36.Wyniki DNA.

804 22 7
                                    

-Uspokoicie się jasna z drugim?-zapytał tata i to dość poważnym głosem. Ja popatrzyłam na Dylana on siedział cicho ale na mnie spojrzał. -Milczenie przyjmuje za słowo nie,Tony siadaj za kurownicą.
-ok-powiedział i się przesiadł do przodu a tata kazał Dylanowi wyjść na chwilę z auta po czym usiadł na środku obok mnie, a po chwili usiadł Dylan i Tony ruszył.
-Jak nie potraficie sie zachować będę tu siedział, a ty Linsday jeszcze raz kogoś ugryziesz dostaniesz karę.
-okej, przeplraszam. -auto nagle się zatrzymało, Markus i tata wysiedli z auta, a chłopaki zostali ze mną, po jakiś 30 minutach przyszli, byli jacyś tacy szczęśliwi.
-No to będziecie grzeczni już? -Zapytał tata patrząc na mnie i Dylana.
-Tiak tato -po wiedziałam a Dyla skinął głową.
-Pojedziemy jeszcze do domu Markusa, po pare rzeczy, o co chodzi powiem wam w domu.
-ok-powiedziałam i patrzyłam jak jedziemy nawet nie wiem gdzie.

(Markus)
Poszedłem z Vincentem do szpitala zrobić te testy Dna czy coś. Po 15 minutach dostaliśmy wyniki, i przyszedł lekarz.
-Dzień Dobry, z wyników wychodzi, że ma pan syna-powiedział lekarz a mnie zamurowało, będe miał siostrę i rodzinę.
-Dowidzenia, pojedziemy do miejsca w którym mieszkałeś i zabierzesz swoje rzeczy,a resztę ci kupie.
-Yyy... Okej tato. -powiedziałem nie pewnie bo nie wiem czy mam do niego mówić tato, ale lekko się uśmiechnął więc chyba tak.

(Hailie normalnie)
Zatrzymaliśmy się koło jakiegoś domu tym razem wyszedł tylko Markus, po chwili wrócił z jakimś plecakiem.
Wsiadł i pojechaliśmy do domku.
W domku w salonie czekał Will i Shane. My weszli i tata kazał nam usiąść na kanapie.
-Siema Markus. -powiedział Shane.
-Siema-odpowiedział mu Markus.
-Lizzy misiu, to twój starszy brat-powiedział to bardzo spokojnie, ja wstałam i przytuliłam się do mojego brata? A on odwzajemnił mój gest.Ale fajnie będe miała się z kim bawić i może czasem odpuszczę Dylankowi-A i Will to jest Markus.
-Hej Markusodpowiedział ciepło Will.
-em... Hej Will. -odpowiedział. A święta trójca odpaliła konsole i Dylan podał pada Markusowi.
-Zaraz będzie obiad, Markus po obiedzie będziemy musieli porozmawiać-powiedział tata i wziął mnie na rączki poszliśmy do mojego pokoju, tata usiadł ze mną na łóżku i zaczął mi czytać, jakąś książkę.
Po 20 minutach do pokoju ktoś zapukał, a pochwili wszedł Markus.
-obiad już jest-powiedział patrząc na nas.
-choć Lizzy.-ja podeszłam do mojego nowego brata wystawiłam rączki dając mu znać, że chce na rączki.
On mnie podniósł,a ja się w niego w tuliłam.
-Choć misiu-powiedział to było nawet słodkie, tata nic nie powiedział a to chyba dlatego, że nie wiedział jak zareaguje na niego i Markus na mnie.
Doszliśmy do kuchni dzisiaj stwierdziłam, że usiąde obok brata.
-ej to nie fair!!! Ja nie mogłem jej brać na ręce! -oburzył się Dylan.
-Ale Malki może -po wiedziałam, a wszyscy się za śmiali, nawet tata, więc podeszłam do każdego i każdego po kolei uderzałam,wiem, że pewnie ich to nie boli ale trudno, oczywiście zaczynając od Markusa. I gdy byłam przy tacie i wzięłam zamach, to ten mnie złapał za rączkę.
-Lizzy, nie możesz bić, i nie mówi się Malki tylko Markus, albo inne zdrobnienie imienia twojego brata.
-No Solry no. - powiedziałam i wrzuciłam na miejsce, przynajmniej cała reszta dostała, na obiad była zupa ogórkowa, ale ja jej nie lubię dlatego nie jadłam, w końcu odezwał się tata.
-Jak ładnie zjesz, to może Markus da ci swój telefon-powiedział tata, a ja sobie zdałam z tego sprawe, że kiedyś dawał mi mój telefon.
-Tato, ale dawałeś mi mój telefon.
-Lizzy-powiedział tylko tyle. A Markus spojrzał na tate, oczywiście się zgodził no bo jakby inaczej heh.

(Skip time 1 tydzień)
Chłopaki się dogadują, Markus chodzi do szkoły a  ja do przedszkola mimo, że nie chce tam chodzić, właśnie jest Poniedziałek i mnie już odebrał Markus z przedszkola, i jesteśmy w domku. Brat z chłopakami grają na konsoli a mi dał telefon, tylko mam mu oddać tak, żeby tata nie wiedział.
-Wyłaczać konsole będziemy mieć gości, Lizzy kogo masz telefon?-Zapytał tata, nawet nie wiem kiedy tutaj wszedł.
-Jaki telefon? -zapytałam i schowałam go zaplecy, widziałam jak chłopaki się śmieją.
-Lizzy proszę mi oddać telefon, liczę do trzech -powiedział a ja dalej miałam go z tyłu i udawałam, że nie mam telefonu. -Jeden. Dwa.Lizzy jak nie chcesz kary to lepiej go oddaj, i moje ostatnie słowo to...
-No już masz -po wiedziałam gdy miał powiedzieć ostatnią liczbę, tata spojrzał na telefon po czym popatrzył ma mnie i na Marcusa. (Sprawdziłam jak się pisze jego imię, przepraszam, za tamtą pisownię imienia)
-Marcus, Lizzy zapraszam do biblioteki -powiedział i poszedł ja z bratem też poszliśmy. Usiedliśy i tata cośtam gadał, że mi nie wolno bez pozwolenia i bla bla bla. Potem mogliśmy już iść na dół i moim oczom ukazał się Adrien Santan. Masakraaa.
-Witaj Hailie Lindsay Monet.
-Adlrien Szatan-powiedziałam, oczywiście tata mnie skarcił wzrokiem za to ale trudno, usiedliśmy do stołu, podobno został zaproszony na obiad no i potem pójdą do taty gabinetu.
Eugienia podała nam obiad, na który były jakieś kotlety z ziemniakami. Ja siedziałam obok brata i taty, tak jak zawsze od jakiegoś tygodnia.

---------------------------------------------------------
Hejcia, znowu długi rozdział miał być dłuższy ale mi dalsza część pasuje do innego rozdziału, który pojawi się może w tym tygodniu albo następnym. Chcecie długie rozdziały?

Mam nadzieję, że się podoba❤

To papa❤

Słów:888

mała Hailie MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz