Wtorek 15 czerwca 2021r. godzina 14:10
Iga i Tomek siedzieli w salonie w domu Zarzyckich. Kiedy tylko weszli do pomieszczenia spojrzenie policjantki napotkało obraz, o którym myśl dręczyła ją od czasu ostatniej wizyty. Niespodziewanie ją rozpoznała. Dziewczynę z obrazu. Już przy poprzedniej wizycie twarz kobiety wydawała jej się znajoma. Portret musiał zostać namalowany kilkanaście lat temu. Zmieniła się od tego czasu. Tylko co ten portret robił w domu Zarzyckich? Poprzedni właściciele. Karolina mówiła, że obraz został po poprzednich właścicielach domu. Nie wiedziała już co o tym wszystkim myśleć.
Piorunujące odkrycie chwilowo pozbawiło ją zdolności koncentracji. Docierały do niej tylko strzępki rozmowy Tomka z Karoliną. Ze wszystkich sił starała skupić się na bieżącej sprawie. Prowadzimy bardzo ważne śledztwo w sprawie zaginięcia Zoi Zarzyckiej, powtarzała sobie w myślach.
– Dlaczego nie powiedziała nam pani, że otrzymała żądanie okupu? – Do żywych przywrócił ją głośny głos Tomka, który z powodu jej chwilowej niedyspozycji, został zmuszony do samodzielnego kontynuowania rozmowy z Zarzycką. – To było nieodpowiedzialne z pani strony, trzeba było zawiadomić nas od razu.
Karolina Zarzycka jeszcze bardziej skuliła się w sobie. Postanowiła poinformować policję o otrzymanym żądaniu okupu dopiero, gdy pomimo zapłaty wskazanej kwoty, jej córka nie wróciła do domu. Przetarła chusteczką zapuchniętą do płaczu twarz. Dzisiaj próżno było szukać na niej śladów makijażu.
– Było napisane, że jeśli zapłacę Zoja wróci cała i zdrowa do domu.
– I co wróciła? – Zapytał policjant retorycznie.
Kobieta pokręciła przecząco głową, była zrozpaczona. Ostry ton łysego policjanta dodatkowo ją przestraszył.
– Porywacz się z panią jeszcze później kontaktował?
– Nie. Od kiedy zapłaciłam już się nie odezwał.
Tomek spojrzał pytająco na Igę. Nie wiedział co robić dalej, Szymańska sama myślami była gdzieś daleko. Rozmowy policjanta z Karoliną Zarzycką nie można było zaliczyć do udanych. Iga wiedziała, że należałoby zwrócić mu uwagę, że powinien wykazywać się chociaż minimalnym wyczuciem w takiej sytuacji, ale przecież jej bierna postawa była jeszcze gorsza. W tym momencie po prostu była mu wdzięczna, że wziął na siebie praktycznie cały ciężar prowadzenia śledztwa w sprawie zaginięcia Zoi.
– To wszystko wina Szymona. To przez niego porwali Zoję – powiedziała Koralina w wyniku braku jakiejkolwiek reakcji ze strony policjantów. – Jedno z drugim musi mieć jakiś związek, przecież do tej pory żyliśmy normalnie, takie rzeczy nam się nie przytrafiały. Wszystko się zaczęło od tego bezsensownego konfliktu z Piaseckimi. Szymon i Hubert dowiedzieli się, że Marcin planuje kupić ten magazyn naprzeciwko działki Darka. Chcieli mu zrobić na złość i odkupić działkę od Darka. A to wszystko tylko po to, żeby zdenerwować Piaseckiego. Mnie zresztą też całe życie robił na złość.
Szymańska się zainteresowała, kobieta widocznie postanowiła opowiedzieć o wszystkich krzywdach ze strony męża jakie spotkały ją w ciągu ostatnich kilku lat. Postanowiła jej nie przerywać. W takich momentach ludzie nieświadomie mówili najważniejsze rzeczy.
– Ze wszystkim tak było. Nigdy nie mógł zrobić tego o co go prosiłam. Nawet ten plac zabaw. Od zeszłej wiosny, od razu jak się tu wprowadziliśmy prosiłam, żeby w końcu się za to wziął, bo Zoja widziała u koleżanki i o takim marzyła. Oczywiście nigdy nie miał czasu. Na wszystko miał czas, a na to nie. W końcu się za to wziął. Tyle razy mu mówiłam, żeby wkopał od strony szopy, ale oczywiście jak zawsze musiał zrobić zupełnie odwrotnie. Tylko dlatego, żeby zrobić inaczej niż ja chciałam. To był właśnie cały on. Do Piaseckich miał taki sam stosunek, nie dziwię się, że się denerwowali. Może to ktoś z nich porwał Zoję, żeby się zemścić?
– A jakie relacje miał mąż z pracownikami swojej firmy? – Zapytał Tomek, bo właśnie wpadł na pewien pomysł.
– Nie było żadnych poważniejszych konfliktów, gdyby coś się działo Krystian by mi powiedział. Hubert bardzo tego pilnował, żeby dobrze traktować pracowników. Chociaż wiadomo, że zawsze trafi się kilku, którym nic nie pasuje.
– A co myśli pani o zaginięciu Huberta Janusa? – Zapytała policjantka.
– Nie wiem. Zastanawiałam się na tym wiele razy, ale nie mam pojęcia co mogło się stać.
– Przypuszczamy, że porywaczem Zoi jest osoba, którą pani córka dobrze znała i sama chętnie z nią poszła. Nie przychodzi pani nikt do głowy? – Zapytał policjant.
– Nie wiem kto mógł być, przecież nie będę podejrzewać swojej matki, ani nikogo z rodziny.
Tomek wyciągnął z kieszeni wyciszony telefon. Zobaczył kilka nieodebranych połączeń.
– Jeremi dzwonił kilka razy – powiedział do Igi.
– Do mnie też – Szymańska spojrzała na swój telefon.
– Oddzwonię do niego. Może to coś ważnego – powiedział Tomek i wyszedł z domu, żeby nie rozmawiać przy Karolinie.
Policjant już całkowicie przejął dowodzenie w sprawie. Zauważył, że Iga zupełnie nie może się w niej odnaleźć. Może w końcu wyczuł w tym szansę dla siebie. Szymańska nie miała nic przeciwko temu. Tomek wrócił po kilku minutach.
– Rozmawiałem z policjantem, który próbował dowiedzieć się czegoś od dzieci z przedszkola. Jedna dziewczynka powiedziała swoim rodzicom, że widziała kobietę blondynkę, ale przy policji nie chciała tego powtórzyć.
– Coś więcej o tej kobiecie. Trochę mało szczegółowy ten ogólny opis – powiedziała Iga.
– Określiła ją jako młodą z jasnymi włosami i tyle. Nic więcej. Nie przychodzi pani nikt do głowy? – Zapytał policjant.
Karolina pokręciła przecząco głową.
– To że pani córka ją znała bardzo zawęża nam grono podejrzanych – powiedziała Szymańska. – Ile Zoja znała młodych blondynek?
– Nie wiem. Znam mnóstwo blondynek z rodziny, znajomych. Po co któraś z nich miałaby porwać moją córkę? Jeśli dla okupu to przecież po otrzymaniu pieniędzy powinna ją oddać.
– Proszę pani, jak miałaby ją oddać? – Prawie krzyknął policjant. – Jak można być tak naiwnym? Przecież Zoja wie, kto to był. Powiedziałaby o wszystkim, a porywacz nie może sobie na takie coś pozwolić, bo jeszcze zażądałaby pani od niego zwrotu pieniędzy.
Tym razem Iga upomniała Tomka o niewłaściwe zachowanie. Miał rację, ale nie powinien mówić tego w taki sposób. Policjant co prawda przeprosił, ale jego agresywny styl przesłuchiwania świadków stawał się coraz gorszy do zniesienia. Wolałaby być tu z Adamem. W końcu wyszli z domu Zarzyckich.
– Nie wiem, czy możemy na serio traktować to co powiedziała ta dziewczynka, mogło jej się coś pomylić – powiedziała Iga. – Nawet nie wiadomo, czy to była blondynka, mogła mieć perukę.
– A przychodzi ci do głowy jakaś blondynka?
– Żona Marcina Piaseckiego ma jasne włosy, ale to trochę za mało żeby ją podejrzewać.
CZYTASZ
Zaufaj mi [ZAKOŃCZONE]
AcciónMatylda młoda kobieta pracująca w schronisku dla bezdomnych zwierząt marzy o pracy w policji. Pewnego dnia wracając z pracy spotyka rannego mężczyznę, który prosi ją o pomoc. Tymczasem na obrzeżach miasta zastrzelony zostaje znany biznesmen. Sprawa...