie mogłeś.- skomentował na co brunet lekko się uśmiechnął.
- Nie musi mi Pan mówić.Alice jest najważniejszą osobą w moim życiu.- wyznał szczerze, ściskając jej dłoń pod stołem i patrząc głęboko w oczy.Michael uważnie obserwował ich interakcje między sobą, uśmiechając się pod nosem, doskonale pamiętając czasy,gdy on też był zakochany i młody.Staruszek postanowił puścić listę Iriny w niepamięć, widząc przed sobą czystą i prawdziwą miłość.Jeszcze chwilę żartowali i gawędzili wesoło przy stole, wspominając stare czasy, aż doktor Gehabich musiał się zbierać z uwagi na późną godzinę.Shun nawet zaoferował mu, że go podwiezie do hotelu ale grzecznie odmówił.
- Szanuj ją w zdrowiu i chorobie chłopcze.Alice to kobieta o złotym sercu, ale potrafi pokazać pazury gdy trzeba.- doradził Kazamiemu na odchodne, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu i zostawiając młodą parę w spokoju.Gdy dotarł do hotelu wypił pół butelki sake by dodać sobie odwagi przed rozmową z Iriną.
- Cześć kochanie.- przywitał się z nią na What's Up, mając wypieki na policzkach od alkoholu.
- Piłeś Michael.- od razu go skarciła.
- Musiałem się napić,żeby opić zdrowie młodej pary.- oznajmił jej.
- Zrobiłeś to,o co cię poprosiłam?.- spytała hardo.
- Nawet nie musiałem,to bardzo dobry człowiek i będzie kochającym mężem.Najzabawniejszy w tym wszystkim jest fakt, że to wnuk Shinjiro Kazamiego.- wyjaśnił a Irina odetchnęła z ulgą.
- Naszego, dawnego sąsiada, gdy mieszkaliśmy przez pewien czas w Tokio.Jak to się stało, że będziemy rodziną?.- spytała z niedowierzaniem.
- W każdym bądź razie zadzwoń później do Alice.Wiesz, jak bardzo zależy jej na twoim błogosławieństwie.- powiedział szczerze.
- Wiem i teraz po twoim, małym dochodzeniu mogę im je dać.Zadzwonię do niej, nie martw się.- zapewniła.
- Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham?.- zażartował.
- Jesteś pijany więc idź spać, rano porozmawiamy.- i Irina rozłączyła się.Michael nie mógł być bardziej szczęśliwy.Teraz pozostało mu jedynie czekać na wesele oraz prawnuki.I razem z Iriną będą wtedy przy Alice by dać jej swoje wsparcie.
~~~~~~
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.